• No results found

Forum Forum penitencjarne penitencjarne

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Forum Forum penitencjarne penitencjarne"

Copied!
32
0
0

Bezig met laden.... (Bekijk nu de volledige tekst)

Hele tekst

(1)

12

grudzień 2010 nr 151, rok XIII ISSN 1505-2184

cena 2,50 zł

www.sw.gov.pl

Forum penitencjarne

Forum penitencjarne

Oby radości i rodzinne ciepło gościły przy wigilijnych stołach,

a Nowy Rok przyniósł wiele sukcesów

Oby radości i rodzinne ciepło gościły przy wigilijnych stołach,

a Nowy Rok przyniósł

wiele sukcesów

(2)

ISSN 1505-2184

„Forum Penitencjarne”

miesięcznik funkcjonariuszy i pracowników SW Redakcja:

ul. Wiśniowa 50 02-520 Warszawa e-mail: redakcja@sw.gov.pl

Maria Sodomirska, sekretariat, łączność z czytelnikami, msodomirska@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-66 faks (22) 640-86-67

Wydawca:

Centralny Zarząd Służby Więziennej Ministerstwo Sprawiedliwości ul. Rakowiecka 37a, 02-521 Warszawa

Zespół redakcyjny:

Krzysztof Kowaluk, redaktor naczelny, kkowaluk@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-65 Małgorzata Nowotny, sekretarz redakcji, mnowotny@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-68

Grzegorz Korwin-Szymanowski, gszymanowski@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-64

Aneta Łupińska, alupinska@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-64 Agata Pilarska-Jakubczak, apilarska@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-64

Łukasz Stec, lstec@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-68 Grażyna Wągiel-Linder, glinder@sw.gov.pl, tel. (22) 640-86-69

Piotr Kochański, fotoreportaż, fotoedycja, archiwum, tel. (22) 640-86-68

Rada programowa:

Artur Cyruk, kierownik DzP AŚ w Hajnówce

Ilona Dzieniszewska, wychowawca ZK w Wojkowicach Zbigniew Głodowski, przedstawiciel NSZZFiPW Maciej Gołębiowski, specjalista OISW w Poznaniu Waldemar Kowalski, emerytowany funkcjonariusz SW Tomasz Krajkowski, wychowawca ZK w Tarnowie Jacek Matrejek, dyrektor ZK w Tarnowie Mościcach Lidia Olejnik, dyrektor ZK w Lublińcu

Tomasz Pająk, oficer prasowy AŚ w Łodzi, kierownik DzP Edward Wasilewski, wykładowca COSSW w Kaliszu Bogusław Woźnica, dyrektor ZK w Białej Podlaskiej Michał Zoń, dyrektor Biura Prawnego CZSW Warunki prenumeraty: Miesięcznik kolportowany jest w systemie prenumeraty, którą przyjmuje redakcja. Cena prenumeraty rocznej 30 zł, płatne na konto: Centralny Zarząd Służby Więziennej 76 1010 1010 0401 5222 3100 0000 NBP o/o W-wa z adnotacją: „Forum Penitencjarne”. Reklama w „Forum Penitencjarnym”: Cała strona – 1500 zł.

+ 22% VAT; 1/2 strony – 1000 zł. + 22% VAT; 1/4 strony – 700 zł. + 22% VAT. Na stronach czarno-białych – 50% ceny. Ogłoszenia drobne – bezpłatne. Należność płatna prze- lewem na konto: Drukarnia Offsetowa ATU 66 1240 1095 1111 0000 0324 8115 PKO S.A. X o/W-wa, ul. Omulewska 27. Łamanie i druk: Drukarnia Offsetowa ATU, ul. Dzia- łyńczyków 21 i 21a, 04-495 Warszawa, tel./fax (22) 673-46-48, biuro@drukarniaatu.pl. Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów, adiustacji i zmiany tytułów na- desłanych materiałów. Nakład: 3000 egz. Numer zamknięto 25 października 2010 r. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca.

FORUM PENITENCJARNE Grudzień 2010 r.

OKŁADKA: fot. Piotr Kochański Z KRAJU

3 Bożenarodzeniowe życzenia Dla czytelników „ FP” od ministra sprawiedliwości i dyrektora generalnego SW 4 W służbie potrzebującym

Wyrazy uznania dla Janiny Wehrstein, działaczki

Stowarzyszenia Penitencjarnego ,,Patronat”

5 Kolęda na osiem głosów W rodzinnym domu dziecka por.

Andrzeja Chytły, wychowawcy w ozecie w Jabłonkach

14 Fajnie nazywać się tatusiem Wsparcie społeczne w readaptacji skazanych i przygotowanie do pełnienia ról społecznych po odbyciu kary – konferencja w Zakopanem 24 Przyspieszony powrót do

społeczeństwa Kto może skorzystać z

warunkowego przedterminowego zwolnienia

25 Przygotowanie do Kongresu w toku

Pod honorowym patronatem marszałka Sejmu RP Grzegorza Schetyny

27 List otwarty

Do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego w sprawie Przyzakładowej Przychodni Lekarskiej w CZSW TIKUN-NAPRAWA

6 Tikun wyzwolił dobrą energię Podsumowanie realizacji programu polskiej i izraelskiej Służby Więziennej

7 Lapidarium pamięci Odsłonięcie pomnika na

radomskim kirkucie, budowanego przez osadzonych z tutejszego AŚ

8 Ocalić od zapomnienia Program, który początkowo wzbudzał różne reakcje, przyniósł imponujące efekty DUSZPASTERSTWO

10 Faceci w czerni (z koloratką) Kapelani więzienni o swojej posłudze nie tylko od święta 13 Zagubiony dar wolności

Promocja najnowszej książki kapelana ks. dr. Kazimierza Pierzchały

ROZMOWA

12 Chcę człowieka wysłuchać Z ks. dr. Kazimierzem Pierzchałą, rzecznikiem prasowym duszpasterstwa więziennego, kapelanem w areszcie na warszawskim Służewcu, autorem książki

„Zagubiony dar wolności.

Osobowość ludzi uwięzionych”

MIJA ROK

16 Podsumowanie dokonań Służby W opinii dyrektorów Biur CZSW RESOCJALIZACJA

18 Nasze działania

Koncerty, akcje proekologiczne, przedstawienia teatralne, wolontariat w hospicjach…

20 Jak się wzbudza w Koszalinie Oddziaływania resocjalizacyjne w koszalińskim zakładzie karnym REFORMA SW

22 Legislacyjne drogowskazy Nowe zasady organizacji pracy penitencjarnej oraz zakresów czynności funkcjonariuszy i pracowników działów penitencjarnych i terapeutycznych HISTORIA

26 Więzienie pod Patronatem Jak wyglądały przedwojenne święta

32 Więzienie młodsze od Huty Dzieje Zakładu Karnego w Krakowie Nowej Hucie AKTUALNOŚCI

28 Święto Niepodległości Udział Kompanii Honorowej Służby Więziennej w obchodach Święta 11 listopada

28 Zasłużyliśmy na awans Ponad 700 funkcjonariuszy otrzymało awanse

PORTRET

30 Zapachy Wigilii

Pasjonat gotowania Daniel Kaczmarczyk, magazynier w AŚ na warszawskim Służewcu, poleca potrawy wigilijne SPORT

31 Pamiętamy Romana Smoka II Międzynarodowe Seminarium Technik Interwencyjnych i Samoobrony im. Romka Smoka Mijający rok to dla nas rok wielkich

zmian, rok reform, rok nowej ustawy.

Rok wyzwań. A w konsekwencji rok ciężkiej, wytężonej pracy.

– To ciężka praca nad likwidacją przeludnienia. Nowe miejsca dla więź- niów, polityka warunkowych zwolnień, system dozoru elektronicznego i inne działania wpłynęły na to, że możemy po- wiedzieć – udało się.

– To walka z powodzią. Czas wy- zwań. I w tym wszystkim ludzki wizeru- nek Służby. Ludzi, którzy stanęli na pierwszej linii pokazując, że Służba Więzienna to nie dozorcy i stróże, a świadomi funkcjonariusze, właściwie kierujący podwładnymi i podopieczny- mi. Semper paratus.

– To wdrożenie NoeNET. Widzę twa- rze zżymających się. Początkowo też by- łem sceptyczny. Tym bardziej, że wszyst- kie dane trzeba „wrzucić” – często po godzinach (sam to robiłem, to wiem).

Ale sądzę, że to się opłaciło. Efekty już widać. Oby również było widać szacu- nek i podziękowanie przełożonych dla tych, którzy to zrobili.

– To mniejsza liczba wypadków nad- zwyczajnych, „niepowrotów”, ucieczek.

To praca na wysokich obrotach. To do- świadczenie i konsekwencja.

– To większa liczba kursów, szkoleń, programów, nowatorskich form oddzia- ływań.

– To nowa wizja więziennictwa – re- forma. Nowe struktury (oddziały peni- tencjarne i grupy interwencyjne) już działają. Jak? – obserwujemy, nowe mundury – w testowaniu, nowe przepi- sy – wdrażane i modyfikowane. Wszyscy czekamy na efekty, by lepiej i lżej nam się pracowało. Bo chyba o to chodzi?

Czy ten rok dał nam satysfakcję i zado- wolenie? Oby tak. Wszystkim tego życzę.

fot. Piotr Kochański

(3)

FORUM PENITENCJARNE nr 12 (151), grudzień 2010

3 Kończący się 2010 rok był rokiem szczególnym dla polskiego więziennictwa. W życie weszła nowa, długo oczekiwana ustawa o Służbie Wię- ziennej, rozpoczęła się reforma polskiego syste- mu penitencjarnego. Był to czas wytężonej pra- cy i wielu obowiązków.

Głęboko wierzę, że ostatnie 12 miesięcy były dla Państwa zarówno w pracy jak i poza nią czasem obfitującym w radosne chwile.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz nad- chodzącego 2011 roku chciałbym Państwu zło- żyć najserdeczniejsze życzenia wszelkiej po- myślności.

Życzę Państwu oraz Państwa najbliższym, aby te Święta były czasem odpoczynku, radości i abyście spędzili je Państwo z tymi, na których najbardziej Wam zależy – z najbliższymi.

