• No results found

Forum Forum penitencjarne penitencjarne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Forum Forum penitencjarne penitencjarne"

Copied!
32
0
0

Bezig met laden.... (Bekijk nu de volledige tekst)

Hele tekst

(1)

Do końca

swoich dni...

01

styczeń 2011 nr 152, rok XIV ISSN 1505-2184

cena 2,50 zł

www.sw.gov.pl

Forum penitencjarne

Forum penitencjarne

(2)

ISSN 1505-2184

„Forum Penitencjarne”

miesięcznik funkcjonariuszy i pracowników SW Redakcja:

ul. Wiśniowa 50 02-520 Warszawa e-mail: redakcja@sw.gov.pl

Maria Sodomirska, sekretariat, łączność z czytelnikami, msodomirska@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-66 faks (22) 640-86-67

Wydawca:

Centralny Zarząd Służby Więziennej Ministerstwo Sprawiedliwości ul. Rakowiecka 37a, 02-521 Warszawa

Zespół redakcyjny:

Krzysztof Kowaluk, redaktor naczelny, kkowaluk@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-65 Małgorzata Nowotny, sekretarz redakcji, mnowotny@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-68

Grzegorz Korwin-Szymanowski, gszymanowski@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-64

Aneta Łupińska, alupinska@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-64 Agata Pilarska-Jakubczak, apilarska@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-64

Łukasz Stec, lstec@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-68 Grażyna Wągiel-Linder, glinder@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-69

Piotr Kochański, fotoreportaż, fotoedycja, archiwum, tel. (22) 640-86-68

Rada programowa:

Artur Cyruk, kierownik DzP AŚ w Hajnówce

Ilona Dzieniszewska, wychowawca ZK w Wojkowicach Zbigniew Głodowski, przedstawiciel NSZZFiPW Maciej Gołębiowski, specjalista OISW w Poznaniu Waldemar Kowalski, emerytowany funkcjonariusz SW Tomasz Krajkowski, wychowawca ZK w Tarnowie Jacek Matrejek, dyrektor ZK w Tarnowie Mościcach Lidia Olejnik, dyrektor ZK w Lublińcu

Tomasz Pająk, oficer prasowy AŚ w Łodzi, kierownik DzP Edward Wasilewski, wykładowca COSSW w Kaliszu Bogusław Woźnica, dyrektor ZK w Białej Podlaskiej Michał Zoń, dyrektor Biura Prawnego CZSW Warunki prenumeraty: Miesięcznik kolportowany jest w systemie prenumeraty, którą przyjmuje redakcja. Cena prenumeraty rocznej 30 zł, płatne na konto: Centralny Zarząd Służby Więziennej 76 1010 1010 0401 5222 3100 0000 NBP o/o W-wa z adnotacją: „Forum Penitencjarne”. Reklama w „Forum Penitencjarnym”: Cała strona – 1500 zł.

+ 22% VAT; 1/2 strony – 1000 zł. + 22% VAT; 1/4 strony – 700 zł. + 22% VAT. Na stronach czarno-białych – 50% ceny. Ogłoszenia drobne – bezpłatne. Należność płatna prze- lewem na konto: Drukarnia Offsetowa ATU 66 1240 1095 1111 0000 0324 8115 PKO S.A. X o/W-wa, ul. Omulewska 27. Łamanie i druk: Drukarnia Offsetowa ATU, ul. Dzia- łyńczyków 21 i 21a, 04-495 Warszawa, tel./fax (22) 673-46-48, biuro@drukarniaatu.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów, adiustacji i zmiany tytułów na- desłanych materiałów. Nakład: 3000 egz. Numer zamknięto 30 grudnia 2010 r. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca.

FORUM PENITENCJARNE styczeń 2011 r.

OKŁADKA: fot. Piotr Kochański DOŻYWOCIE – temat miesiąca

3 Do końca swoich dni

Metody oddziaływań resocjalizacyj- nych wobec skazanych na karę do- żywotniego pozbawienia wolności 5 Dożywocie w liczbach

Statystyka dotycząca wykonywa- nia kary dożywotniego pozba- wienia wolności

5 Rozmowa z prof. dr. hab. Teodo- rem Szymanowskim

Kara dożywotniego pozbawienia wolności okiem naukowca 6 Najlepsze zajęcie na życie

Rozmowa z płk. Andrzejem Pę- dziszczakiem, twórcą programu postępowania ze skazanymi na ka- ry dożywotniego pozbawienia wol- ności i kary długoterminowe 8 Urodziłem się, żeby w więzieniu

siedzieć

Skazani na dożywocie RESOCJALIZACJA

10 Ćwierć wieku w celi Wolność po 25 latach 11 Świadectwo resocjalizacji

Zajęcia studentów resocjalizacji z WSNS „Pedagodium”

PREZENTACJE – OISW Warszawa 14 Damską (silną) ręką

Struktura OISW w Warszawie 14 E-learning przyszłością nauczania

Wprowadzenie e-learningu do jed- nostek okręgu warszawskiego 15 Kąciki zabaw w salach widzeń

Widzenia rodzinne 15 Skazani pomagają

Wolontariat skazanych 15 Sprzątanie świata

Udział skazanych w akcji „Sprzą- tanie świata”

16 Nowe inwestycje

Inwestycje w warszawskim OISW 16 Przeciw żywiołom

O usuwaniu skutków kataklizmów 17 Zwarci i gotowi

Warszawska GISW MOIM ZDANIEM

12 GISW – możliwości i potrzeby Głos w dyskusji

Z KRAJU

13 Dyspozycyjni i sprawni Zmiany dotyczące GISW 13 Zmiany na stanowiskach… do-

wodzenia

Zmiany w przepisach dotyczą- cych stanowisk dowodzenia 21 Model DULUTH

Program edukacyjno–korekcyjny dla sprawców przemocy domowej 22 W Kwidzynie o zatrudnieniu

Kwidzyńska konferencja dotycząca zatrudnienia więźniów

ZE ŚWIATA

24 W Genewie o przeludnieniu Wyjaśnienia przed Komitetem Praw Człowieka

24 Rzymskie debaty

Readaptacja społeczna byłych prze- stępców – działania europejskie 25 Eksportowa resocjalizacja

Resocjalizacja po słoweńsku ZDROWIE

18 Stres i wypalenie zawodowe funkcjonariuszy Służby Więziennej Problemy zdrowotne funkcjonariuszy 20 Służba Medycyny Pracy cz. III

Stres i walka z nim 22 Medycy z Dolnego Śląska

Praca szpitala psychiatrycznego w Areszcie Śledczym we Wrocławiu HISTORIA

26 Absolwenci „szkół” NKWD w Straży Więziennej Czarna karta więziennictwa 32 Kwidzyn – oszczędność i praca

Dzieje Zakładu Karnego w Kwidzynie AKTUALNOŚCI

28 20 lat Przeglądu Więziennictwa Polskiego

Wręczenie Srebrnego Medalu Pamiąt- kowego Ministra Sprawiedliwości 28 Rada rozpoczęła pracę

Rada Polityki Penitencjarnej 28 Nasi KREWNIACY

Akcja Krwiodawstwa w Warszawie 29 Źli chłopcy w Chicago

Nagroda festiwalu filmowego w Chicago dla filmu o więzieniu 29 Efekty więziennej resocjalizacji

Wystawa na Uniwersytecie Opolskim 29 Śnieżne pogotowie

Pomoc Służby Więziennej w usu- waniu skutków śnieżycy

PORTRET

30 Nagroda Włodkowica dla naszej Lidii Portret ppłk Lidii Olejnik

SPORT

31 Trzeci na świecie

Brązowy medal mistrzostw świata w ju-jitsu dla Tomasza Szewczaka, wychowawcy z ZK w Barczewie Nowy rok. Niby nic, to tylko

zmiana daty. Ale jednak jakoś inaczej. Niektórych boli głowa – są przecież o rok starsi. Inni ro- bią plany, jeszcze inni składają zobowiązania. Ale wszystkich łą- czy jedno. Liczenie. Nie liczenie czegoś, a liczenie na coś. Przede wszystkim na to, że będzie lepiej.

Ale może lepiej nie mówić. Jest takie chińskie przekleństwo – „obyś żył w ciekawych cza- sach”. Czasami wydaje mi się, że dziwnym trafem ciągle jest ono aktualne. Może ktoś mnie (nas) nie lubi.

Ale ja też liczę. Liczę na to, że Fo- rum Penitencjarne – nasza gazeta będzie:

– ciekawsza (żywa),

– większa (liczę na 52 strony – jeszcze w tym roku i na dodatek kolorowe),

– nieszablonowa.

Mam też jeden plan. Planuję do- datek prawny pt. „Informator prawny”. Stały, kwartalny doda- tek, na żółtych stronach, z porada- mi, informacjami, przepisami. Mo- że się uda.

Oddając w państwa ręce pierw- szy numer 2011 roku z wiodącym tematem DOŻYWOCIA, mam jeden cel. To nadzieja na chwilę namysłu nad mijającym czasem, nadzieja- mi, złudzeniami, pogonią za czymś, czego często nawet nie umiemy na- zwać.

Nie dajmy się czasowi, nie dajmy się szaleństwu, pogoni. Rok minął – to nie koniec. To początek. Idzie nowe. Oby lepsze.

Zapraszam do współpracy.

(3)

FORUM PENITENCJARNE nr 01 (152), styczeń 2011

3

W

większości krajów świata jest naj- dłuższą karą izolacyjną, na jaką są- dy mogą skazywać przestępców.

Nowoczesne kodeksy karne pojawi- ły się w oświeceniu i kara dożywotnie- go więzienia przewija się od tamtych czasów w uregulowaniach prawnych.

W Polsce znana była już w okresie przedrozbiorowym. Przewidywały ją też kodeksy karne państw zaborczych. Ko- deks Tagancewa, uchwalony w Rosji w 1903 roku, i który w II RP obowią- zywał do 31 sierpnia 1932 r. przewi- dywał takie rozwiązanie, a w rosyjskiej myśli prawnej, dożywocie miało różne formy, również dożywotniej zsyłki.

W kodeksie Makarewicza, obowiązu- jącym od 1 września 1932 r. do 31 grud- nia 1969 r. (ze zmianami), kara ta była przewidziana w trzech rozdziałach w 7 artykułach i orzekana była za przestęp- stwa przeciwko niepodległości, legalnym władzom RP, działania na korzyść nie- przyjaciela, działania przeciwko państwu podczas służby w dyplomacji, oraz za zabójstwo. Wymieniana była prze- ważnie jako alternatywa kary śmierci.

W kodeksie tym, nie przewidywano ka- ry pozbawienia wolności trwającej dłu- żej niż piętnaście lat. Obowiązywał pra- wie 37 lat, ze zmianami i wyłączeniami, które były regulowane przez Dekret PKWN z 1944 r. i Mały kodeks karny.

Obowiązujący od 30 października 1944 r.

Dekret Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 30 października 1944 r.

o ochronie Państwa, spełniający funkcje kodeksu karnego, został 12 lipca 1946 r.

zastąpiony przez Dekret z 13 czerw- ca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa, zwanym Małym Kodeksem Karnym (Mkk). Ustawa ta przewidywała karę dożywotniego pozbawienia wolno- ści w 13 artykułach, tj. prawie 1/3 prze- stępstw. Szczególnie chętnie szafowano nią w rozdziale 1. dotyczącym prze- stępstw przeciwko bezpieczeństwu pu- blicznemu. Jest oczywiste, że zmiany w prawie reprezentowane przez te dwie ustawy miały na celu walkę z przeciw- nikami politycznymi nowego ustroju.

Uchwalony 19 kwietnia 1969 roku a obowiązujący od 1 stycznia roku na- stępnego kodeks karny, zwany kodek- sem Andrejewa, nie przewidywał za żadne przestępstwo kary dożywocia.

Została ona zastąpiona karą 25 lat wię- zienia (przy ciągle obowiązującej karze śmierci). Jednym z powodów takiego posunięcia był fakt ujawniany w ówcze-

snych badaniach, że kara ta nie jest praktycznie wykonywana do końca, po- nieważ zapadała głównie w wyniku roz- praw o podłożu politycznym i na sku- tek wielu amnestii była skracana.

Regulacje prawne

W obecnie obowiązującym kodeksie karnym z 1997 roku, obowiązującym od 1 września 1998 r., kara ta została przywrócona. W rozdziale IV art. 32 jest wymieniona jako najsurowsza z obowią- zujących. Jest przewidziana w 7 artyku- łach za przestępstwa: przeciwko poko- jowi, ludzkości, przestępstwa wojenne, przeciwko RP i za zabójstwo.

Kodeks Postępowania Karnego zarzą- dza, by w sprawach o przestępstwa nią zagrożone, sąd orzekał w składzie dwóch sędziów i trzech ławników (art. 28 §4).

Wyznaczenie składu orzekającego na wniosek prokuratora lub obrońcy, moż- na dokonać w drodze losowania (art. 351

§2). Apelacja lub kasacja od takiego wy- roku, rozpoznawana jest w składzie pię- ciu sędziów (art. 29 §2). Nie może być również ta kara efektem zaostrzenia ka- ry przez sąd odwoławczy (art. 454 § 3).

Ta kara nie może być efektem zaostrze- nia kary przez sąd odwoławczy.

Warunkowe przedterminowe zwolnie- nie skazanego na karę dożywotniego po- zbawienia wolności jest możliwe po od- byciu przez niego 25 lat kary (art. 78 § 3, kk). W razie warunkowego zwolnienia z kary dożywotniego pozbawienia wol- ności okres próby wynosi 10 lat (art. 80.

§ 3 kk). W przypadkach szczególnych, sąd podczas wymierzania tej kary, mo- że ustanowić ograniczenia do skorzysta- nia z dobrodziejstwa wpz, przedłużając ten okres powyżej 25 lat (art. 77. § 2 kk).

Spośród skazanych i odbywających tę karę, 67osób ma ograniczone prawo do warunkowego przedterminowego zwolnienia.

Osoby skazane na dożywocie, mogą także skorzystać z prawa łaski, które to jest prerogatywą głowy państwa, w Pol- sce prawem łaski dysponuje Prezydent RP na podstawie art. 139 konstytucji RP. Ten akt jest bezskuteczny wobec osób skazanych przez Trybunał Stanu i na podstawie orzeczeń trybunałów międzynarodowych. Aktem łaski usta- wodawczej która może zmienić ten wy- rok jest też amnestia, czy indywidual- nie stosowana przed uprawomocnie- niem się wyroku – abolicja.

DOŻYWOCIE

fot. Piotr Kochański

Do końca

swoich dni

Kara dożywotniego pozbawienia wolności jest w obecnie obowiązującym kodeksie karnym karą najwyższą. Orzekana rzadko ale w sposób wydawałoby się ostateczny, określająca miejsce człowieka na ziemi, do końca jego życia. Współczesna penitencjarystyka, patrzy jednak na tę karę inaczej, starając się przygotować powrót skazanego do społeczeństwa.

dalszy ciąg na str. 4

(4)

DOŻYWOCIE

Metody pracy i pomocy

Prowadzenie oddziaływań peniten- cjarnych z tą kategorią skazanych, oso- bami skazanymi za poważne przestęp- stwa, zdemoralizowanymi, często silnie identyfikującymi się ze światem prze- stępczym wymaga szczególnego wysił- ku kadry penitencjarnej.

Zasady organizacji i prowadzenia pracy z tą grupą biorą pod uwagę:

– wykorzystywanie wyników orze- czeń psychologiczno – peniten- cjarnych i otaczanie podopiecznych wzmożoną opieką psychologiczną i wychowawczą,

– przeciwdziałanie negatywnym skutkom pobytu w długotrwałej izolacji, poprzez możliwość rozwijania zainteresowań, uczestnictwie w programach edukacyj- no profilaktycznych, nauki, w tym podnoszenie kwalifikacji zawodowych czy wręcz nauka zawodu i przez to stworzenie możliwości przyszłego za- trudnienia czy działania mające na ce- lu wdrożenie do codziennej pracy, – pomoc w utrzymaniu lub nawiąza-

niu prawidłowych relacji z bliskimi, oraz oczywiście korzystanie z ogól- nodostępnej oferty penitencjarnej.

Przykłady oddziaływań wobec więź- niów skazanych na karę dożywotnie- go pw prowadzonych w poszczegól- nych jednostkach w ubiegłym roku:

– w ZK w Sieradzu wszyscy skazani na dożywocie wyrażający chęć wy- konywania pracy byli zatrudnieni odpłatnie, na 15 osadzonych, 10 pracowało,

– w ZK we Włocławku na koniec ro- ku 2009 przebywało 80 skazanych na karę 25 lat pozbawienia wolności i 4 skazanych na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Z tej grupy 32 skazanych było objętych zatrudnie- niem, 40 nauczaniem, 27 brało udział w programach resocjalizacyj- nych realizowanych w jednostce, – w ZK w Lublińcu 2 skazane na ka-

rę dożywotniego pozbawienia wol- ności zatrudniono w odpłatnie w Firmie „Bitron” przy montażu podzespołów do sprzętu AGD i mo- toryzacji,

– w ZK w Raciborzu z 8 skazanych na karę dożywotniego pozbawienia wolności 6 zatrudniono w Przedsię- biorstwie Przemysłu Odzieżowego, w warsztatach i magazynie, – w ZK w Krzywańcu, realizacja psy-

chokorekcyjnego programu dla ko- biet mającego na celu minimalizowa- nie skutków długotrwałej izolacji.

Zakres tematyczny programów i liczba korzystających więźniów:

kulturalno – oświatowe – 36, spor- towe – 15, przeciwdziałanie przemocy i agresji – 13, przeciwdziałanie uzależ- nieniom – 7, przeciwdziałanie posta- wom prokryminalnym – 4, aktywizacja zawodowa – 6, kształtowanie umiejęt- ności społecznych -13, kształtowanie umiejętności poznawczych – 7, integra- cja rodzin – 5, inne – 13.

W 2009 roku we wszystkich progra- mach penitencjarnych realizowanych w jednostkach podległych OISW wzię- ło udział 119 więźniów na 245 skaza- nych na karę dożywocia i 778 spośród 1515 skazanych na karę 25 lat pw.

Praktyka pracy z tą grupą osób wskazuje na długofalowe, pozytywne efekty uczestnictwa w programach re- adaptacyjnych. Efekt wzmacnia inten- sywna opieka wychowawczo-psycholo- giczna. Ważna dla tej klasy osadzonych jest też opieka duszpasterska, dająca pociechę, nadzieję, szansę na zrozumie- nie swej winy i rozwoju duchowego.

Rada Europy wydała w 2003 roku Rekomendację nr. 2003 (23) dotyczą- cą wykonywania przez administrację więzienną kar dożywotniego pozba- wienia wolności oraz innych długoter- minowych kar pozbawienia wolności.

Określono tam cele tych kar, zapro- ponowano zasady ich wykonywania.

Celami ogólnymi wykonywania tych kar powinny być:

Zapewnienie by więzienia były bez- pieczne dla osadzonych i pracujących z nimi, przeciwdziałanie szkodliwym skutkom tych kar, poprawienie możliwo- ści udanego powrotu do społeczeństwa.