Proszę także przyjąć życzenia zdrowia, radości i szczęścia w nadcho- dzącym 2011 roku. Życzę Państwu, aby był to czas realizacji i satysfak- cji nie tylko w pracy, ale i poza nią.

M

Miin niisstteerr S Sp prra aw wiieed dlliiw wo ośśc cii K

Krrzzy ysszztto off K Kw wiia attk ko ow wssk kii w

wrra azz zzee w wssp ółłp prra ac co ow wn niik ka am mii Szanowni Państwo,

Możliwość podsumowania roku to dla mnie przy- jemność. Służba zdała egzamin pokonując prze- szkody, przyjmując wyzwania, którym podołała.

To Państwo – funkcjonariusze i pracownicy wię- ziennictwa stanowią o tym, że o Służbie można mó- wić tylko dobrze.

Mamy za sobą trudny, pracowity rok. Najpierw li- kwidowaliśmy przeludnienie, potem walczyliśmy z powodzią. Teraz cały czas wdrażamy w życie no- wą ustawę o Służbie Więziennej i piszemy do niej akty prawne. Ponadto resocjalizujemy więźniów.

Nasze działania to często przykład nowoczesnej i nowatorskiej myśli penitencjarnej. Zasłużyliśmy sobie wszyscy na podziękowania.

Dziękuję za ciężką pracę. Za to, że pomimo trudności swoją postawą da- jecie świadectwo. Za profesjonalizm. Za to, że widzicie obok siebie dru- giego człowieka.

Wielu z nas w tym świątecznym czasie będzie pełniło służbę. Chciałbym, aby- śmy pamiętali o nich przy wigilijnym stole dzieląc się opłatkiem – symbo- lem pojednania. Niech będzie ono udziałem i tych będących na posterunku.

Życzę Państwu radosnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia.

A na nadchodzący rok, siły, wytrwałości i życzliwości.

p

płłk k JJa ac ceek k W Włło od da arrssk kii D

Dy yrreek ktto orr G Geen neerra alln ny y S

Słłu użżb by y W Wiięęzziieen nn neejj

ŻYCZENIA

fot. Piotr Kochański fot. Piotr Kochański

(4)

Z KRAJU

W

zruszająca uroczystość z oka- zji 80. urodzin zasłużonej pu- blicznie i społecznie sopocianki odbyła się w pięknym dworku Siera- kowskich. Życzenia jubilatce złożyli także Paweł Orłowski, poseł na Sejm RP, mecenas Jacek Taylor, płk Jarosław Kar- daś, dyrektor okręgowy Służby Więzien- nej w Gdańsku oraz dyrektorzy Aresz- tu Śledczego w Gdańsku i zakładów kar- nych w Gdańsku Przeróbce, Kwidzynie i Sztumie. Reprezentujący rzecznika praw obywatelskich Krzysztof Szerkus wręczył pani Janinie szczególne wyróż- nienie – odznakę honorową „Za zasłu- gi dla ochrony praw człowieka”.

Od 20 lat Janina Wehrstein działa w Stowarzyszeniu Penitencjarnym „Patro- nat”. Jest członkiem zarządu stowarzysze- nia w Warszawie, kieruje jego oddziałem w Gdańsku. Owocnie współpracuje ze wszystkimi jednostkami penitencjarnymi Okręgowego Inspektoratu Służby Wię- ziennej w Gdańsku, a także z innymi, po- za jego granicami. Mimo przejścia na eme- ryturę wciąż pozostaje niezłomna w swej prospołecznej postawie, aktywnie działa na rzecz potrzebujących wsparcia i pomo- cy. Wielokrotnie była wyróżniana, m.in.

w 2000 r. otrzymała złotą odznakę

„Za zasługi w pracy penitencjarnej”, a w 2006 r. została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Miłość do Kresów

Patriotyczną, prospołeczną postawę Ja- nina Maria Wehrstein wyniosła z domu rodzinnego. Urodziła się 30 wrze- śnia 1930 r. w Stryju pod Lwowem. Mi- łość do Kresów pozostała w niej do dzi- siaj. Pochodzi z majętnej rodziny. Ojciec Władysław, inż. mechanik, był fabrykan- tem. Produkował odlewy metalowe, tak- że na potrzeby wojska. Był oficerem re- zerwy, brał udział i został ranny w woj- nie 1920 r. Przy fabryce stał duży dom z sadem. W Stryju do rodziny należała niemal cała ulica Fredry. We wspomnie- niach dzieciństwa dominuje w niej

przede wszystkim miłość do ojca i bab- ci. Pamięć matki, Wandy jest mniej emo- cjonalna: „Rodzice się rozwiedli. Mama wyszła za mąż za lotnika. W czasie woj- ny walczył w RAF-ie. Mama chciała do niego uciec, złapali ją bolszewicy. Zo- stała zesłana na Sybir. Wydostała się stamtąd wraz z armią Andersa. Kiedy przybyła do Anglii, jej mąż już nie żył.

Zginął w jednej z podniebnych bitew”.

17 września 1939 r. z dwa lata star- szą siostrą Barbarą przez okna domu w Stryju Janina z przerażeniem patrzy- ła na wejście Sowietów. Ojca nie było, je- go wycofująca się jednostka poszła w kie- runku Rumunii. On wrócił do córek.

W dwa dni później, nocą 1 listopada 1939 r. został aresztowany. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia 1939 r. przyprowa- dzono go do domu. NKWD pozwoliło mu na kontakt z córkami. Sowieci chcieli go złamać, nakłonić, żeby w swojej fabryce produkował dla nich. Nie zgodził się. Za- mordowano go strzałem w tył głowy w Bykowni. Córki dowiedziały się o tym dopiero w latach 90.

W czasie okupacji niemieckiej Jani- na z siostrą mieszkały u ciotki we Lwo-

wie: „To był straszny czas. Ukrywały- śmy w domu żydowską dziewczynkę.

Pomagaliśmy też Żydom i Polakom, któ- rzy siedzieli w więzieniu na ul. Łąckie- go. Ciotka działała na rzecz ich wyku- pu i organizacji ucieczek. Sprzedawa- ła futra, złoto i inne kosztowności. Wraz z siostrą byłyśmy w to zaangażowane.

Przenosiliśmy te cenne przedmioty z miejsca na miejsce”.

W 1943 r. siostry wyjechały na Śląsk, do miejscowości Czechowice-Dziedzice, gdzie mieszkali ich kuzyni. To, co Jani- na pamięta z tego okresu, to zakaz pol- skiej mowy na ulicy i agresja niemieckich dzieci. Przeżyły ukryte w piwnicy. W ich dom trafiła bomba, zostały zasypane, od- kopano je dopiero po paru dniach.

Więzień z ulicy Kurkowej

W styczniu 1946 r. Janina i Barbara przeprowadziły się do Gdańska.

W 1956 r. za śmianie się, a tym samym niewłaściwe zachowanie podczas aka- demii komunistycznej na cześć Armii Czerwonej, Janina została zatrzyma- na przez UB. Od tego zdarzenia w jej aktach widniała adnotacja „obca klaso- wo”. Miała z tego powodu problemy z maturą, którą zdała dopiero w 1967 r.

Dwa lata wcześniej przeprowadziła się do Sopotu, gdzie mieszka do dzisiaj.

W latach 1968-1982 była zatrudnio- na w Pracowni Konserwacji Zabytków w Gdańsku.

W trakcie wydarzeń grudnio- wych 1970 r. w Gdańsku Janina Wehr- stein była naocznym świadkiem starć ulicznych. Od września 1980 r. aktyw- nie włączyła się w działalność „Solidar- ności”. 14 grudnia 1981 r. została człon- kiem komitetu strajkowego w Pracow- ni Konserwacji Zabytków. 16 grudnia podczas demonstracji została dotkliwie pobita przez ZOMO. W szpitalu, w któ- rym założono jej 17 szwów na głowę i gdzie ukryły ją pielęgniarki, poszuki- wało jej SB. Po czteromiesięcznym zwolnieniu lekarskim zwolniono ją z pracy. Od maja 1982 r. udostępniła swoje mieszkanie na podziemną drukar- nię. Drukowano w niej ulotki i gazety, m.in. podziemne pismo „Gryps”.

Aresztowana w sierpniu 1982 r. była więziona w Areszcie Śledczym w Gdań- sku. Dopiero po pół roku pozwolono jej na kontakt z adwokatem. Została zwolnio- na na mocy amnestii w lipcu 1983 r. Na- tychmiast po wyjściu wróciła do działal- ności podziemnej. Ponownie aresztowa- na w październiku 1985 r. przebywała w gdańskim więzieniu do września 1986 r.

(zwolniona na mocy amnestii). W la- tach 1986-1988 prowadziła Komisję In- terwencji i Porad Prawnych w Gdańsku.

Współpracowała z księdzem Henrykiem Jankowskim i Lechem Wałęsą, który w 1989 r. zatrudnił ją przy organizacji wy- borów. Od 1996 r. jest na emeryturze.

Powszechny szacunek wzbudzają jej działania społeczne na rzecz ludzi trau- matycznie doświadczonych przez los.

Pozostaje członkiem Stowarzyszenia Kobiet „Amazonki” przy Klinice Chirur- gii Onkologicznej Akademii Medycznej w Gdańsku (jest jego współzałożycie- lem, pełniła również funkcję sekreta- rza). Współzałożycielka Rodziny Katyń- skiej, w 1989 r. współorganizowała jej pierwszą manifestację, na jaką zezwo- liły ówczesne władze Gdańska.

tekst i zdjęcia Waldemar Kowalski

W służbie potrzebującym

Mieszkanka Sopotu Janina Wehrstein została wyróżniona odznaką honorową

,,Za zasługi dla ochrony praw człowieka”. – Należy pani do grona osób,

z którymi znajomość poczytuję sobie za zaszczyt – powiedział prezydent

miasta Jacek Karnowski.

(5)

Z KRAJU

5

FORUM PENITENCJARNE nr 12 (151), grudzień 2010

Z

anim zostali rodzicami zastępczymi, Iwona i Andrzej musieli przejść cykl szkoleń i spotkań z psychologami i pedagogami. I – co było szczególnie trudne – przekonać sceptycznie nasta- wioną rodzinę do swojego pomysłu na życie. Ułatwieniem nie był także roz- powszechniony stereotyp szczęśliwego stadła złożonego wyłącznie z mamy, ta- ty i ich własnych pociech. Co więcej, zbieg okoliczności sprawił, że do domu państwa Chytłów trafiali wychowanko- wie z lubelskich domów dziecka, a Średnia Wieś, gdzie mieszkają, poło- żona jest pod Leskiem na Rzeszowsz- czyźnie.