Wśród zasad jakimi powinny się po- sługiwać instytucje je wykonujące wy- mienia się:

– tworzenie indywidualnych pla- nów wykonania kary, wobec każ- dego więźnia, uwzględniające oce- nę ryzyka i potrzeb, przegotowy- wane w miarę możliwości razem z nim – zasada indywidualizacji, – taka organizacja życia więzienne-

go by przybliżać je do życia na wol- ności – zasada normalizacji, – stworzenie więźniom możliwości

ponoszenia osobistej odpowie- dzialności za swoje życie więzien- ne – zasada odpowiedzialności, – zasada ochrony i bezpieczeństwa dla

osadzonego i osób stykających się z nim, ocena ryzyka stwarzanego przez osadzonego i jemu zagrażającemu.

Planowanie powinno zmierzać do pro- gresywnego przejścia przez system więzienny, od bardziej do mniej restryk- cyjnych warunków, aż po odbywanie jej w ostatniej fazie w zakładzie otwartym.

Postuluje się wspieranie szans powro- tu do społeczeństwa poprzez wdrożenie do wykonywania pracy, zdobywanie wy- kształcenia, uczenie i wspieranie racjonal- nego wykorzystania czasu spędzanego w zakładzie czy wreszcie stwarzanie za- chęt do udziału w programach obniżają- cych skłonność do szkodliwych zachowań i powrotu do przestępstwa po zwolnieniu.

Reżimy więzienne powinny być tak zorganizowane by zapewnić elastycz- ne reagowanie na zmieniające się wy- mogi bezpieczeństwa. W oddziałach maksymalnego zabezpieczenia powin- ny być tak zorganizowane by umożli- wiać kontakty ze sobą skazanych.

Wymienia się specjalne kategorie więź- niów dożywotnich i długoterminowych, np. cudzoziemców, starszych wiekiem, z zaburzeniami psychicznymi, terminal- nie chorymi, kobiety jako mniejszość wśród osób skazywanych na te kary, nie- letnich, czy osoby które prawdopodobnie spędzą swoje życie w więzieniu, zaleca- jąc wzięcie pod uwagę specyfiki tych grup.

Omawia się tam także problemy zwią- zane z reintegracją, zwrócono uwagę na specyficzny dobór i cechy persone- lu pracującego z tymi osobami oraz pod- kreślono wagę badań naukowych.

Grzegorz Korwin-Szymanowski zdjęcie Piotr Kochański ciąg dalszy ze str. 3

(5)

DOŻYWOCIE

5

FORUM PENITENCJARNE nr 01 (152), styczeń 2011 Dożywocie 1956-1964 (wyroki prawomocne)

Brak jest danych za lata 1965-1969. W latach 1996-97 obo- wiązywało 2 letnie memorandum na wykonywanie kary śmierci, zapadłe w tych latach wyroki zostały zamienione na karę dożywotniego więzienia.

Dożywocie 1996-2010 (wyroki prawomocne)

Skazani na dożywocie, stan na 06.12.2010 r.

Skazani na tę karę przebywają w jednostkach penitencjar- nych we wszystkich okręgach. Kobiety osadzone są w 5 jed- nostkach, najwięcej w ZK w Grudziądzu – 4 osoby. Mężczyźni

odbywają karę w 74 zakładach, najwięcej w ZK w Sztumie – 14 osób, w Wołowie – 13, po 12 w Czarnem, Sieradzu.

Spośród skazanych na tę karę 11,8% jest w wieku 19-27 lat, 64,86% w przedziale 28-42 oraz 23,31% w wieku od 43 do 67 i powyżej.

W tej grupie skazanych najwięcej jest osób z wykształce- niem podstawowym i gimnazjalnym 44,93%, następnie z za- sadniczym zawodowym 30,74%. Wykształcenie średnie jest udziałem 23,64%. Wyższe i niepełne podstawowe po 0,67%

(po 2 osoby).

Analiza danych od roku wprowadzenia nowego kodeksu, tj. 1998 po rok 2010, wskazuje na systematyczny wzrost orze- kania tej kary. Daje się jednak zauważyć, zmniejszającą się jego dynamikę. W ostatnich pięciu latach, średni przyrost ska- zanych na tę karę wynosi 11,8%. W latach 1998 -2010 naj- wyższy wzrost nastąpił pomiędzy 1998 (pierwszym rokiem obowiązywania nowego kodeksu) a 1999 i wyniósł 79% a naj- niższy z 2007 na 2008, tylko 8%. Średni przyrost skazanych na tę karę w latach 2001- 2010 wyniósł ok. 19,3%.

Kara dożywotniego więzienia, obowiązuje jako najsurow- sza z orzekanych lub druga po karze śmierci w wielu kra- jach świata. W Europie jest orzekana m.in. w Polsce, Niem- czech, Francji, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Szwajcarii, Cze- chach, zniesiono ją w Norwegii, Hiszpanii i Portugalii, Gre- cji i Austrii. W krajach europejskich tam gdzie prawo prze- widuje tę karę, oprócz Białorusi i Łotwy gdzie zachowano karę śmierci, jest najwyższą. Obowiązuje w USA i Kana- dzie, w której jest karą najwyższą, zaś w Ameryce Połu- dniowej jest stosowana tylko w Argentynie i Peru, gdzie także jest karą najwyższą. W pozostałych krajach Amery- ki Płd. jest zniesiona. W Azji stosują ją Chiny, Indie, Ka- zachstan (z orzekaną nadal karą śmierci) i Turcja, a znie- siono ją w na Filipinach. Jest stosowana w Australii. W Afry- ce pozostała w systemie prawnym RPA i Nigerii, zniesio- no ją natomiast w Kongo. O innych krajach Afryki niewie- le wiadomo w tej sprawie. Tylko w systemie prawnym jed- nego państwa – Rosji, jej stosowanie określone jest jako

„stosowana z ograniczeniami”, przy niewykonywaniu ka- ry śmierci już od 10 lat.

Grzegorz Korwin-Szymanowski

Dożywocie

w liczbach

Jak nauka dziś patrzy na dożywotnie pozbawienie wolności?

Kara ta jest problemem dla kodeksu karnego, prawa kar- nego wykonawczego, i dla nauki jaką jest kryminologia.

a) Dla kodeksu karnego, jako reakcji prawnej na popełnie- nie ciężkiego przestępstwa, ponieważ ustanawia bardzo su- rowe kary, które wydaje się, nie są niezbędne.

b) Kara tak sformułowana, nie przewiduje daty odzyska- nia wolności. Perspektywa wyjścia na wolność jest bardzo wątpliwa albo nie istnieje w ogóle. Trudno mówić w takiej sytuacji o resocjalizacji i readaptacji społecznej. Powstaje py- tanie jak wykonywać tę karę.

c) Kryminologia stawia pytania o naszą wiedzę na temat sprawców ciężkich przestępstw, których skutkiem jest orze- czenie takiej kary i dlaczego dana osoba zasłużyła na tę ka- rę. Motywy i okoliczności popełnienia czynu są różne. O sens stosowania tak surowej kary.

Czy ma ona sens resocjalizacyjny, czy ma ona być odpła- tą, może przestrogą. W czym jest lepsza od 25 lat pozbawienia wolności, 30, 50 a może nawet 180 a koniec końców od kary śmierci?

Kary śmierci nie stosujemy ze względów humanitarnych.

Wyroki o długości 50 czy jak w USA 180 lat pozbawienia wol- ności, w niczym nie przybliżają skazanego do wolności, nie dają mu realnej perspektywy. Takie kary mają obecnie sens odwetowy, swoistej odpłaty wobec sprawcy a także walor izo- lacyjny, którego następstwem jest ochrona społeczeństwa. Re-

socjalizacja stanowi szansę dla więźnia ale nie jest głównym ani też jedynym celem kary. Kara dożywotniego pozbawienia wolności, została pozostawiona po zniesieniu kary śmierci, aby uspokoić społeczeństwo, pokazać, że państwo dysponuje bar- dzo dolegliwą karą dla sprawców najcięższych przestępstw.

Była to w pewnym sensie ceną za rezygnację z kary śmierci.

Kara dożywotniego pw mogłaby zostać w przypadku najcięższych przestępstw i w przypadku osób, których postawa nie rokuje na szyb- ką poprawę, szczególnie w przypadku zbrodni zabójstwa, przeciwko ludzkości, wojennych, terroryzmu czy zdrady państwa. Docelowo warto by z niej zrezygnować i zastąpić karą 25, maksymalnie 30 lat pozbawienia wolności. Ale można do tego dochodzić stopnio- wo, na razie powracając do stanu prawnego z kodeksu z 1932 r.

i przywrócić możliwość ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie po odbyciu 15 lat a nie 25, który to okres jest zdecydowanie za dłu- gi! Możliwość wcześniejszego zwolnienia jest konieczna, ponieważ brak tego, czyniłby tę karę głęboko niesprawiedliwą. Ludzie wszak się zmieniają, a kara ma tę zmianę wymusić gdy potrzeba, ale wa- runkiem jej sprawiedliwości jest danie człowiekowi perspektywy powrotu do świata. Recydywa po jej odbyciu, prawie nie istnieje.

Jaki jest trend w światowej penitencjarystyce?

Trendem ogólnoświatowym jest racjonalne w tym i łagod- niejsze karanie. W wielu państwach świata zrezygnowano z ka- ry dożywotniego pozbawienia wolności całkowicie, co dowo- dzi, że w polityce karnej można się bez takiej kary obyć. Ra- da Europy wydała w 2003 roku „Rekomendacje” dotyczące wykonywania przez administrację więzienną kar dożywotnie- go pozbawienia wolności oraz innych długoterminowych kar pozbawienia wolności. Określono tam cele tych kar, zapropo- nowano zasady ich wykonywania. Duży akcent położono na działania resocjalizacyjne i readaptacyjne.

Grzegorz Korwin-Szymanowski

Rozmowa

z prof. Teodorem Szymanowskim

(6)

Przez ponad pięć lat badał Pan więź- niów skazanych na dożywocie i skut- ki długich wyroków. Jakie są Pana wnioski?

Pracuję od 27 lat w Służbie Więzien- nej i wiem, jak bardzo jest ona spe- cyficzna i trudna. Pracujemy z ludźmi pozbawionymi wolności. A człowiek jest istotą myślącą i raczej niechętnie daje się zniewolić. Koś kto dostaje wy- rok dożywocia jest skrajnie zaskoczo- ny, buntuje się i załamuje. Tylko spe- cjaliści mogą mu pomóc – dobry psy- cholog w zespole z wychowawcą.

Dlatego w Służbie muszą pracować fa- chowcy.

Opowiem przykład z mojego życia.

Byłem kiedyś marynarzem. Tygo- dniami mieszkałem na dalekomorskim statku rybackim. Kolega marynarz, który niedawno się ożenił, wspania- le opowiadał mi o swojej żonie, że ko- cha ją, będą mieli dziecko. Podczas kolejnego rejsu ona przysłała mu wia- domość: dla mnie nie istniejesz, mo- żesz więcej nie przypływać. Załamał się. Niekorzystna informacja w sekun- dę powaliła go na kolana. Zwołaliśmy na statku naradę, ponad 80 osób za- stanawiało się, jak można mu pomóc.

Zamknęliśmy go w kajucie na kilka dni i pełniliśmy warty. Kiedy wyszedł, nikt nie był w stanie go powstrzy- mać… skoczył do morza. Wyłowili je- go ciało. Żona poprosiła, aby urządzić mu pogrzeb morski i wrzucić jego cia- ło z powrotem do wody. Długo potem zastanawiałem się, dlaczego osiem- dziesiąt kilka ludzi nie potrafiło mu pomóc. Myślę, że wśród nas nie było fachowca – dlatego byliśmy niesku- teczni. Młodego marynarza można by- ło uratować, ale nie było wśród nas psychologa.

W wielkiej traumie nie wiemy jak pomóc sobie. Psycholog uwalnia nas z cierpienia, uświadamia emo- cje, dzięki rozmowie z nim przesta- jemy stawiać siebie pod ścianą i zdo- bywamy inną perspektywę postrze- gania własnych problemów, otocze- nia, siebie...

I nie ważne, czy psycholog poma- ga osadzonemu czy funkcjonariuszo- wi SW, ten psycholog musi po pro-

stu być pod ręką w każdej jednost- ce penitencjarnej. Nie jeden, ale kil- ku. Obejmując stanowisko dyrekto- ra okręgowego w Szczecinie, zaczą- łem wzmacniać służbę psycholo- giczną w okręgu. Mamy już pra- wie 30 psychologów na ok. 5 tys.

więźniów, czyli przypada średnio na jednego ok. 200-250 osadzonych, a wiadomo, że tylko wyselekcjono- wana grupa więźniów potrzebuje ich pomocy.

Powiedział Pan, że psycholog ma słu- żyć pomocą również funkcjonariuszo- wi. Proszę podać przykłady takiej po- mocy.

Choćby ostatni, z zeszłego tygodnia.

Specjaliści ds. obronnych i kierowni- cy ochrony jechali na szkolenie obron- ne. Na ich oczach wydarzył się tra- giczny wypadek. Kierowca auta zgi- nął na miejscu – jego głowa w drob- ny mak się roztrzaskała, a pasażera – uratowali nasi funkcjonariusze, po- kładami nadludzkich sił podnieśli sa- mochód i uwolnili zaklinowaną kobie- tę. Wysłaliśmy pismo, aby objąć tych funkcjonariuszy opieką psychologicz- ną, zapierali się, że im to niepotrzeb- ne, ale my zrobiliśmy swoje. Potem je- den z nich powiedział: dopóki nie roz- mawiałem z psychologiem myśla- łem, że wszystko jest w porządku, ale przekonałem się, jak bardzo potrze- bowałem tej rozmowy.

Wróćmy do skazanych na dożywocie.

Podejmują często próby samobój- cze i okaleczają się głównie w po- czątkowym okresie osadzenia, po otrzymaniu wyroku. Dożywocie dla nich jest zaskoczeniem, nie przyj- mują tej kary do wiadomości i bun- tują się. Zwykle faza buntu trwa rok, ale zdarza się, że sześć, a nawet dzie- sięć lat. W Nowogardzie mamy czte- rech osadzonych z dożywociem.

Dwóch do tej pory nie zaakceptowa- ło wyroku i nie chcą rozmawiać z psychologami. Całkowicie wyłączy- li się z życia. Nie da się z nimi po- rozmawiać, miewają częste wahania nastroju, wpadają w depresję. Nawet psycholodzy niewiele mogą tu po-

DOŻYWOCIE

Z płk. Andrzejem Pędziszczakiem, dyrektorem okręgowym w Szczecinie, autorem „Programu postępowania ze skazanymi na kary dożywotniego pozbawienia wolności i kary długoterminowe”, zrealizowanego

w latach 2004-2009 w Zakładzie Karnym w Nowogardzie, rozmawia Agata Pilarska-Jakubczak

Najlepsze

zajęcie na życie

(7)

móc. Jedynym wyjściem jest zago- spodarowanie im czasu, a do tego trzeba mieć siły i środki. Wspaniale sprawdza się terapia zajęciowa, roz- wijanie własnych umiejętności, kur- sy zawodowe organizowane na od- dziale.

I oczywiście – praca. Jaką pracę mo- gą podejmować więźniowie skazani na dożywocie.

Praca to najlepsze zajęcie na życie.

W genach mamy zakodowane – aby nieustannie coś robić. Więźniowie z dożywociem pracują na oddziale lub w jego okolicach. Zwykle jest to pra- ca nakładcza, jak składanie długopi- sów, często indywidualne zlecenie dla konkretnego więźnia. W Nowogardzie swego czasu kleili koperty. Nawet ci zbuntowani, choć po jakimś czasie zniechęcali się, musieliśmy ich moty- wować do dalszej pracy. Długotermi- nowych, natomiast – czyli więźniów skazanych na 25 lat – nie trzeba się bać wziąć do pracy poza oddział.

W zakładach karnych, w których nie ma przywięziennych przedsiębiorstw mogą pracować w służbach porządko- wych, wydawać posiłki, sprzątać, po- magać kucharzowi w kuchni. Ale od- płatnie. Wtedy mają własne pieniądze i w kantynie robią zakupy.

Tworzyć warunki choć trochę zbliżo- ne do wolności…

Jednym posunięciem – pracą – normalizuje się ich życie. Wielu z nich popełniło przestępstwo będąc młodymi, a kiedy wyjdą nadal będą jeszcze młodzi. I widzą tę perspek- tywę. Tym żyją. Z 33 badanych więźniów (długoterminowych – 29, z dożywociem – 4) tylko pięciu po- pełniając zbrodnie miało więcej niż 30 lat. Reszta to młodzi ludzie – mordercy, często alkoholicy. Tak wynika z moich badań.

Skazany na 25 lat i z dożywociem – jaka jest różnica między nimi?

Długoterminowcy mają jasną per- spektywę: 15 lat wyroku i mogą ubiegać się o przedterminowe wa- runkowe zwolnienie. Musisz tylko przekonać pana sędziego, że nie zmarnowałeś czasu – podpowiadam często tym z długimi wyrokami.

Więźniowi z dożywociem jest trud- niej. Będzie w zakładzie karnym bar- dzo długo, ale nie wiadomo jak dłu- go, bo nie ma określonego końca ka- ry (co najmniej 25 lat). Więzienie ma stać się jego domem. A oni tego nie chcą. Dysponują nadmiarem wolne- go czasu.

Jak mają przeżyć kolejny dzień, bez wiedzy, ile jeszcze dni, tygodni, mie- sięcy, lat, czy dziesiątek lat spędzą w celi?

Ważne jest właściwe osadzenie, to znaczy znalezienie im dobrego towa- rzysza. Kogoś z długim wyrokiem, tak jak oni. Najlepiej jeśli w celi są trzy do sześciu osób. Jeśli nie zauważamy stagnacji, wtedy lepiej nie zmieniać jej składu osobowego. Tym, którzy się buntują – zmieniać, wiele razy, dopó-

ki nie znajdziemy optymalnego rozwią- zania.

Więźniowie powinni zatem wywie- rać na siebie pozytywny wpływ.

Kiedyś jeden z buntowniczych ska- zanych w jednej chwili nam „zniknął”

– wyciszył się, uspokoił. Tak dobrze dobraliśmy mu towarzysza. Buntow- nik słuchał innego skazanego, który okazał się dla niego autorytetem.

Pewnego dnia służba ochronna po- prosiła o zweryfikowanie osadzenia, i niestety, po rozdzieleniu tych dwóch – skazany powrócił do dawnych zwy- czajów i znowu stał się agresywny.

Jak należy pracować z dożywotnimi?

Przede wszystkim trzeba dla każde- go opracować indywidualny program, przez wychowawcę i psychologa.

Ważny jest bezpośredni, częsty kon- takt. I rzeczowe rozmowy o proble- mach. Jeśli więzień mówi, że chce pracować, ponieważ ma zobowiązania finansowe, to dla nas informacja – on chce zorganizować sobie jakoś czas i pomóc komuś. Wychowawca mający zbyt dużo więźniów nie jest w stanie widzieć problemów wszyst- kich. Dlatego służba więzienna po- winna być etatowo wzmocniona. Że- by nie dochodziło do takich sytuacji, że wypuszczamy po 25 latach pedo- fila, który nie był leczony w więzie- niu i nie przeszedł terapii. Wegetował w kolejnych celach przez te lata, po- zostawiony sam sobie, nie miał pra- cy, wszyscy o nim zapomnieli, a obu- dzili się na sam koniec kary – kiedy było za późno na jego leczenie. Taki człowiek po wyjściu z zakładu karne- go stanowić będzie poważne zagroże- nie dla społeczeństwa.