W 2004 r. 8-letni Marcin i 4-letni Piotruś poznali swoją „przyszywaną siostrę”, 12-letnią Ewelinę. – Pojecha- liśmy z Andrzejem do Lublina z my- ślą, że tylko się rozejrzymy, a wróci- liśmy z dzieckiem! – wspomina pani Iwona. Potem nastał czas kolejnych wizyt dziewczynki w czasie ferii i wa- kacji. W 2005 r. Ewelina na stałe za- mieszkała z nowymi rodzicami i brać- mi. Pierwsze chwile były samą rado- ścią, ale potem, jak wspomina pan An- drzej, trzeba było nadrobić sporo za- ległości. – Gdybyśmy jej tak nie kocha- li, to nie byłaby dziś z nami, bo zda- rzało się różnie – dodaje Iwona. Te- raz Ewelina jest już pełnoletnia. Za rok skończy technikum. Mieszka w bursie w pobliskim Lesku, ale na wszystkie wolne od nauki dni wraca do swoje- go domu, gdzie czeka siedmioro młod- szego rodzeństwa.

Po Ewelinie w rodzinie pojawił się 7- letni Kamil. Przez pewien czas była na- dzieja, że zabierze go matka, która od- siadywała wyrok w Nisku i słała wzru- szające listy. – Prawdopodobnie były pi- sane przez cały oddział. Kiedy żona je czytała, to – nie znając specyfiki wię- ziennej – miała wątpliwości, czy dobrze robimy zabierając chłopca do siebie – mówi por. Andrzej Chytła, który od siedmiu lat jest wychowawcą w oze- cie w Jabłonkach podlegającym Zakła- dowi Karnemu w Uhercach. – Sprawa szybko się wyjaśniła. Gdy matka chłop- ca wyszła na wolność, słuch o niej za- ginął. To było do przewidzenia – doda- je. Co więcej, po roku do rodziny do- łączyła 5-letnia przyrodnia siostra Ka- mila, Ania.

Dwa lata temu tuż przed Bożym Narodzeniem pani Iwona odebrała telefon z informacją, że w domu dziecka na czas świąt zostanie dwóch braci pochodzących aż spod Gorzowa Wielkopolskiego. Decyzja o wyjeździe po chłopców zapadła w ciągu kilku godzin. Adam i Krzyś spędzili świę- ta z nową rodziną i zostali tu już na stałe. Trzeba było uzupełnić ra- żące braki jednego z chłopców, któ- rego jeszcze w Lublinie wytypowano do nauki w szkole specjalnej, bo bę- dąc czwartoklasistą nie potrafił czy- tać ani pisać. Dzięki determinacji

chłopca i rodziców udało się nadro- bić zaległości i dziecko trafiło do zwykłej szkoły, gdzie dobrze so- bie radzi.

Rok po braciach Chytłowie zabrali z domu dziecka Karolinkę, która dziś uczy się w pierwszej klasie. Czy na tym koniec? – Nie żyje nam się cukierkowo, oprócz Marcina i Piotrka wychowujemy szóstkę dzieci, każde z bagażem trud- nych doświadczeń. Ale gdybym dosta- ła znów telefon, że mogę wziąć kolej- ne dziecko na święta, to nie odmówię.

Pod tym względem można na nas liczyć – mówi pani Iwona.

Zajmowanie się gromadką dzieci to dla niej praca na pełny etat, ale znaj- duje jeszcze czas na studia pedago- giczne i realizację artystycznych pa- sji, którymi zaraziła swoje dzieci.

Za przykładem mamy malują, haftu- ją, robią gipsowe anioły i ozdoby na choinkę.

Pan Andrzej swój czas dzieli między pracę zawodową, obowiązki rodzinne i ulubione książki historyczne. Przez rok był sołtysem, a przez kilka lat także ku- ratorem społecznym dla dorosłych. Bę- dąc doświadczonym starszym wycho- wawcą prowadzi dwa autorskie progra- my readaptacyjne dla osadzonych.

Dobre stopnie przynoszone ze szkoły przez dzieciaki i pomyślnie zdane przez Ewelinkę egzaminy do technikum to chwile szczególnej radości ich rodziców.

Cieszy ich też, że dzieciaki zżyły się ze sobą, a chłopcy trzymają sztamę, jak to bracia. Co sobotę, gdy pogoda dopisze, grają z kolegami z wioski w „nogę” na bo- isku położonym na ziemi dziadków.

Wszyscy jeżdżą na rowerach i lubią gór- skie wycieczki z tatą, a podczas wakacji całą rodziną wyjeżdżają nad morze w swoje ulubione miejsce. Na co dzień cała gromadka chętnie pomaga rodzicom przy pracach w domu, w ogrodzie i w kuchni. Nie przeszkadza w tym fakt, że każde z dzieci ma nie tylko inny cha- rakter, ale i odmienne zainteresowania.

Ewelina kocha głośną, rockową muzykę i gotowanie. Krzyś będzie z dziadkiem zi- mą robił ule, bo pszczoły to jego pasja, ale ma też talenty plastyczne i sukcesy w sportowej rywalizacji. Adam lubi maj- sterkować. Marcin, uczeń II klasy gim- nazjum, kocha zwierzęta i jest zagorza- łym miłośnikiem komputera. Piotrek uczy się w szkole podstawowej i muzycz- nej pierwszego stopnia, gra na flecie po- przecznym. Kamil, który kończy szkołę podstawową, wykazuje szczególne zain- teresowania cukiernictwem i… mecha- niką. Najmłodsze dziewczynki – Ania (III klasa) i Karolinka (I klasa) wspólnie kultywują swoje dziewczyńskie zaintere- sowania lalkami i czarodziejkami rodem z filmowych kreskówek.

Wigilię Bożego Narodzenia pań- stwo Chytłowie z dziećmi spędzą z rodzicami pani Iwony. Do stołu za- siądzie 12 osób. Kto wie, może w tym roku ludzkim głosem przemówi domo- wa menażeria: dwa psy, dwa koty, ka- narek Piotrka, chomik Karoliny i ryb- ki, choć na te ostatnie podobno nie ma co liczyć. Tego szczególnego wieczo- ru tata zazwyczaj jest w pracy do 19, bo uczestniczy w wigilijnej kolacji w ozecie. Potem ma już czas tylko dla rodziny. – Nie obchodzimy hucznie imienin ani urodzin, ale Boże Naro- dzenie to czas szczególny – podkre- śla pani Iwona. Przyzwyczajona to go- towania 15 litrów zupy i krojenia trzech bochenków chleba do śniada- nia, przygotowania świąteczne rozpo- czyna jeszcze w listopadzie od wspól- nego pieczenia pierników, które zawi- sną na choince obok bombek i anioł- ków. Do wigilijnego barszczu potrze- ba 500 uszek. W tym roku będą też jedli smażonego pstrąga, pierogi z ziemniakami, barszcz i kutię. Spod pięknie ozdobionego drzewka wyjmo- wać będą prezenty. Potem pobiegną do dziadków, rodziców taty, których dom jest tuż za płotem i będą im śpie- wać kolędy.

tekst i zdjęcie Grażyna Wągiel-Linder

W kuchni przytulnego domu z wielką werandą co rano do śniadania zasiada dziesięć osób. Iwona i Andrzej Chytłowie oraz ich ośmioro dzieci: dwóch własnych synów i szóstka zabrana z poniewierki w domach dziecka.

Kolęda na osiem głosów

(6)

W

2009 r. do jednostek peniten- cjarnych dotarła informacja o możliwości przystąpienia do projektu realizowanego przez polską i izraelską służbę więzienną. Jego głównym celem była ochrona wybra- nych elementów dziedzictwa żydow- skiego w Polsce oraz przełamywanie stereotypów wśród polskich i izrael- skich więzienników. U skazanych pro-

gram miał wykształcić i utrwalić nawyk pracy. Zainteresowanie było ogromne, akces zgłosiło 55 zakładów karnych i aresztów śledczych. W trakcie reali- zacji programu niektóre jednostki re- zygnowały – z różnych, czasem nieza- leżnych przyczyn, ostatecznie pozosta- ło ich 48.

„Tikkun-Naprawa” realizowany był w dwóch etapach. W pierwszym skupio-

no się na przybliżeniu historii Żydów i Polaków na terenach dawnej Rzeczy- pospolitej. Funkcjonariusze a także osa- dzeni biorący udział w programie wie- dzę teoretyczną zdobywali podczas wy- kładów i prelekcji, prowadzonych przez przedstawicieli instytucji i organizacji ży- dowskich. Oprócz tego organizowane były wystawy fotograficzne, pokazy multimedialne, projekcje filmowe. Wię- ziennicy i skazani uczestniczyli też w koncertach, spektaklach teatralnych o tematyce żydowskiej.

Drugi etap to prace porządkowe i kon- serwatorskie prowadzone na cmenta- rzach żydowskich na terenie całego kra- ju. W większości przebiegały one podob- nie. W pierwszej kolejności trzeba było posprzątać, usunąć chwasty, tak aby można było zabrać się za czynności kon- serwatorskie i odbudowę zniszczonych nagrobków, np. składanie rozbitych macew. W ciągu roku poświęcono 291 godzin na część dydaktyczną, w której uczestniczyło 2 455 osadzonych. 2 535 skazanych przepracowało 17 273 godzin porządkując kirkuty. Najlepsze wyniki osiągnęły cztery jednostki: zakłady kar- ne w Trzebini, Gdańsku Przeróbce i Bia- łej Podlaskiej oraz Areszt Śledczy w Ra- domiu. W niektórych przypadkach w po- rządkowanie cmentarzy osobiście anga- żowali się przedstawiciele więziennictwa izraelskiego.