Są też tacy, którzy odrzucają wszyst- ko, każdą ofertę złożoną z naszej stro- ny. Są wrogo nastawieni do wszelkich struktur, liczy się tylko podkultura więzienna i przez 25 lat nie wykażą skruchy. Oni też stanowią zagrożenie i niewiele da się z nimi i dla nich ro- bić. Ale trzeba próbować. Namawiać do udziału w systemie programowe- go oddziaływania (w Nowogardzie tylko dwóch dożywotnich zgodziło się na to). A jeśli zechcą – na początku da- wać im jak najprostsze zadania (tak proste, aż będzie się śmiał), potem śrubeczkę podkręcamy, i w końcu po- jedziemy na jednym wozie, w tym sa- mym kierunku. Najchętniej wprowa- dziłbym dla nich e-learning, nauka rozwija osobowość, zmusza do myśle- nia o czymś więcej niż o karze.

Co z rodzinami, jak one odbierają wy- rok dożywocia?

Przeważnie, na początku, gdy do- wiadują się o dożywociu – zostawia- ją skazanego. Nie chcą się przyznać, że mają w rodzinie takiego zwyrod- nialca. Jeżeli ktoś zostaje skazany na 25 lat – wtedy trochę lepiej to wy- gląda. Rodzina długo nie może mu wybaczyć, ale potem wraca i nawią- zuje kontakt. Bywa, że od początku pomaga. Natomiast z czterech więź- niów dożywotnich w Nowogardzie tylko jeden ma dziś widzenia.

zdjęcie Piotr Kochański

FORUM PENITENCJARNE nr 01 (152), styczeń 2011

7

DOŻYWOCIE

(8)

DOŻYWOCIE

Jest najlepszym z więźniów. Wpaso- wał się, wtopił w tło. Jak kolor zielo- ny w żółty. Ma na imię Wiesław. Wie, że całe życie spędzi w zakładzie kar- nym. Dostał dożywocie.– Pogodził pan się z tym? – A mam jakieś wyjście?

– odpowiada krótko, zdawkowo, bardzo konkretnie.

Pytam: wyrok to kara? – Umownie tak można powiedzieć, ale ja wyrok traktuję nie jako karę, tylko wyelimi- nowanie ze społeczeństwa. – Wyrok nie jest karą za okrutne czyny, których pan dokonał? – dopytuję. Myśli, waha się:

– … raczej poniesienie konsekwencji za swoje czyny.

Co zrobił? Napadał na siedemdziesię- cio pięcio letnie staruszki, obezwładniał je, kneblował im usta. Siedem kobiet zmarło w wyniku przesunięcia sztucz- nych protez. Udusiły się. Koledzy w tym czasie rabowali. Wiesław tłuma- czy, że kneblował je, ale nie zamierzał zabijać. Dowiedział się, że siedem z nich nie żyje przy zatrzymaniu.

Sprawiedliwe, że dostał dożywocie?

– Na pewno. Ale sam nie ukarałby sie- bie w ten sposób. Gdyby miał taką moż- liwość, to na pewno by tutaj nie sie- dział. Mówi o rozwiązaniu ostatecznym.

Nie pamiętam dzieciństwa

Takich skazanych na dożywocie, jak Wiesław, przebywa w więzieniu w Sztumie więcej. Jest ich tutaj najwię- cej, biorąc pod uwagę wszystkie polskie jednostki penitencjarne. Czternastu.

Najpewniej nie warto wymieniać ich imion. – Zostałem schowany do piwni- cy i niech tak zostanie – mówi Zbi- gniew.

Jednak wertując ich akta nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wcale nie mu- siało tak być. Kiedyś byli dziećmi. Wie- sław na przykład chciał zostać kierow- cą tira. Wtedy nie chciał być morder- cą. Ciężko bił go ojciec za najmniejsze przewinienia. Bił czym popadło. Ręką, pasem, kablem, paskiem klinowym od ciągnika. Wszelkie winy, wszelkie zło były jego. Pierwszą kradzież zaliczył w drugiej klasie szkoły podstawowej, miał wtedy dziewięć lat, ukradł klase- ry ze znaczkami, które sprzedał przy- szłemu dzielnicowemu. Za pieniądze kupił ciastka i słodycze.

Inny skazany na dożywocie, Krzysz- tof K. chciał, będąc dzieckiem, poma- gać innym ludziom. Otrzymał tak wy- soki wymiar kary za zabójstwo ze szcze- gólnym okrucieństwem dziewczyny i jej matki – lekarki. Od najmłodszych

lat zostawał sam w domu. – Matka by- ła zaganiana, nie było czasu dla mnie, żebym mógł powiedzieć: mama, mam kłopot. Zawsze coś innego było ważne, albo dyżur za kogoś, albo inne spra- wy. I praktycznie byłem sam w domu.

A tato pił. Jak ojciec wychodził, bardzo długo nie wracał. To, że ojciec pił spra- wiło, że rodzice się rozwiedli.

A kiedy Krzysztof był sam, wtedy szedł do wujka, byłego więźnia, który w sztumskim zakładzie karnym – tym samym, co siedzi dziś Krzysztof – od- był karę 25 lat pozbawienia wolności.

U wujka w mieszkaniu poznał środowi- sko przestępcze. Szybko przestał być święty. Miał może siedem lat jak zaczął wąchać klej. Ćpał, chlał, łykał relanium popijając piwkiem. – Wyjmowałem mamie z portfela, bo brakowało na nar- kotyki, wylądowałem na pogotowiu opiekuńczym, gdzie popełniłem pierw- sze poważne przestępstwo, okradłem jedenaście kiosków z kolegami, zrobi- liśmy sobie taki maraton.

Artur F., który w dniu swoich urodzin wypchnął dziewczynę z pociągu, w chwili przestępstwa miał 22 lata.

– Chciałem kogoś okraść, zdobyć pie- niądze, żeby się zabawić, pochodzę z biednej rodziny i nigdy nie miałem wyprawianych urodzin. Wychowywał się bez ojca. Był otyły od dziecka. Bar- dzo często biła go niewidząca matka.

– Miałem napuchniętą, czerwoną, na- brzmiałą skórę, zdarty naskórek… bar- dzo bolało. We mnie rosła agresja, złość, bunt. Czułem żal, bo brat nigdy nie dostawał. Byłem tym najgorszym z rodziny, wszystkiemu win- ny. I w pewnym sensie Artur to udo- wodnił. Dostał dożywocie.

Chciałem być dobrym gangsterem

Mordercy ze Sztumu mają wspólne doświadczenie – nieudane dzieciń- stwo. – Często byli zaniedbanymi dziećmi, które szukały poczucia bezpie- czeństwa wśród rówieśników, a wiado- mo koledzy nie zawsze dają dobre wzorce – ocenia Dorota Błaszczyk, psy- cholog z oddziału terapeutycznego.

Artur wiele robił, aby zyskać sympa- tię kolegów. Kradł ciuchy ze sklepów, wynosił zegarki ze straganów na ryn- ku. – Chciałem być dobrym gangsterem i mieć dużo pieniędzy – opowiada. I tak się żyło. Palenie, narkotyki, alkohol, no- wi koledzy, którzy brali, poznawanie kolejnych, którzy kradli. Zajmowanie się wymuszaniem pieniędzy od ludzi na ulicach, w pociągach, na dworcach.

Mieli po kilkanaście lat, nie chodzili do szkół albo zostali z nich wyrzuceni.

Podobało im się to życie. – Człowiek był, by go okraść, zabrać mu pieniądze, oszukać. Przestało się liczyć życie in- nych ludzi – mówi Artur.

– Nie pamiętam dzieciństwa. Zawsze byłem dorosły. Mając osiem, dziewięć lat jak dorosły pracowałem. Byłem do- datkową siłą napędową na gospodarce.

Nie miałem zabawek – opowiada Zbi- gniew B., skazany na karę śmierci, po- zbawiony praw publicznych za za- wsze, jeden z pierwszych więźniów w Polsce z dożywociem, po zamianie z kary śmierci. Zamordował koleżankę i jej matkę, w chwili popełnienia prze- stępstwa miał 20 lat. Zbrodni dokonał na przepustce.

„Działając w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia, zadał Marii G. sze- reg ciosów nożem w szyję i klatkę pier- siową, powodując rany kłuto-cięte z przebiciem ściany lewej komory ser- ca, powodując masywny krwotok i zgon Marii…” – czytamy w wyroku z lute- go 1996 r. Sądu Wojewódzkiego w El- blągu.

Dziś mówi, że wie jak wygląda śmierć i nie boi się jej. – Serce się za- trzymuje, przestaje bić i koniec, za- trzymują się funkcje życiowe człowie- ka, nie ma ostatniego tchnienia – jak na filmach – ani pożegnania. Człowiek pada i jest po wszystkim – opisuje.

Sam nie chciałby jednak umierać tu- taj, zamknięty. – Byle gdzie, aby być wolnym. Na śniegu, pod mostem, al- bo rzucić się do wody... i żeby nikt te- go nie widział.

Tych historii jest czternaście. Trochę innych, trochę podobnych. Życie ich wiodło przez podobne przystanki: nie- udane dzieciństwo, zły wpływ kolegów, narkotyki i alkohol, kradzieże, zabój- stwo lub zabójstwa dokonane w bestial- ski sposób. Spotkali się na wspólnym, ostatnim przystanku – dożywocie.

Pod adresem: Zakład Karny w Sztumie, ul. Nowowiejskiego 14. Nie są w wie- zieniu pierwszy raz.

Wyrok: dożywocie

Wyrok dożywocia spada na człowie- ka jak ciężka bomba. Ale on przeży- wa ten „zamach”, cudem żyje. Jak da- lej żyć? W zamknięciu do końca swo- ich dni? Po wyroku ogarnia człowie- ka potworna samotność. – Na począt- ku dopadła mnie nieodparta chęć tłu- maczenia tego zdarzenia, usprawiedli- wienia, próbowałem naprawić niena- prawialny fakt (bo ofiary już nie ży- ją) i pozbyć się poczucia straszliwej winy w środku – wyznaje Zbigniew, który zadźgał nożem koleżankę i jej matkę.