Z założenia program „Tikkun-Napra- wa” miał trwać rok, ale już teraz wiele jednostek zadeklarowało jego kontynu- ację. Być może dlatego, że – jak powie- dział Michael Schudrich, naczelny rabin Polski podczas konferencji podsumowu- jącej program – „Tikkun wyzwala dobrą energię”. Zebranym w Popowie funkcjo- nariuszom, odpowiedzialnym za realiza- cję projektu, rabin dziękował za dawa- nie dobrego przykładu innym. Przyznał, że na początku był nastawiony sceptycz- nie, nie zdawał sobie sprawy ze swojej stereotypowości, związanej z podej- ściem do więźniów: – Dzięki temu pro- gramowi naprawiłem sam siebie, pozby- łem się uprzedzeń. Przyznał też, że bo- li go, kiedy zagranicą słyszy o polskim antysemityzmie: – „Tikkun” jest dla mnie argumentem w dyskusjach z tymi, którzy tak uważają.

Pierwowzorem programu „Tikkun”

był projekt „Atlantyda”, realizowany od 2005 r. przez kpt. Artura Cyruka, p.

o. kierownika działu penitencjarnego w Areszcie Śledczym w Hajnówce. Pod- czas jego prezentacji wyjaśniał, dlacze- go wybrał opiekę nad cmentarzami ży- dowskimi: – Przygotowując ten pro- gram brałem pod uwagę fakt, że gro- by żydowskie są najbardziej zaniedba- ne. Inne, katolickie czy prawosławne mają lepszą opiekę. Za swoją działal- ność kpt. Cyruk został nagrodzony przez dyrektora generalnego.

Na konferencji W ODK SW w Popo- wie obecni byli ppłk Jacek Kwieciń- ski, zastępca dyrektora generalnego Służby Więziennej, ppłk Włodzimierz Paszkowski, dyrektor Biura Dyrekto- ra Generalnego w Centralnym Zarzą- dzie Służby Więziennej i jego zastęp- ca Włodzimierz Szulc oraz specjaliści, odpowiedzialni za przygotowanie i nadzór nad realizacją programu, a także przedstawiciele instytucji ży- dowskich.

tekst i zdjęcie Aneta Łupińska

TIKKUN – NAPRAWA

fot. archiwum

W ODK SW w Popowie odbyło się dwudniowe seminarium podsumowujące realizację polsko-izraelskiego programu „Tikkun-Naprawa”. Większość jednostek już zapowiedziała dalszy udział w projekcie.

Tikkun

wyzwolił dobrą energię

(7)

W

uroczystym odsłonięciu pomni- ka uczestniczyli m.in. Stanisław Chmielewski, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, An- drzej Kosztowniak, prezydent Radomia,

ppłk Jacek Kwieciński, z-ca dyrektora generalnego SW, gen. Beni Kaniak, szef izraelskiej służby więziennej, Michael Schudrich, naczelny rabin Polski, funk- cjonariusze polskiego i izraelskiego

więziennictwa, przedstawiciele izrael- skiego Klubu Tysiąc i Fundacji Ochro- ny Dziedzictwa Żydowskiego.

Ceremonię uświetnił występ chóru z Zakładu Karnego w Zamościu, który wykonał kilka pieśni żydowskich. Po ofi- cjalnym odsłonięciu pomnika Michael Schudrich odmówił modlitwę zakończo- ną dźwiękiem rogu – szofaru.

– Lapidarium na cmentarzu żydow- skim w Radomiu to owoc programu Tik- kun-Naprawa, którego celem jest zacho- wanie dziedzictwa żydowskiego w Pol- sce – mówił w trakcie uroczystości ppłk Jacek Kwieciński. – Ta ceremonia jest tylko elementem tego programu. Nie kończy naszego dzieła. Wierzymy, że dzięki niemu kilkadziesiąt żydowskich cmentarzy w Polsce nie ulegnie zapo- mnieniu. A dla następnych pokoleń bę- dą świadectwem wspólnej historii Po- laków i Żydów.

Osadzeni przepracowali nieodpłatnie na żydowskim cmentarzu ponad 4500 godzin. Wybudowany przez nich po- mnik ma postać półkolistego muru o wymiarach 14,5 na 5,5 metra. Znaj- duje się na nim 60 macew odnalezio- nych podczas prac remontowych na te- renie miasta.

– Widać tu inspirację, która wyszła od społeczności lokalnej, ale również wielki wkład, jaki włożyła w budowę pomnika polska i izraelska służba wię- zienna – powiedział Stanisław Chmie- lewski. – Jestem przekonany, że osadze- ni nadal będą dbać o to miejsce i tym samym pokazywać lokalnej społeczno- ści, że powinni to robić wszyscy.

Przed wybuchem II wojny światowej Żydzi stanowili 30 proc. mieszkańców miasta. – Holocaust zniszczył całą tę spo- łeczność – zaznaczył w swoim wystąpie- niu Andrzej Kosztowniak, prezydent Radomia. – Niech ten pomnik będzie wy- razem szacunku i uznania dla przedsta- wicieli narodowości żydowskiej, która miała olbrzymi wpływ na budowę i hi- storię naszego miasta.

tekst i zdjęcie Łukasz Stec

N

a terenie byłego obozu koncentracyj- nego zobaczyliśmy symboliczne miej- sca, które podczas II wojny światowej były prawdziwą fabryką śmierci. Ska- zani zwiedzili obóz zagłady, tzw. czar- ną drogę, karny obóz pracy, miejsce straceń oraz muzeum. Podczas wystą- pienia jego kierownika Edwarda Kopów- ki, który w nowo powstałym budynku muzealnym przedstawił historię obozu, czas wydawał się stanąć w miejscu. Nie- ważne stały się paczki, widzenia, prze- pustki. Był to czas refleksji i zadumy.

Sprzyjało im obejrzenie ekspozycji, składającej się z czterech części.

W pierwszej zatytułowanej „A więc woj- na! Ludność cywilna we wrześniu 39”

zaprezentowano 10 plansz z wystawy przygotowanej przez Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Lublinie. Drugą część stanowiły materiały pochodzące ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Siedlcach, Sokołowskiego Ośrodka Kultury oraz Miejskiej Biblioteki w Wę-

growie. Trzecia część to macewy, któ- re zostały wyjęte z tzw. czarnej drogi.

Na ostatnią część ekspozycji złożyły się makiety obozu zagłady, historyczne zdjęcia obiektu w fazie jego likwidacji oraz wystawa planszowa poświęcona Januszowi Korczakowi.

Po zwiedzaniu przyszedł czas na pra- cę. Osadzeni porządkowali tereny byłe- go obozu pracy i obozu zagłady. Usu- wali mech z betonowych posadzek więźniarskich baraków, szukali funda- mentów dawnych pomieszczeń. Podob-

nie jak w zeszłym roku, podczas tych prac skazani wykopali wiele cennych znalezisk, m.in. stare kute gwoździe, część niemieckiej szklanej butelki, spa- lone części izolacji, stopione szklane ele- menty. Pamiątki zostały przekazane kie- rownikowi muzeum.

Program „Dobre sąsiedztwo” po- wstał na bazie projektu „Tikkun-Napra- wa”, utworzonego i realizowanego wspólnie przez polską i izraelską Służ- bę Więzienną.

Marta Kuźma

Pomnik lapidarium, upamiętniający 30 tysięcy Żydów mieszkających przed wojną w Radomiu, został odsłonięty na radomskim kirkucie. Jego budową zajmowali się osadzeni z miejscowego aresztu śledczego w ramach programu Tikkun-Naprawa.

Lapidarium pamięci

16 skazanych z Zakładu Karnego w Siedlcach wraz z dwoma

wychowawcami odwiedziło Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince.

To już druga taka wyprawa w ramach programu „Dobre Sąsiedztwo”

autorstwa kpt. Jana Klewka.

Dobre sąsiedztwo

FORUM PENITENCJARNE nr 12 (151), grudzień 2010

7

TIKKUN – NAPRAWA

(8)

TIKKUN – NAPRAWA

W

projekcie wzięło udział 55 jed- nostek penitencjarnych (w nie- których z nich tikkunowskie przedsięwzięcie jest kontynuacją wcze- śniej podjętych działań, np. w aresztach śledczych w Hajnówce i w Tarnowie Mościcach). Dzięki niemałemu wysiłko- wi i ogromnej pracy włożonej w reno- wację i pielęgnację opuszczonych kir- kutów skazani mogli dać coś z siebie, zrobić coś dla innych, zyskując przy- chylność i inne spojrzenie społeczności lokalnej. Uczyli się historii, tolerancji, poszanowania odmienności.

Strażnicy pamięci

Kilka lat temu zdarzyła się rzecz bez precedensu na skalę światową. Cmen- tarzami żydowskim zajęła się spora część polskich zakładów penitencjar- nych w ramach projektu „Tikkun-Na- prawa”. Skazani w różnych miejscach w Polsce sprzątają kirkuty, odnawiają macewy, naprawiają ogrodzenia. „Tik- kun” to program, który z założenia ma ocalać chociaż część żydowskiego dzie- dzictwa w Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem cmentarzy. Ogrom prac wykonanych przez skazanych na każdym wywołuje wrażenie, tym większe, że dosłownie wydobywa ży- dowskie miejsca pochówku z mroków zapomnienia. „Tikkun” to jednak nie tylko praca, to również edukacja i na- uka historii, poznawanie wspólnych dziejów Żydów i Polaków.

Historia potoczyła się tak, że dzieje obu narodów nierozerwalnie się ze so- bą połączyły. Przez stulecia nacje te ży- ły na tej samej ziemi jako sąsiedzi.

A wiadomo, że z tymi bywa różnie – z niektórymi się zaprzyjaźniamy, nie- którzy są nam obojętni, z jeszcze inny- mi toczymy boje o przysłowiową mie- dzę. Jednak sąsiedzi to nieodłączny ele- ment naszego życia. Po tych żydow- skich zostało nam niewiele – budynki synagog, stare domy, mykwy, trochę książek w niezrozumiałym dla nas ję- zyku. I cmentarze.

W ciągu ostatnich kilku lat przemie- rzyłem spory kawałek naszego kraju, żeby przygotować dokumentację cmen- tarzy żydowskich dla Muzeum Historii Żydów Polskich. Wielu miejscowych py- tanych o lokalny kirkut bezradnie wzruszało ramionami lub odsyłało do osób starszych, pamiętających ży- dowskich sąsiadów. Przedzierałem się przez chaszcze, szukając jakichkol- wiek śladów po macewach, ogrodze- niach, ruinach domów przedpogrzebo-

wych. Wystarczyło kilkadziesiąt lat, aby po niektórych cmentarzach został jedy- nie zarys działki na mapie. Widziałem też miejsca takie jak np. Krasiczyn, gdzie cmentarzem opiekuje się pro- boszcz katolicki, czy Kolno, z pięknym obeliskiem postawionym ku pamięci poległych Żydów.

Zapytać by można, dlaczego to wła- śnie Polacy mają się opiekować żydow- skimi miejscami pochówku. Władysław Bartoszewski powiedział kiedyś, że je- śli nie wiadomo jak się zachować, to najlepiej zachować się przyzwoicie.

Garstka potomków polskich Żydów może tylko bezradnie patrzeć, jak w mroki zapomnienia odchodzą całe ży- dowskie rody, a cmentarze zamieniają się w łąki, stacje benzynowe czy par- ki. Jak w mroki zapomnienia odchodzi rozdział historii ludzkości pod tytułem:

„Żydzi Rzeczpospolitej”. My możemy być strażnikami ich pamięci.

Artur Cyruk, AŚ w Hajnówce

Naprawa i doskonalenie

Słowa „tikkun olam” pojawiają się w modlitwie żydowskiej odmawianej kilka razy dziennie. Ich brzmienie to- warzyszyło dorastaniu wielu pokoleń młodych Żydów. W prostym tłumacze- niu oznaczają „naprawianie i doskona- lenie” świata nas otaczającego. Ozna- czają również kształtowanie nas sa- mych, naszej pamięci i postaw.

Wraz z pojawieniem się w jednost- kach penitencjarnych projektu „Tik- kun-Naprawa”, w jego ramy włączo- no inicjatywy podejmowane dotych- czas w ramach miejscowych progra- mów readaptacji. Tak było m.in.

w przypadku Aresztu Śledczego w Kielcach, zakładów karnych w Tar- nowie Mościcach i Trzebini. Z czasem włączyły się też inne jednostki: zakła- dy karne w Nowym Wiśniczu, Krako- wie Nowej Hucie i Nowym Sączu.

W realizacji programu wykorzystano lokalne kontakty i możliwości, czasa- mi budowane z wielkim trudem przez lata, przede wszystkim dzięki współ- pracy z instytucjami kultury – muze- ami i stowarzyszeniami. Współpraca ta przynosiła korzyści wszystkim stronom projektu, spotykała się z wyrazami uznania pod adresem funkcjonariuszy i osadzonych. W efekcie opieką obję- to cmentarze żydowskie w Tarnowie, Chrzanowie, Kielcach, Trzebini, Zako- panem, Wiśniczu, Jordanowie oraz ostatnio dwa olkuskie kirkuty (stary i nowy) i nowosądecki.

Więziennicy chcieli wyróżnić przed- stawicieli społeczeństwa, pośrednio lub bezpośrednio uczestniczących w wykonaniu kary. Dr Adam Bartosz, dyrektor Komitetu Opieki nad Zabytka- mi Kultury Żydowskiej w Tarnowie zo- stał wyróżniony brązową odznaką

„Za zasługi w pracy penitencjarnej”.

Zobrazuję realizację „Tikkuna”

na przykładzie Zakładu Karnego w Trzebini. Pomysł ściślejszej współ- pracy pomiędzy trzebińskim zakładem a Muzeum w Chrzanowie im. Ireny i Mieczysława Mazarakich zrodził się w trakcie mojej prywatnej wizyty w 2008 r.. Rozmawiając z kustoszem o I wojnie światowej szybko zeszliśmy na tematy związane z więziennic- twem. Zaproponowałem opracowanie wspólnego projektu, z zaangażowaniem osadzonych w działania edukacyjne i odbudowę cmentarza wojennego na terenie Chrzanowa. Zamiast tego muzeum poprosiło o pomoc przy po- rządkowaniu dużego cmentarza żydow- skiego, który został wtedy przejęty pod bezpośrednią opiekę muzeum.

Duży obiekt (jeden z większych w kraju), blisko 4 tysiące macew, dwa ohele, dużo drzew i roślinności. Utrzy- manie tego miejsca w należytym sta- nie wymaga dużych wydatków, a chrza- nowskie muzeum nie należy do najbo- gatszych. Dla jego dyrektora współpra- ca z zakładem karnym okazała się je- dyną realną możliwością opieki nad ne- kropolią. Prace ruszyły w marcu 2008 r.

i już niedługo można było zaobserwo- wać lepsze niż oczekiwano efekty.

– Sami nie bylibyśmy w stanie tego do- konać, a jeśli nawet byłoby to możliwe, to koszty znacznie przewyższyłyby na- sze możliwości – mówi jeden z pracow- ników muzeum.

Dzisiaj cmentarz należy do najlepiej zadbanych w kraju. Oczywiście, nie za- wsze wszystko przebiegało zgodnie

Ocalić

od zapomnienia

Realizowany od ponad roku program „Tikkun-Naprawa” początkowo

wzbudzał różne reakcje więzienników, osadzonych, społeczeństwa

i przedstawicieli gmin żydowskich. Dziś widać, że jego efekty są imponujące.

(9)

9 TIKKUN – NAPRAWA

z planem, część działań należało podej- mować w sposób nagły. Tak było wio- sną 2009 r., kiedy musieliśmy szybko utworzyć grupę skazanych do pracy z powodu konieczności usunięcia znisz- czeń dokonanych przez kilku gimnazja- listów. Jeden ze skazanych sklejających potrzaskane stele, rozkładając ręce nad ogromem zniszczeń stwierdził w wywiadzie dla lokalnej telewizji:

– Gdyby udało się ich złapać, to zamiast kary powinni wykonywać prace spo- łeczne na cmentarzu, aby naprawić to, co złego zrobili. Do podobnej sytuacji doszło na cmentarzu tarnowskim, gdzie recydywiści z Zakładu Karnego w Tar- nowie Mościcach ocalili przygotowane do kradzieży płyty nagrobne.

Sami osadzeni różnie podchodzili do pomysłu – jedni z większym, inni z mniejszym zaangażowaniem. Po- czątkowo praca poza zakładem była dla nich okazją do wyrwania się z więzien- nej rzeczywistości. Jednak stopniowo motywacja ta ulegała przemianie – Dla nas jest to kontakt z rzeczywistością, możliwość wyjścia, oderwania się od warunków zakładu, ale poza tym możliwość pokazania, że możemy zro- bić coś pożytecznego i ktoś to w przy- szłości zauważy i doceni. To, że popeł- niliśmy błąd, nie oznacza, że jesteśmy złymi ludźmi, którzy nic nie robią – przyznaje osadzony biorący udział w programie „Tikkun-Naprawa”.

Równolegle z pracami na cmenta- rzach odbywały się zajęcia edukacyjne – spotkania, prelekcje, prezentacje, a nawet wycieczki. Nawiązano kontakt z podróżnikami, przyrodnikami, histo- rykami, archeologami, miejscowymi społecznikami i pasjonatami. Z koń- cem 2008 r. doprowadzono również do spotkania z przedstawicielami komi- sji rabinicznej i osobami działającymi na rzecz ochrony dziedzictwa żydow- skiego w ramach projektu „Atlantyda”.

Praca osadzonych w sposób naturalny zaczęła być wzbogacana o wiedzę.

Efekty tych działań były dostrzegane również dla zewnętrznych, niezwiąza- nych z projektem obserwatorów. Zaczę- to zauważać zmieniające się otoczenie i dostrzeżono relikty przeszłości – nie- gdyś zaniedbane i pogardzane. Naszy- mi działaniami zainteresowały się me- dia krajowe i zagraniczne, Jan P. Ma- tuszyński nakręcił film dokumentalny dla kanału „Religia. tv”, zorganizowa- no wystawę prac osadzonych, w której zaprezentowano dorobek także innych programów resocjalizacyjnych.

W ten sposób zauważeni zostali funk- cjonariusze i więźniowie – dostrzeżeni w nadsyłanych do zakładu opiniach i po- dziękowaniach, również ze strony orga- nizacji żydowskich. A program rozwijał się, stopniowo przystępowały do niego inne instytucje dopatrujące się w nim szansy na poprawę własnej sytuacji. Po- czątkowo nie dostrzegano, że stwarza- ją szansę także więźniom, którzy wcze- śniej stracili ich zaufanie poprzez fakt wkroczenia na drogę przestępstwa.

Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy powołano do życia projekt „Tik- kun”, Zakład Karny w Trzebini podpi- sał porozumienie o ratowaniu miejsco- wego cmentarza z Urzędem Miejskim w Trzebini oraz gminą wyznaniową ży- dowską w Katowicach. Ten zrujnowa- ny, zarośnięty, zaśmiecony i zapomnia- ny obiekt w kilka miesięcy został grun- townie odnowiony. Podjęto się nawet próby ratowania kamiennego muru cmentarnego wzmacniając jego ubytki, a w tym roku zrealizowano tam mie- sięczny kurs zawodowy kamieniarza.

W ramach projektów zrealizowanych przez jednostki krakowskiego OISW na rzecz ochrony dziedzictwa żydowskie- go przeprowadzono 30 spotkań i wykła- dów (tylko w zakresie tej tematyki), ob- jęto opieką 10 cmentarzy, na których prace wykonywało 118 skazanych.

W sumie liczba przepracowanych godzin wyniosła ponad 14 tysięcy.

Tomasz Wacławek, OISW w Krakowie

Poznawanie historii

We współpracy Zakładu Karnego w Tarnowie Mościcach z Komitetem Opieki nad Zabytkami Kultury Żydow- skiej w Tarnowie niemal od razu do- strzeżono elementy wychowawcze.

Zresztą sami skazani po podjęciu pra- cy byli zaciekawieni odmiennością ży- dowskich zwyczajów, przeszłością za- pisaną na kamiennych macewach. Za- gadnienia te przybliżali im pracowni- cy muzeum, zwłaszcza jego kustosz Ja- nusz Kozioł. Każdego roku gościł na te- renie więzienia z prelekcjami i wykła- dami a także organizował dla kilkuna- stoosobowej grupy osadzonych wy- cieczkę „Śladami tarnowskich Żydów”.