Stoi przed kratą. Czeka aż mu otworzą. Ręce ma wyprostowane, splecio- ne w koszyczek. Jest cierpliwy – powie ktoś. Ale nie. On trwa. Po prostu stoi. Aż mu otworzą.

Urodziłem się,

żeby w więzieniu siedzieć

(9)

9 DOŻYWOCIE

– W pierwszym okresie po wyroku więźniowie przeżywają fazę buntu – tłumaczy Krzysztof Wojewoda, kie- rownik penitencjarny ze Sztumu – Trzeba nieustannie mieć ich na oku, bo mogą zrobić sobie krzywdę.

– Miałem w więzieniu trzy próby sa- mobójcze, podcinałem sobie żyły, wie- szałem się, samookaleczałem. Wiedzia- łem, że jestem chory na wirusowe za- palenie wątroby typu C i kiedy usłysza- łem wyrok dożywocia, wydany w ma- jestacie prawa, pomyślałem, że nie do- ciągnę w więzieniu do dwudziestu pię- ciu lat, aby móc starać się o warunko- we zwolnienie. Siedzenie, wegetowa- nie i oczekiwanie na co? Że coś się zmieni? Wątpliwa sprawa – mówi Krzysztof.

Jak jazda tramwajem

– Myśli się przez pierwsze pięć lat.

Potem są następne lata – tłumaczy Zbi- gniew, który przesiedział już pra- wie 29 lat. Pobyt w więzieniu staje się jak jazda tramwajem, ludzie po drodze wysiadają, a ty ciągle jedziesz dalej. In- ni więźniowie są zupełnie obcymi ludźmi, każdy ma własne przemyślenia, znalazł się tu z innych powodów, niż ty.

A tramwaj jedzie dalej. Wewnątrz człowiek jest zły, nie jest w stanie ni- czego zmienić. Pozbawiony jest wolno- ści. Je na dzwonek, wszystko na bacz- ność, karzą mu, nic nie ma. A tramwaj jedzie dalej…

– Marzenia były kiedyś, a teraz raczej marzeń nie ma żadnych – mówi Wie- sław. A cel w życiu? – Można żyć i bez celu. Tak prezentuje się pogodzony z wyrokiem zabójca. – Boga nie ma.

Świat powstał sam z siebie. W moim przypadku trudno mówić o jakiejś wartości. Nawet jeśli kiedyś była, to dziś nic nie ma sensu. A co mogłoby się stać wartością, gdyby życie potoczyło się inaczej? – Miłość, zaufanie do dru- giego człowieka, wiara w ludzi… Ale tego nie ma.

Zdarzają się też głębokie nawrócenia.

– Często więźniowie z długimi wyroka- mi pierwsze o co proszą, to o biblię – mówi jeden z oddziałowych.

– Jeśli chcesz pomodlę się za ciebie – powiedział do Artura pewnego dnia inny więzień, zielonoświątkowiec. Ar- tur zgodził się, tamten położył jedną dłoń na jego barku, a drugą na głowię i modlił się, modlitwą prosto z serca.

Od tamtej pory Artur wierzy w Jezusa.

Faza poprawnego więźnia

Artur, Wiesław, Zbigniew, Krzysztof i inni skazani na dożywocie ze Sztumu są w tej chwili w fazie tzw. grzeczne- go więźnia (oprócz dwóch braci, przy- wiezionych w zeszłym tygodniu na od- dział dla więźniów niebezpiecznych – ci dwaj przez personel więzienny są jesz- cze nierozpoznani). Ułożeni, podporząd- kowani, wiedzą, co mogą, są dobrze przystosowani. – To najlepsi więźnio- wie w tej chwili – chwali ich Szot, kie- rownik ochrony.

– Po tylu latach trzeba im dać zaję- cie – mówią wychowawcy. Zajęcie staje się treścią ich dnia codziennego.- Staram się jak najmniej myśleć, mam jakieś swoje zajęcia i jakoś leci. Pracu- ję odpłatnie na pralni, od czterech lat, pięć godzin dziennie. Robi się różne rzeczy, szkatułki na przykład w celi – mówi Wiesław.

Dla Artura, „który pokochał Jezusa”, najważniejsze jest teraz zmieniać swo- je życie na lepsze. Chce się uczyć.

– Po co ci to, ty masz dożywocie – in- ni więźniowie śmieją się z niego. On wtedy odpowiada: – Mam dożywocie, ale to nie znaczy, że moje życie jest przekreślone. Tutaj w więzieniu, mo- je życie dopiero się zaczęło, od momen- tu nawrócenia. Teraz dopiero uczę się żyć, mój kręgosłup moralny jest budo- wany, doświadczam miłości.

– My mordercy, z długimi wyrokami, nie myślimy pod kątem dnia dzisiejsze- go, ale z jakimś wyprzedzeniem, łapie- my jakiś cel, bo bez tego umrzemy al- bo będziemy nieobliczalni – mówi Krzysztof, który w więzieniu pisze i maluje. Praca go pochłania, ma pół dnia zajęte.

Ten cel, dla którego warto ruszyć się z więziennej pryczy podpowiadają im wychowawcy, psycholodzy, kierowni- cy działów, oddziałowi, dyrektorzy, ka- pelani więzienni. I właściwie każdy funkcjonariusz lub inna osoba, która staje na drodze takiego skazanego mo- że stać się dla niego inspiracją do pod- jęcia wysiłku edukacji, czy pracy.

– Nie jestem tu sam – mówi Zbigniew.

– Funkcjonariusze. Bez nich nic się tu- taj nie dzieje. Oni nie stoją jak krze- sełka. Oni decydują o wszystkim. Ja tutaj nie jestem głównym bohaterem, tylko statystą, więźniem numer tam któryś na ponad tysiąc w sztumskim więzieniu.

Światełko nadziei

Krzysztof z powodu chorej wątroby nie wierzy, że kiedykolwiek wyjdzie na wolność. Nie doczeka jej, w więzie- niu umrze. Uważa, że kara dożywocia to męczarnia, wolałby karę śmierci, a byłaby lepsza nawet eutanazja.

Po tych słowach płacze. Dał słowo ma- mie, że nie zrobi sobie nic złego dopó- ki ona będzie żyła. Boi się jednego naj- bardziej: że znowu kogoś zabije.

Zwykle rodzina odwraca się od oso- by skazanej na dożywocie. – Poumie- rali – mówi Zbigniew pytany o najbliż- szych, siedzi od prawie 29 lat w kry- minale. – Odwiedzali i przestali.

W 2017 roku nabędzie uprawnienie do warunkowego przedterminowego zwolnienia (po 35 latach od wyroku).

To już całkiem niedaleka przyszłość.

Ale który sędzia zdecyduje się na taki gest udzielenia warunkowego zwolnie- nia?

Artur: Mam w sobie pragnienie wolności, każdy człowiek, choć z ta- kim wyrokiem jak mój, je ma. Nie wiem czy kiedykolwiek dostanę taką szansę, czy dożyję, albo coś zrobią z moim wyrokiem. Liczę na to, że tak.

Chociaż moją nadzieją jest Bóg, gdy- by nie on nie rozmawialibyśmy dzisiaj.

Byłbym potępiony, czyli, jak mówi Bi- blia – wiódłbym życie w piekle. Artur całe życie się bał. Bał się bić, zawsze to on był bity, bał się jechać do nie- znanego miasta, bo się zgubi. Mówili do niego: jesteś głupi, do niczego się nie nadajesz. A kiedy żalił się, że od- bierze sobie życie, odpowiadali: kto cię będzie żałował?

Agata Pilarska-Jakubczak zdjęcie Piotr Kochański

FORUM PENITENCJARNE nr 01 (152), styczeń 2011

(10)

RESOCJALIZACJA

M

ając 34 lata Franciszek S. został skaza- ny – za zabójstwo. W nocy 27 maja 1985 r.

włamał się w celach rabunkowych do jednego z mieszkań i tam zabił śpiące mał- żeństwo. – Pracowałem w budowlance, ale utraciłem pracę, gdyż posądzono mnie o kra- dzież. Ponieważ nie mogłem znaleźć nowej, szlajałem się po ulicach, by zdobyć parę gro- szy na przeżycie. Wiadomo, związałem się z ludźmi mającymi kryminalną przeszłość – wspomina swój powrót na przestępczą ścież- kę (wcześniej siedział za pobicie). – Zapropo- nowali domową „dziesionę”, czyli skok rabun- kowy na dom, w którym miało nikogo nie być.

Pewnej nocy, po wypiciu kilku piw, zrealizo- waliśmy swój plan. Biegaliśmy po pokojach.

Kolega wbiegł do sypialni. Niestety, w środ- ku było małżeństwo. Słyszałem uderzenia – re- lacjonuje, choć bardzo niechętnie, jak doszło do tragedii, upierając się jednocześnie, że to nie on był sprawcą. – Jedna osoba zmarła na miejscu, druga w szpitalu. Wspólnicy na- ciskali bym wziął to na siebie. Przekonywali, że byłem już w kryminale za pobicie, dosta- nę mały wyrok, a oni mi to wynagrodzą. Póź- niej wszyscy zeznawali przeciwko mnie.

Twierdzili, że mam skłonności do bicia, a po alkoholu to już lepiej się do mnie nie zbli- żać, taki jestem agresywny.