Spacerując ulicami miasta skazani poznają jego historię przez pryzmat opowieści o narodzie stanowiącym przed zaledwie 70 laty znaczną część miejskiej społeczności. Opowieści o lu- dziach mających własne świątynie i in- ne miejsca kultu, z których dziś pozo- stały jedynie ruiny, o grupie mającej własne placówki kulturalne, teatr, bi- bliotekę. O osobach zacnych i znanych, które kształtowały dzieje miasta, któ- re wpływały na jego rozwój, i o tych szarych obywatelach, których nieco od- mienny styl bycia, ubierania się, cha-

rakterystyczny wygląd tworzyły koloryt przedwojennego Tarnowa. O ludziach, których mordercza, fanatyczna ideolo- gia skoncentrowała w końcu w wybra- nej części centrum zwanej gettem i którzy stamtąd wyruszyli w swą ostat- nią, tragiczną drogę.

Jacek Matrejek, ZK w Tarnowie Mościcach

By lepiej rozumieć

Kirkuty to miejsca szczególne. Ukry- te gdzieś na uboczu, porośnięte wyso- ką trawą, intrygują atmosferą i zachwy- cają finezją wykonania hebrajskich in- skrypcji, pracowicie wykutych w kamie- niu przez nieznanych artystów – rze- mieślników. Warto pamiętać, że te obiekty to nierzadko najstarsze zabyt- ki kultury materialnej w danej miejsco- wości czy rejonie. Program „Tikkun-Na- prawa” zainspirował do ponownego od- krycia tych miejsc po ich rewitalizacji oraz zwrócił uwagę na znikające z na- szego krajobrazu ślady po przedwojen- nej społeczności Żydów polskich.

W ramach realizowania przez Zakład Karny w Łupkowie wspólnego przedsię- wzięcia polskiej i izraelskiej Służby Wię- ziennej „Tikkun-Naprawa”, więźniowie z tego zakładu oraz z podległego oze- tu w Moszczańcu uporządkowali kirku- ty w Dukli i w Woli Michowej. Wcze- śniej brali udział w części teoretycznej autorskiego programu resocjalizacyjne- go „Non omnis moriar – nie wszystek umarłem”. Dowiedzieli się wiele na te- mat dziejów, religii, kultury i obycza- jów narodu żydowskiego, ze szczegól- nym uwzględnieniem jego historii w miejscowościach z terenu Bieszczad i Beskidu Niskiego, nagle przerwanej przez niemieckich najeźdźców bestial- ską zagładą w czasie II wojny świato- wej. Skazani z ZK w Łupkowie brali udział w spotkaniach z Michaelem Schudrichem, naczelnym rabinem Pol- ski i z Agnieszką Kargol, koordynator- ką programu z ramienia Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego.

Wzbogacili się o wiedzę z zakresu podstaw judaizmu, zapoznali z wypo- życzoną z Instytutu Pamięci Narodowej w Rzeszowie wystawą, składającą się z kompilacji ok. 40 tablic wybranych z dwóch ekspozycji: „Getta i obozy dla ludności żydowskiej na Rzeszowsz- czyźnie podczas II wojny światowej”

oraz „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”. Wystawy przedstawiały tema- tykę związaną z zagładą żydowskich mieszkańców naszego regionu w okre- sie okupacji oraz działań Polaków, których Instytut Yad Vashem odznaczył medalem „Sprawiedliwy wśród Naro- dów Świata” za to, że ryzykując życie, pomagali ludności żydowskiej uniknąć śmierci z rąk Niemców.

O historii bieszczadzkich Żydów więźniowie dowiedzieli się też z prelek- cji przygotowanych przez wychowaw- ców działu penitencjarnego. Porządko- wanie cmentarzy żydowskich poprze- dzone cyklem wykładów i warsztatów o żydowskiej kulturze i religii spowo- dowało, że zapoznając się z mroczną hi- storią Holocaustu osadzeni uzmysłowi- li sobie, do jakich zbrodni może prowa- dzić nietolerancja, przemoc i nienawiść wobec drugiego człowieka.

Henryk Antoniewicz, ZK w Łupkowie zebrała i opracowała AŁ

FORUM PENITENCJARNE nr 12 (151), grudzień 2010

(10)

DUSZPASTERSTWO

Co spowodowało, że zostaliście ka- pelanami więziennymi?

ks. Robert Kos, kapelan w AŚ w Szcze- cinie oraz okręgu szczecińskiego SW: ks.

arcybiskup.

ks. Wojciech Pyrzewski, kapelan ZK w Grudziądzu: ks. biskup.

ks. Marcin Górski, kapelan w ZK Czar- ne: ks. biskup.

Zdumiewająca jednomyślność.

My, kapłani jesteśmy posłuszni naszym przełożonym, także w ich sugestiach.

Wcześniej pracowaliśmy albo w pogoto- wiach opiekuńczych, jako wolontariusze w więzieniach czy w zakładzie popraw- czym, no i wszyscy na parafiach.

Czy jest jakaś specyfika pracy z więź- niami?

WP: To sytuacja skrajna, człowiek sta- je pod ścianą. Silny facet z bejsbolem staje się małym chłopcem, rozkrzycza- na kobieta małą dziewczynką. Przez fakt znalezienia się w sytuacji ekstremalnej, odkrywa się zupełnie inne wartości.

RK: Sporo trzeba z nimi rozmawiać, pomóc człowiekowi w trudnej dla nie- go sytuacji pozbawienia wolności.

MG: Ci ludzie są porażką zarówno spo- łeczeństwa jak i kościoła. Widać tu zanie- dbania z domu rodzinnego. To jest ta na- sza specyfika, musimy ich uczyć wszystkie- go od początku. Od przyklękania przed naj- świętszym sakramentem po dekalog.

Podobno Polska to katolicki kraj.

MG: Podobno. Ten ludowy katolicyzm egzystuje raczej z przyzwyczajenia, z tradycji, nie przekłada się na ugrun- towane postawy życiowe. Dlatego ja so- bie założyłem, że trzeba mocnych ude- rzeń, takich jak np. rekolekcje stygma- tyka, ojca Jamesa Manjackala.

Aby pełnić tę posługę potrzebne są…

WP: Chęć służby ludziom. Trzeba lu- bić ludzi, ale nie można przy tym za- pominać, że ten człowiek jest tam za karę. Jak mówi Tatarkiewicz, jak bę- dziesz robił to co lubisz, to się nigdy w życiu nie napracujesz.

RK: Trzeba mieć, myślę, umiejętność słuchania, ale nie taką zwykłą tylko kształconą. To nie może być jedynie ce- cha charakteru, trzeba być przygotowa- nym do profesjonalnego słuchania.

Czasami osadzony bardziej może ocze- kuje wysłuchania niż konkretnej pomo- cy w danej sytuacji.

MG: Trzeba być cierpliwym. Nasze po- sługiwanie to przede wszystkim gotowość i oczekiwanie. Nie powinna denerwować nas odmienność innego człowieka.

Spotykacie się z więźniami, odpra- wiacie msze święte, spowiadacie.

Ale co przede wszystkim chcecie przekazać swoim podopiecznym?

MG: Ewangelię, prawdę przez nią przekazywaną. Chciałbym uświadomić im, że mają swoją godność, pomimo że ją trochę zdeptali. Rolą kapelanów jest też pomoc przy wyjściu z więzienia, po- moc w organizacji życia, na tyle, na ile się da. Myślę o utworzeniu domu dla byłych więźniów, by pomóc im na po- czątku. Całej biedzie ludzkiej się nie za- radzi, ale trzeba próbować.

WP: Kapelan to ktoś, kto powinien mieć czas dla skazanego. Mam nieść ewangelię, swoją obecność, nawet nie pocieszenie.

RK: Chciałbym im pomóc na nowo rozpocząć życie.

Jak nawiązać kontakt z człowiekiem w zamknięciu, przynajmniej na po- czątku zbuntowanym, żyjącym w przeświadczeniu swej niewinno- ści? Jak dotrzeć do jego wnętrza?

RK: Wszelkie sposoby, które temu służą, są dobre. Trzeba ciągle szukać nowych form dotarcia do człowieka. Ka- pelan nie może działać na marginesie jednostki penitencjarnej. Ja zaistniałem poprzez spektakularne działanie, na spotkanie z osadzonymi zaprosiłem Dodę, to był jej pierwszy kontakt z tym środowiskiem. To pokazało, że z księ- dzem warto się spotkać, że może on zro- bić coś fajnego. Od tego rozpoczynały się nasze rozmowy. W Szczecinie ma- my wiele propozycji dla osadzonych, na- wet tych z dużymi wyrokami.

MG: Nie ma jednej uniwersalnej recep- ty. Kapelan powinien być z jednej stro- ny jak ojciec, z drugiej jak kapral. Wie- dzieć, kiedy przytulić i kiedy zrugać. Bo to niegrzeczni chłopcy. Pan Bóg musi do- tknąć ich serca. Czasem potrzebne jest mocne uderzenie. Z drugiej strony, by po- móc, potrzebne są działania na każdym możliwym polu. Czasem trzeba dać pa- pierosa, chociaż może to brzmi dziwnie, ale ten człowiek jest w głębokiej potrze- bie. W tym roku organizowałem np.

spływ kajakowy dla więźniów, było su- per, złapaliśmy kontakt.

WP: Najpierw trzeba po prostu być człowiekiem. Spotykamy się na płaszczyź- nie ludzkiej. Dopiero potem spotykamy się jako chrześcijanie, katolicy. Często roz- mowa z więźniem zaczyna się od spor- tu, samochodów i dopiero po pewnym czasie rozmawiamy o Bogu. Niektórzy z początku nie chcą rozmawiać z księ- dzem. Dopiero na końcu jest to spotka- nie szafarza sakramentów z penitentem.

Księże Wojciechu, pracuje ksiądz w Grudziądzu w więzieniu dla ko- biet. Czy istnieją różnice w posłudze dla kobiet i dla mężczyzn?

WP: Facet w więzieniu się nudzi, a ko- bieta przeżywa. Mężczyznom wystarczy dać jakieś zajęcie, pracę i mamy z nim spokój, no chyba że osadzony jest strasz- nie leniwy. Kobieta to jest dom. To są dzieci, które są na wolności. To całe ży- cie rodzinne. To rodzi duże napięcia.

Waszą pracę z więźniami osoby spo- za środowiska penitencjarnego lubią porównywać do działania terapeu- tów, do pracy psychologów. Czy ka- pelani to po prostu psycholodzy w sutannach?

RK: Psycholodzy na pewno nie. Kościół istnieje od 2000 lat, wcześniej niż psy- chologia. Ona po swojemu nazywa róż- ne rzeczy. Czasami jest całkiem bezrad- na. Duchowość to bardzo bogata prze- strzeń i można tym każdego umocnić.

WP: To inne kompetencje, inne rze- czywistości, choć często są to proble-

Niosą pociechę, świadczą posługę religijną, wspomagają, ich działal- ność stanowi część systemu resocjalizacji. O kapelanach więziennych pamiętamy szczególnie teraz, w okresie świat, ale przecież są przy nas przez cały rok.

Faceci w czerni

(z koloratką)

ks. Wojciech Pyrzewski

ks. Robert Kos

ks. Marcin Górski

(11)

FORUM PENITENCJARNE nr 12 (151), grudzień 2010

DUSZPASTERSTWO

11

my styczne. Część się pokrywa. Psycho- log ma swoje zadanie i ja mam swoje.

Często zresztą współpracujemy. Ktoś otrzymał już wyrok, przebaczenie za swój czyn, ale oczekuje jeszcze na sakrament pokuty, potrzebuje prze- baczenia sakramentalnego. Żaden psy- cholog tego nie załatwi.

MG: Myśmy sobie rozczłonkowali człowieka na różne części, kapelan jest od tego, by zajmować się każdą z tych sfer. Psycholog wchodzi tylko w spra- wy psychiki. A człowiek to ciało i duch.

Jest konieczność naprawy ducha jako części człowieka.

A co z rodzinami waszych podopiecz- nych, czy wobec nich też świadczy- cie posługę?

WP: Raczej rzadko. Miałem taki przypadek, że jeździłem do rodziny więźnia i namawiałem na kontakt z nim, niestety niewiele z tego wyszło.

RK: U nas w szczecińskiem organizu- jemy spotkania Arki dla więźniów i ich rodzin. Ostatnio osadzeni wystawili przedstawienie dla swych bliskich, głównie dzieci. Wcześniej część z nich nie chciała przychodzić na widzenia, bardzo źle im się to kojarzyło, teraz jest lepiej, pamiętają o teatrzyku, który wi- działy. Przygotowujemy też śniadanie wielkanocne z rodzinami. Ta więź to dla mnie jedna z najważniejszych rzeczy.

MG: Jestem krótko kapelanem, od niecałych dwóch lat, i nie mam jesz- cze takich doświadczeń.

Jesteście duszpasterzami w zakła- dach karnych, ale świadczycie posłu- gę także dla funkcjonariuszy SW.

Pracujecie dla obydwu stron. Jak wygląda posługa wobec ludzi w mundurach i ich rodzin?

RK: To specyficzna sprawa. Musimy tę posługę stopniowo rozwijać. W tym ro- ku mieliśmy wyjątkową uroczystość.

Pod koniec września w szczecińskiej ka- tedrze po raz pierwszy w naszym okrę- gu funkcjonariusze oficjalnie uczestniczy- li w tak uroczystej mszy świętej. Była kompania honorowa, ceremoniał wojsko- wy i nasze sztandary. To było ważne wy- darzenie, pokazało naszą siłę i uświado- miło, że powinniśmy być dumni ze swe- go munduru i swej służby. Ciekawym owocem było to, że po raz pierwszy uda- ło się zebrać cały autokar chętnych na wy- jazd na pielgrzymkę do Częstochowy. I tu przychodzi mi na myśl, że dobrze by by- ło, gdyby kapelan też był funkcjonariu- szem w mundurze. Dla podkreślenia wspólnoty. Byłoby to dowartościowanie tej formacji. Mówi się wprawdzie, że im ciszej o niej tym lepiej, a są takie chwi- le, że powinno być inaczej. By podkreślić jej wagę. Jeśli chodzi o posługę typu pa- rafialnego, to jej nie świadczymy, ale je- stem w gotowości. Jak tylko funkcjona- riusze mnie potrzebują, czasami przy her- bacie, rozmawiamy o sprawach rodzin- nych, zawodowych, o tym, o czym nie mogą porozmawiać z nikim innym. Ka- pelan znający specyfikę pracy Służby Wię- ziennej lepiej od osób postronnych rozu- mie pewne sytuacje, np. te związane z targnięciami się na życie osadzonych.

Związane z użyciem przemocy wobec osa- dzonego, pracą w środowisku patologicz- nym i codzienny kontakt z ludźmi bez norm i zasad. Stąd zresztą pojawiają się problemy alkoholowe czy powtórnych związków wśród funkcjonariuszy.

MG: Często udzielam ślubów. Nie możemy świadczyć posługi parafialnej, bo zakłady karne nie są parafiami i nie możemy wchodzić w jurysdykcję lokal- nych parafii.

WP: U nas organizujemy pielgrzym- kę na Jasną Górę. Przygotowywałem ostatnio funkcjonariusza do sakramen- tu bierzmowania, który zresztą przyjął go razem ze skazanymi. Nasi koledzy w mundurach uczestniczą w mszach świętych sprawowanych w jednostkach, czasem przystępują do sakramentu po- kuty. Zdarza się, że spotykamy ich pod- czas kolędowania w jakieś dzielnicy, bo po prostu tam mieszkają.

Po tym, co tu powiedzieliśmy o szu- kaniu właściwego podejścia do każ- dego człowieka, czy można wskazać w działalności duszpasterskiej jakieś szczególnie owocne działanie?

WP: Myślę, że dobra i owocna jest pielgrzymka. Organizujemy pielgrzym- ki regionalne, do sanktuarium w Mo- krem koło Grudziądza. Ta forma reko- lekcji to jednocześnie pokazanie osa- dzonym innego świata i to niezależnie od tego, czy jest to pielgrzymka czy np.

wyjście do kina. To jest właśnie reso- cjalizacja, pokazanie człowiekowi alter- natywy: zobacz, możesz iść chlać pod budkę z piwem, albo do kina. Je- den z więźniów powiedział mi: proszę księdza, ja nigdy wcześniej nie byłem we kinie. I tak jest z pielgrzymką. Iść i doświadczyć obecności Boga, iść i ko- muś pomóc. Czasem skazani mówią:

w zakładzie nie ma resocjalizacji, a my przecież ją robimy, pokazujemy możli- wości i uczymy, jak z nich korzystać.

RK: W tym roku uczestniczyliśmy po raz pierwszy w pielgrzymce do sank- tuarium Myśliborskiego, z niepełno- sprawnymi. Pod wrażeniem wzajemne- go kontaktu byli i więźniowie, i ich pod- opieczni – niepełnosprawni.

MG: Może w przyszłym roku uda mi się zorganizować, w tym nie było chętnych niepełnosprawnych, chyba się nas trochę boją.

Zbliżają się święta Bożego Narodze- nia. To szczególny czas, jaka wtedy panuje atmosfera w więzieniu?

WP: Zmianę w zachowaniu i swoistą atmosferę widać zwłaszcza u kobiet, które są bardziej emocjonalne, przeży- wają silnie ten okres. Mocno odczuwa- ją rozstanie z domem, z dziećmi.

RK: W przeciwieństwie do radości pa- nującej na ulicach i w domach, tu jest smutno. To trudny czas. Jeden z osa- dzonych powiedział mi, że przykrywa sobie głowę poduszką, by nie słyszeć śpiewanych kolęd, które wzbudzają w nim za silne wzruszenia.

MG: Więźniowie częściej wtedy cho- dzą do spowiedzi. To są rodzinne świę- ta, a tu tego aspektu brak. I to widać.

Jak w tym okresie zmienia się wię- zienie, czy jest jakiś specjalny wy- strój? Czy widać świąteczność?

WP: Na naszym podwórku staje wiel- ka 20-metrowa choinka. Jest obwieszo- na lampkami, stoi przy niej żłóbek. Wi- dać ją z każdego okna. Są także drzew- ka w oddziałach, świetlicach. I konkur- sy na najpiękniejszy wystrój celi, świe- tlicy, korytarza, panuje odświętny na- strój. W celach są szopki, młodzież spo- za zakładu wystawia jasełka.

MG: Choinki tak, oczywiście, ale u nas w Czarnem mamy ogólnopolski konkurs szopek, w tym roku to już 17. edycja.

Efekty są naprawdę wspaniałe. Jasełka odgrywają nam klerycy z pobliskiego se- minarium.

RK: Jak w większości zakładów, jest u nas konkurs na wystrój celi i wszę- dzie widoczne przystrojone choinki.

A opieka duszpasterska, ten ducho- wy aspekt waszej posługi, czy coś wtedy się zmienia?

RK: Z racji miejsca gdzie pracuję (areszt), mam spotkania indywidualne.

Poza tym odprawiam dużo mszy świę- tych, aż do dni poświątecznych, by każ- dy mógł uczestniczyć. Przychodzą też funkcjonariusze. Msze pasterskie zaczy- nam odprawiać już od wigilijnego po- łudnia. Skazani spotykają się z rodzi- nami.

WP: Jak w każdej parafii, są nabożeń- stwa, rekolekcje, o północy mamy pa- sterkę. Staramy się, by wszyscy mogli uczestniczyć w tych uroczystościach. Dla każdego drzwi kaplicy są otwarte. Od- bywają się też spotkania opłatkowe, np.

więźniów z zatrudniającymi ich kontra- hentami zewnętrznymi. Przy jednym stole siadamy razem: funkcjonariusze, właściciele firm, dyrekcja i więźniowie.

Czasem jest także ktoś z władz miej- skich. I miła atmosfera.

MG: Są oczywiście uroczyste msze, by umożliwić wszystkim chętnym peł- ne uczestnictwo, proszę o pomoc w spowiedzi księży z parafii. Mieliśmy też rekolekcje, wspomnianego ojca Manjackala. W dzień Wigilii organizu- jemy wieczerzę dla skazanych, funkcjo- nariuszy i dyrekcji.