Skazany na śmierć

Sąd nie miał jednak wątpliwości co do wi- ny Franciszka S. i nie okazał mu żadnej lito- ści. Wymierzył najwyższą z kar – karę śmier- ci. W opinii sporządzonej 10 stycznia 1986 r.

po wpłynięciu wyroku skazującego, wycho- wawca napisał w aktach cz. B: „Skazany nie jest tym faktem zaskoczony. Twierdzi, że spo- dziewał się takiego wymiaru kary. Nie będzie w przyszłości czynił starań o prawo łaski. Jest pogodzony z utratą życia (....). Twierdzi, że okres do wykonania kary wykorzysta na prze- analizowanie swego trybu życia. Nie będzie protestować autoagresywnie. Twierdzi że nie ma to sensu (…)”

– Czułem się wtedy jak w jakimś amoku – wspomina pierwsze dni po wyroku Franci- szek S. – Gdy rozmawiał ze mną wychowaw- ca czy psycholog, zachowywałem się jak głu- choniemy. Jak wchodził do celi funkcjonariusz, momentalnie robiłem się mokry. Myślałem, że to już koniec, że prowadzi mnie na egzekucję.

Tej ciszy na korytarzu, to nigdy nie zapomnę.

Było słychać jak pająk po ścianie przechodzi.

A nóg, to w ogóle nie czułem.

Do stracenia Franciszka S. jednak nie do- szło. W listopadzie 1986 r. Sąd Najwyższy, w wyniku złożonej przez obronę rewizji, uchy- lił wyrok i przekazał sprawę prokuratorowi w celu usunięcia istotnych braków postępo- wania przygotowawczego. Gdy przekazano tę informację zainteresowanemu, nie uwierzył.

– Sądziłem, że kłamią mnie, bym sobie cze- goś nie zrobił. Jednak i tym razem sąd uznał Franciszka S. winnym i wyrok utrzymał w mocy. Odwołanie obrony nie pomogło. Jed- nak i tym razem skazany uniknął egzekucji.

A to za sprawą rewizji nadzwyczajnej wnie- sionej przez prezesa Sądu Najwyższego.

Wyrok zmieniono na 25 lat pozbawienia wolności. Wkrótce też przeniesiono go z gdań- skiego aresztu do Zakładu Karnego w Koro- nowie, co jak sam dziś przyznaje, mocno go odmieniło. Po latach docenia zwłaszcza atmos- ferę panującą w koronowskiej jednostce, po- dejście funkcjonariuszy do więźniów i dobry wpływ na skazanych, pomoc w otrzymaniu pracy. – Jeden z oddziałowych tak mnie po- cieszał: „Nie martw się Franek, ja też całe dnie spędzam w więźniami” – wspomina osadzo- ny. – Zbiegło się to z przemianami jakie za- szły w Polsce, w tym w więzieniach. Dla więź- niów stały się dostępne radia i telewizory, za- kupy. To był szok. Koronowo było dla mnie jak dom wypoczynkowy.

W 1997 r. Franciszka S. przetransportowa- no do ZK Sztum i jak twierdzi sielanka się skoń- czyła. Przeniesienie, jego zdaniem, spowodo- wane było podpadnięciem administracji.

– Po pierwsze, zbyt głośno domagałem się wyż- szej płacy. Po drugie dyrektor twierdził, ze zno- wu jestem w akcji, bo inni traktują mnie jak króla – tłumaczy. – W Sztumie rygor wyparł wcześniejszy luz, a u mnie znowu pojawiło się przygnębienie i stres.

Ponownie „odżył” dopiero z chwilą przewie- zienia do Starego Bornego w lipcu 2008 r.

Otwarte cele, dużo większa swoboda ruchu, możliwość pracy. – Najpierw sprzątałem po- mieszczenia w budynku administracji. Czułem się dowartościowany – nie kryje. – Ja z takim wyrokiem, pomiędzy urzędnikami, bo tak moż- na traktować funkcjonariuszy z biura. W jesz- cze większym szoku byłem, gdy zaproponowa- no mi pracę na zewnątrz w przywięziennej oczyszczalni, i to bez konwojenta! Zrozumiałem, że administracja ufa mi, że nie dam nogi za pas.

Wolność moja kochana

Pytany przed wyjściem na wolność, jak po- radził sobie psychicznie z tak długą odsiadką, odpowiada, że starał się nie myśleć o wyjściu.

– Nie liczyłem dni, nie rozmyślałem, co będę robił jak wyjdę. Żyłem z dnia na dzień. Zanie- chałem kontaktów z rodziną z własnej woli.

Sam poprosiłem by do mnie nie przyjeżdżali, bo przede mną kupę lat odsiadki. Franciszek S. przyznaje, że z przekazów telewizyjnych czerpał informacje o kolosalnych przemianach ustrojowych, gospodarczych i politycznych do jakich doszło w kraju podczas jego pobytu za kratkami. Uzupełniał je rozmowami z osa- dzonymi, którzy dopiero co trafili do więzie- nia lub przebywali na przepustkach. Jemu te ostatnie nie były bowiem dane. Pytał o wszyst- ko, nawet o takie sprawy, jak poruszanie się po supermarkecie, czy przejście przez pasy z sygnalizacją świetlną.

– Zmiany są ogromne, ale wierzę, że będzie wszystko dobrze – odpowiada wymijająco na pytanie o swoje losy po wyjściu za bramę więzienną. – Na pewno na krótko pojadę do jed- nego z braci. Jak mnie przyjmie otoczenie? Nie zastanawiałem się nad tym. Teraz dochodzi do tylu przestępstw, więc może nie będą na mnie zwracać uwagi. Z byłą żoną nie zamie- rza się kontaktować, ale z córkami już tak. Po- stara się znaleźć pracę, choć zdaje sobie spra-

wę, że z takim bagażem, będzie to bardzo trud- ne. Ma też silne postanowienie, że nie sięgnie po alkohol, bo nie chce wrócić do więzienia.

– Zaczyna się bardzo niewinnie. Najpierw kie- liszek na jedną nóżkę, później na drugą i za chwilę nie panuję już nad sobą – nie kry- je. – 25 lat nie piłem, to i kolejne wytrzymam.

Jestem otwarty w kontaktach z ludźmi, staram się myśleć pozytywnie. W celach przebywałem z różnymi osobami i nigdy nie dałem się zła- mać. Mam nadzieję, że na wolności dam so- bie radę, a jak będzie, to czas pokaże...

Obawy i to duże

Dagmara Lewińska, starszy psycholog Za- kładu Karnego w Starem Bornem, twierdzi, że bardzo trudno jej prognozować, jakie będą dal- sze losy Franciszka S., ponieważ nie korzystał z jej pomocy, gdyż tego nie chciał. – Z rozmów z wychowawcami wiem, że był to osadzony bezproblemowy – stwierdza. – Nie miał żad- nych oczekiwań od administracji jednostki, na nic się nie skarżył. Mam jednak duże oba- wy o jego los. Minione 25 lat spędził przecież za kratami. Z wyjątkiem ostatniego okresu, gdy pracował w oczyszczalni, nie opuszczał murów zakładu. Przez ćwierć wieku nie miał styczno- ści z pieniędzmi. Niepokojące jest to, że nie utrzymywał kontaktów z rodziną czy przyja- ciółmi. W więzieniu wszystko podane miał na tacy, my za niego tak naprawdę myśleli- śmy. Nie mogę sobie wyobrazić jak teraz mo- że odnaleźć się w tak bardzo zmienionej rze- czywistości. W dniu, w którym wychodził na wolność, zwierzył mi się, że bał się, gdy zo- stał skazany na śmierć oraz teraz, gdy ma opu- ścić jednostkę. Obawiam się, że może wyrzą- dzić komuś krzywdę, tylko po to, by z powro- tem wrócić do więzienia. Tu bowiem miał po- czucie bezpieczeństwa.

Krzysztof Rupik, kierownik działu peniten- cjarnego borneńskiego więzienia, przyznaje, że kilkakrotnie próbował nakłonić Franciszka S., by odnowił kontakty, chociaż korespondencyj- ne, z bratem. – Na przykład w okolicy świąt proponowałem mu, żeby wysłał kartkę z ży- czeniami. Chociaż zapewniał, że to zrobi, mam wątpliwości, czy tak się stało. Skazany był za- mknięty w sobie. Próbowałem, go podpytać, czy po latach ma wyrzuty sumienia. Wówczas reagował nerwowym uśmiechem i szybko zmieniał temat.

Kierownik ma też wątpliwości, czy Franci- szek S. nie trafił zbyt późno do jednostki ty- pu półotwartego. Dlatego zaraz po przyjęciu do Starego Bornego, podjęto starania, by skie- rować go do pracy, by zobaczył trochę świa- ta na zewnątrz, zaczął zarabiać pieniądze, ko- rzystał z wypiski. – Chociaż odpokutował 25 lat, podejrzewam, że tak naprawdę nie chce on do swojej świadomości dopuścić, że zamor- dował dwoje ludzi i przez cały czas broni się przed tą myślą – uważa kierownik.

W trosce o przyszłość osadzonego po wyj- ściu na wolność i obawy, że może nie pora- dzić sobie w mocno odmienionym świecie, pro- ponował mu nawet pobyt w ośrodku pod War- szawą, który pomaga byłym więźniom w przy- stosowaniu się do życia, po opuszczeniu wię- ziennej celi. – Nie był tym jednak kompletnie zainteresowany – dodaje. – Twierdził, że da sobie radę. Nie wiem jednak, czy utrzyma się na wolności – powątpiewa Krzysztof Rupik.

tekst i zdjęcie Robert Trembowelski Z ostatniej chwili:

Dostałem właśnie potwierdzoną z policji in- formację o byłym skazanym Franciszku S, bo- haterze materiału. Niestety, popełnił samobój- stwo. Powiesił się w lesie położonym w oko- licy, którą podał jako miejsce, do którego się udaje po wyjściu na wolność.