Czy wasi koledzy i koleżanki funk- cjonariusze, mogą liczyć, że odwie- dzicie ich po kolędzie?

WP: Jak wspominaliśmy, jest to wła- ściwość parafii i tego przestrzegamy.

Czasem mamy wspólne spotkania.

MG: W zeszłym roku chodziłem po kolędzie, bo proboszcz mnie popro- sił i był to rejon zamieszkany przez moich współpracowników z zakładu.

Gdy ktoś mnie prosi o wizytę domo- wą, to oczywiście nie odmawiam, co do kolędy, zawsze proszę o zgodę pro- boszcza.

RK: Nasi funkcjonariusze mieszkają przeważnie poza Szczecinem i nie mam takiej możliwości.

W Wigilię, przekazując sobie życze- nia dzielimy się opłatkiem. Czy w waszych jednostkach istnieje zwyczaj rozdawania ich więźniom?

MG: Ja rozdaję je w kaplicy, także kartki świąteczne.

RK: U nas zajmuje się tym Bractwo Więzienne, otrzymuje każdy, kto wyrazi zgodę.

WP: Gdy zbliżają się święta, rozno- szę opłatki osobiście, do każdej celi. To okazja do spotkania i chwili rozmowy.

Czego wam życzyć z okazji zbliżają- cych się świąt?

RK: Wytrwałości, energii do pracy i niezrażania się niepowodzeniami.

MG: Aby nie zabrakło powołanych do posługi w zakładach karnych.

WP: Bożego błogosławieństwa.

tekst i zdjęcia Grzegorz Korwin-Szymanowski

fot. Piotr Kochański

(12)

ROZMOWA

Człowiek rodzi się przestępcą czy przeciwnie, jego umysł jest niezapi- saną kartą?

Skłaniam się ku drugiej koncepcji.

Człowiek rodzi się jako tabula rasa.

Dziedziczy po rodzicach określone skłonności, ale to, kim będzie w przy- szłości, zależy wyłącznie od niego i śro- dowiska, w którym będzie się rozwijać.

W książce pisze ksiądz o osobowości człowieka. Czym ona jest?

Na osobowość składa się wszystko, co jest w nas. Pamięć, uwaga, tempera- ment, uczucia, potrzeby… To całość ży- cia wewnętrznego czy duchowego.

Osobowość człowieka się zmienia?

Oczywiście. Postrzegam człowieka w drodze, nieustannie podlega zmia- nom. To, jak zmieniamy się fizyczne, widać gołym okiem, zmiany psychicz- ne zauważyć można dopiero po dłuż- szym czasie. Człowiek to ten, który się rozwija, powinien dojrzewać do pełni człowieczeństwa. Najgłupsze powie- dzenie i postawa, jaką możemy przy- jąć, to: jakim mnie Boże stworzyłeś, takim mnie masz. Ale niektórzy chcą tak żyć.

Na przykład więźniowie?

Inteligencja jest takim składnikiem osoby, który sprawia, że człowiek pra- gnie dojrzewać do pełni człowieczeń- stwa. W moich badaniach, które prze- prowadziłem w kilku jednostkach peni- tencjarnych: na Służewcu, Białołęce, w Grudziądzu, tylko 3 proc. więźniów miało ukończone studia wyższe, pozo- stali w większości zakończyli poziom edukacji na zawodówce lub podstawów- ce. Wpływa to na sposób rozumowania, świadomość własnych potrzeb czy kształtowanie odpowiedzialności. Dla- tego więźniowie mają mniejszą szansę na dorastanie do rozwoju. Ponadto są w izolacji, gdzie dostęp do kultury czy autorytetów, które mogliby naśladować, jest ograniczony.

Pisze ksiądz, że większość więźniów posiada nieprawidłową osobowość.

Co to oznacza?

Na zaburzenia osobowości wpływa miedzy innymi izolacja. Tak jak ucznia kształtuje doświadczenie szkoły – jej wygląd, usytuowanie (blisko lub dale- ko od domu), wyposażenie sal lekcyj- nych, klasa, inni uczniowie, nauczyciel – tym bardziej wpływa na człowieka więzienie, gdzie nie słyszy się często do- brego słowa. A każdy z nas potrzebuje pocieszenia, wsparcia.

Wymienia ksiądz kilka rodzajów za- burzeń osobowości: paranoiczną, schizoidalną, schizotypową, anty- społeczną, histroniczną, narcystycz- ną, lękliwą, obsesyjno-kompulsywną

i osobowość pogranicza. Które z nich występują najczęściej u więźniów?

Najczęściej występują zaburzenia emocjonalne i postawy antyspołeczne, które mogą być dwoistej natury: albo je- steśmy antyspołeczni w stosunku do społeczeństwa – wtedy człowiek jest agresywny wobec innych ludzi, albo do siebie – wtedy zagrażamy sobie, chcemy siebie zgładzić, próbujemy sa- mobójstwa. Wielu więźniów ma też oso- bowość lękliwą. Przebadałem 350 osób, w tym 100 kobiet, one różnią się zna- cząco od mężczyzn, zwykle siedzą nie z powodu drobnych rozbojów, ale za morderstwa. Są uparte i zawzięte.

Te cechy nie zawsze muszą mieć za- barwienie negatywne…

Tak, ale tylko wtedy, jeśli służy się do- bremu celowi. Wtedy faktycznie siła du- cha jest drogą do sukcesu. Ale więźniar- ki, które badałem, raczej były zawzię- te na to, aby kogoś zniszczyć.

Czy nieprawidłową, zaburzoną oso- bowość skazanego można w więzie- niu naprawić, zmienić, wyleczyć?

Jeśli ktoś jest agresywny od wielu lat, popełnia kolejne przestępstwo i trafia znowu do więzienia, to jego osobowość jest zaprogramowana na agresję.

A w zakładzie karnym jeszcze się to umacnia. I praca nad takim człowiekiem – nie chcę powiedzieć, że jest niemoż- liwa – ale bardzo trudna. Można dać mu nadzieję, powiedzieć: nie jest dobrze, ale będzie lepiej. Wciąż jest ogromne zapotrzebowanie i niedobór właściwej kadry resocjalizacyjnej. Jest to zależne od wielu czynników. Ten, kto to robi, powinien mieć ukończone dobre, spe- cjalistyczne studia kierunkowe, musi też mieć odpowiednie cechy charakteru, chęć pomagania innym, wiarę w ludzi, silną motywację.

Czy bywa, że więźniowie są skazani na siebie?

Sami sobie nie pomogą. Dużą rolę od- grywa wiara w Boga, warto uczestni- czyć w sakramentach świętych, we mszy św., komunii, człowieka to wzmacnia i nie jest już sam.

Ale wiara jest łaską, jeden ją ma, a drugi nie.

Kto ma wiarę? Czy ten, co się stara dobre życie prowadzić, czy może ten, kto uważa siebie za dobrego człowieka?

Czasami ma tę łaskę ten, kto się usil- nie stara, a nie zawsze mu wychodzi.

Mogę powiedzieć, że spora grupa więź- niów wierzy lub chce wierzyć w Boga.

Przez prawie dziesięć lat, odkąd posłu- guje w więzieniu, spotykam się z na- wróceniami więźniów. Jedne nawróce- nia są bardzo widoczne, inne pozosta- ją w sferze tajemnicy i są wiadome Du- chowi Świętemu.

Czy b r a k nawróceń wśród więźniów księdza zniechęca?

Prowadzę posługę kapłań- ską, a z drugiej strony zgłębiam te- matykę resocjalizacji pod względem na- ukowym, między innymi pisząc książ- ki. To czyni moje doświadczenie bogat- szym, sprawia, że bardziej rozumiem in- nych. Oni stanęli na granicy prawa i zo- stali pozbawieni wolności w zakładzie karnym. Szamocą się ze sobą. W wię- zieniu chcą wyłącznie przetrwać i od- liczają dni. Ktoś na przykład kradł i ro- bił to – jak mówi – dla rodziny, a teraz ta rodzina wyrzeka się go, i on zostaje sam. I załamuje się. Rozmawiam z ni- mi i niosę im pociechę. Staram się prze- kazać jakąś wiedzę.

Jak to ksiądz robi?

Bardzo ważna jest zwyczajna rozmo- wa. Bycie z człowiekiem. Mniej ważne,

Z ks. dr. Kazimierzem Pierzchałą, rzecznikiem prasowym duszpasterstwa więziennego RP, kapelanem w areszcie na warszawskim Służewcu, autorem książki „Zagubiony dar wolności. Osobowość ludzi

uwięzionych”, rozmawia Agata Pilarska-Jakubczak

Chcę człowieka wysłuchać

Referenties

GERELATEERDE DOCUMENTEN

W Oddziale Zewnętrznym w Przywarach dla recydywistów penitencjarnych zakwalifikowanych do odbywania kary w warunkach zakładu karnego typu półotwartego jest 450 miejsc. Dyrektorem

„Bon Ton”, gdzie emitowane są audycje do- tyczące istotnych spraw więziennictwa w po- wiązaniu z funkcjonowaniem chełmskiego wię- zienia. Artykuły i audycje zmieniały nasze

Jeżeli więc skazany właściwie udoku- mentuje kontakt z rodziną, potwierdzi, że będzie tam mieszkał po zwolnieniu, nie to- czy się wobec niego postępowanie karne i jest to

Medycyna rozwija się dynamicz- nie, pacjenci są tego świadomi i zgodnie z przepisami należy im się możliwość dostę- pu do takich badań, do jakich ma dostęp ogół

Należy wyraźnie zaznaczyć, że Służba Medycy- ny Pracy oraz zakłady medycyny pracy (przy inspektoratach okręgowych) nie zajmują się leczeniem funkcjonariuszy – jest to

Wentylowane poprzez dyskretne otwory półbuty bez wątpienia podnosiły komfort pełnienia służby, szczególnie na oddziałach mieszkal- nych, gdzie – jak w jednym z

Urlopu wypoczynkowego udziela się w dni, które są dla funkcjonariusza dniami służby, zgodnie z obowiązują- cym go rozkładem czasu służby, w wy- miarze godzinowym

Archival studies are being published in the Cape and Natal Philatelic Journal by John Dickson, but until a major work on the stamps and postal history of Natal is written, this