Robert Trembowelski

– Dzisiaj otwierają się przede mną drzwi do nowego życia – mówił z na- dzieją Franciszek S. chwilę przed opuszczeniem murów więzienia w Sta- rem Bornem. Chociaż krył się z emocjami jak mógł, widać było, że buzują w nim, jak wulkan przed wybuchem. Trudno się było temu dziwić – wkrót- ce miał smakować wolność po spędzeniu za kratami 25 lat. Tym bardziej, że trafiał do więzienia z przekonaniem, że nie wyjdzie z niego żywy.

Ćwierć wieku w celi

(11)

FORUM PENITENCJARNE nr 01 (152), styczeń 2011

RESOCJALIZACJA

11

– Jestem recydywistą, siedziałem w Sztumie, Rzeszowie, Łowiczu, Gdań- sku, Radomiu i wielu innych zakładach karnych. Nie wiem, co to znaczy reso- cjalizacja – stara się uczciwie i szcze- rze mówić o sobie. W więzieniu prze- czytał dużo książek, chodził na terapię i zajmował się sobą, miał czas na prze- myślenia. Jak się żyje w kryminale?

– Kiedy zamknie się 20 szczurów w jednym słoiku, wiadomo co robią – rzuca Łukasz, i dodaje: – Więzienie w skrócie to cyrk i piekło, psychiczne piekło. Mimo tej całej nowoczesnej tech- nologii (telewizory, dvd), która weszła do zakładów karnych wraz z demokra- cją – opowiada młody mężczyzna.

Jest niewysoki, wygląda dobrze, ma niezniszczoną narkotykami twarz. Tłu- maczy, że w więzieniu zawsze znajdzie się ktoś, kto ma przerośnięte ego i chce rządzić resztą. Istnieje ściśle określona hierarchia. Kiedy był na jej szczycie nie doświadczał bólu. Szybko nauczył się czytać w myślach, wie kie- dy ktoś kłamie lub źle mu życzy.

– W kryminale wiele zależy od tego, skąd jesteś – kontynuuje Łukasz. – Nikt nie lubi na przykład warszawiaków, ko- jarzą się z mafiosami mokotowskimi, a ja jestem przecież normalny. Dlate- go wchodząc pierwszy raz do celi Łu- kasz mówił: jestem z Grochowa. To by- ła jego strategia, nikt się go wtedy nie czepiał, unikał szykan. Działało na pe- wien czas.

– Na wolności można pójść do domu i od wszystkiego się odciąć – mówi by- ły narkoman. – W więzieniu od innych

nie uciekniesz. Chyba że z discmanem na pryczę. Zakładasz klapki na uszy i zamykasz oczy. Albo ćwiczysz, aby po- zbyć się nadmiaru energii. Łukasz po wieloletnim pobycie w więzieniu trzech rzeczy nie życzy najgorszemu wrogowi: więzienia (właśnie), szpitala, i cmentarza (jego kilkunastoletni kole- dzy z osiedla leżą na cmentarzu).

Jedno wielkie cmentarzysko

Łukasz wspomina przeszłość. Mrocz- ny świat. Dni i noce przeżyte na kra- wędzi zła, łamanie zasad, rujnowanie zdrowia: – Bawiłem się, kradłem, han- dlowałem substancjami zmieniającymi świadomość, ćpałem. To było całe moje życie. Innego nie znałem. Naćpa- ny nie widział słońca, rosy na liściach, nie słyszał ptaków. Liczyła się jak naj- większa sprzedaż narkotyków i ćpanie.

Jego kumple z osiedla dziewiętnaste- go roku życia nie dożywali, jeden wpadł pod tramwaj, ktoś się powiesił, szeregiem szli na cmentarz.

– Kiedy w 1997 roku wjechałem do za- kładu karnego ważyłem 49 kg, tak zja- dły mnie narkotyki – wspomina. – Męż- czyzna musi ważyć więcej niż worek ce- mentu, powiedział ktoś do mnie i wpi- sał do więziennych akt: waga 50 kg. Nie chcę już tak wyglądać. Nie chcę już sie- dzieć w celi, patrzeć w lustro i widzieć kolejną zmarszczkę czy siwy włos.

W więzieniu lata lecą, a ludzie stają się coraz głupsi. Większość z nas leży na pryczach i patrzy w sufit.

Kiedy siedział zmarła jego babcia i dziadek z którymi mieszkał jako

dziecko. Matka już dawno wyskoczyła z okna. Nie miał do kogo wrócić kiedy otworzyła się więzienna brama. Powrót był bolesny. – Na wolności jest nowy czas, inny, ale nie zawsze łatwiejszy – podkreśla Łukasz.

Trudna jest wolność

Gdy człowiek przesiedzi w więzieniu dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat, lub więcej, i w końcu wychodzi na wolność, to tak naprawdę idzie w nieznane.

Na drogę dostaje bilet i parę groszy do ręki, 15 min rozmawia z nim psy- cholog, potem jest wolność. Człowiek, który był uwięziony kilkanaście lat i nie dysponował sobą – często nie wie na- wet tego, jak operować pieniędzmi.

Dziwi się, że w Warszawie jeżdżą tram- waje z telewizorami i informują o przy- stankach.

Szczęśliwie, Łukasz miał mieszkanie komunalne po krewnych. – Gdyby nie to pewnie trafiłbym do schroniska brata Alberta – mówi. Nieszczęśliwie, mieszkanie było zadłużone, prąd odcię- ty. Nie miał pieniędzy, żeby wyrównać dług. Mógłby łatwo rozwiązać ten pro- blem… wracając do kradzieży. Ale nie chce więcej kraść.

Pomaga mu kurator społeczny Jacek Dukaczewski. Jest przy nim, radzi jak napisać pismo o rozłożenie długu na raty, podpowiada, gdzie szukać pra- cy. – Główną barierą, którą musi poko- nać Łukasz na wolności jest mentalność ludzi, których spotyka na co dzień – ocenia kurator. – Ludzie wobec nie- go są nieufni, jest karany, po długolet- nim pobycie w więzieniu. Ale on jest wartościowym człowiekiem. Mógłby pracować w ośrodku pomocy z młodzie- żą i służyć swoim doświadczeniem ja- ko przestrogą.

Problemy finansowe Łukasza biorą się z braku pracy. Kto przyjmie go po dziesięcioletnim pobycie w więzie- niu? Kolejni pracodawcy na wieść, że siedział, odmawiają. Proszą o doku- ment poświadczający ostatnie miejsce pracy. A on przepracował zaledwie kil- ka miesięcy w życiu uczciwie, gdzie był zarejestrowany. W zakładach kar- nych ukończył mnóstwo kursów zawo- dowych, obsługę wózków widłowych, cieśli okrętowego, brukarza… – Co mam napisać w CV? Że jestem kucha- rzem po zakładzie karnym w Sztumie, gram na gitarze i umiem ładnie ma- lować? – pyta retorycznie. – Kogo to obchodzi! Ja wiem, sam sobie na to za- służyłem.

Nie piję, nie biorę

Każdy dzień bez narkotyku to małe zwycięstwo. Za wcześnie jednak mówić o wygranej. – Za pół roku mogę być w rynsztoku – mówi trzeźwo Łukasz.

Nie boi się więzienia, czuje się tam, jak ryba w wodzie, nawet lepiej niż na wol- ności. – Wiem, że dzięki piciu i ćpaniu będę się cofał, a teraz… biegam, ćwi- czę, chodzę do kościoła – mówi z uśmiechem. – Cieszę się z jakiejkol- wiek podjętej pracy, obecnie przy re- montach mieszkań. Mogę mieć kontakt ze starymi kumplami i dostęp do nar- kotyków, ale unikam ich. Bo wiem, że w każdej chwili mogę popłynąć…

A do więzienia nie chce wracać.

tekst i zdjęcie Agata Pilarska-Jakubczak

Mam na imię Łukasz, 36 lat, jedną trzecią życia przesiedziałem w więzieniu, jestem alkoholikiem i narkomanem, od pół roku na wolności, nie piję, nie biorę... – rozpoczyna, słuchają go studenci resocjalizacji z warszawskiej Wyższej Szkoły Nauk Społecznych „Pedagodium”.

Świadectwo

resocjalizacji

fot. Piotr Kochański

Referenties

GERELATEERDE DOCUMENTEN

Oprócz szkoleń koniecz- ne jest, żeby sprawowali oni stanowiska kierownicze krót- ko, przez kilka lat, i tylko dzięki wygranemu przez nich kon- kursowi.. – Wprowadzenie

W tym roku laureatem pierwszej nagrody w konkursie „Historia Żywa – Mo- ja Mała Ojczyzna – Moja Rodzina – Ja”, organizowanym przez koszaliński areszt, został

„Bon Ton”, gdzie emitowane są audycje do- tyczące istotnych spraw więziennictwa w po- wiązaniu z funkcjonowaniem chełmskiego wię- zienia. Artykuły i audycje zmieniały nasze

Jeżeli więc skazany właściwie udoku- mentuje kontakt z rodziną, potwierdzi, że będzie tam mieszkał po zwolnieniu, nie to- czy się wobec niego postępowanie karne i jest to

W ramach realizowania przez Zakład Karny w Łupkowie wspólnego przedsię- wzięcia polskiej i izraelskiej Służby Wię- ziennej „Tikkun-Naprawa”, więźniowie z tego zakładu oraz

Należy wyraźnie zaznaczyć, że Służba Medycy- ny Pracy oraz zakłady medycyny pracy (przy inspektoratach okręgowych) nie zajmują się leczeniem funkcjonariuszy – jest to

Wentylowane poprzez dyskretne otwory półbuty bez wątpienia podnosiły komfort pełnienia służby, szczególnie na oddziałach mieszkal- nych, gdzie – jak w jednym z

Urlopu wypoczynkowego udziela się w dni, które są dla funkcjonariusza dniami służby, zgodnie z obowiązują- cym go rozkładem czasu służby, w wy- miarze godzinowym