• No results found

NoweNowemundurymundury 8

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "NoweNowemundurymundury 8"

Copied!
44
0
0

Bezig met laden.... (Bekijk nu de volledige tekst)

Hele tekst

(1)

Nowe

Nowe mundury

mundury s. 8 s. 8

Sierpień 2018 nr 243, rok XXI ISSN 2545-1847

cena 3,50 zł www.sw.gov.pl

8

32

Latam od chmury do chmury

16

Leśna kolonia

20

Wszystko można wymigać

42

Związek

w Forum

(2)

fot. Elżbieta Szlęzak-Kawa

– Chmury są jak drogowskazy – mówi za sterami szybowca st. sierż. sztab. Jacek Surma, oddziałowy z Zakładu Karnego w Strzelinie, który w powietrzu spędził 160 godzin.

K

to z nas nie marzy o tym, żeby wznieść się po- nad wszystko i odlecieć? Słyszeć tylko wiatr, wyłączyć myślenie o troskach, obowiązkach i innych ziemskich sprawach. Dać się nieść od chmu- ry do chmury, w górę i w dół. Albo wsiąść na rower i poczuć wiatr we włosach (no, może na twarzy, bo włosy bezpieczniej mieć pod kaskiem). To nie tylko odległość, wysokość – to dystans i wolność. Każdy o tym marzy, a niektórzy marzenia spełniają – tak, jak bohaterowie naszych artykułów. Elżbieta Szlęzak- Kawa była w przestworzach służbowo i do dziś cho- dziłaby z głową w chmurach gdyby nie to, że musiała tę przygodę dla nas wszystkich opisać.

Choć podobno opisać się tego nie da – to trze- ba przeżyć. Nie każdemu się to udaje – tak, jak nie wszystkich stać na zaangażowanie, pasję, siłę

i chęć, jaką ma wielu bohaterów naszych tekstów.

Tych, którzy gotowi są wiele poświęcić, by pomóc drugiemu, i to nie tylko koledze z sąsiedniego po- koju, ale i temu z innej służby, a nawet kompletnie obcemu człowiekowi. Tych, którzy nie czekają, aż pomogą inni, albo nakażą przełożeni.

W sierpniowym wydaniu „Forum” znowu pisze- my o więziennikach, którym się chce więcej. Na okładce znowu prezentujemy nowe mundury – tym razem już obowiązujące, zgodne z przepisami, które właśnie w sierpniu wchodzą w życie. Tym, którzy już je mają, życzymy, żeby sprawdzały się w służ- bie. Pozostałym – żeby dostali je jak najszybciej.

A wszystkim, którzy nas czytają, życzymy udanej drugiej połowy lata. Oderwijmy się od ziemi, choć- by w wyobraźni.

Irena Fedorowicz redaktor naczelny

(3)

spis treści

2

s. 24 Rozmowa z ppłk Anną Adamską

fot. Piotr Kochański

8

Sierpień 2018 r.

TEMAT MIESIĄCA

Nowe rozporządzenie mundurowe 8 Zamiast moro

11 Nowy nie tylko mundur WYDARZENIA

4 Inwestycja prawie gotowa

4 W 74. rocznicę Powstania Warszawskiego 5 Więźniowie specjalni w gdańskim areszcie 5 Koronowo pamięta

6 Masterton w Wołowie 6 Zwycięscy tenisiści

ROZMOWA MIESIĄCA 12 O programach z pasją

Z KRAJU

26 Dopalacze gorsze od narkotyków 28 Wielokulturowa pamięć dni minionych 31 Psycholog radzi: Pracoholik na urlopie

ZAWSZE GOTOWI

14 Kierowała akcją ratunkową 15 Gasił pożar i ratował dobytek

KLUCZ DO WOLNOŚCI 16 Na koloniach

JEDNOSTKA NA MIARĘ 24 Zaufanie to podstawa

DOBRE PRAKTYKI

19 Czym skorupka za młodu...

20 Wszystko można wymigać ZE ŚWIATA

30 Po drugiej stronie Bałtyku PASJE

32 Latam od chmury do chmury SŁUŻBA DLA INNYCH

22 Więzienna Polska solidarna NA SPORTOWO

35 Nocny półmaraton 35 Z rowerem na mistrzostwa 35 Jak szczypiorniak, to tylko w Kaliszu 38 Sportowa Przeróbka (1)

NIEZBĘDNIK PRAWNY 36 Pomówienie funkcjonariusza

HISTORIA

40 Uhonorowani po latach NASZE SPRAWY

42 Związek w Forum OKŁADKA: st. sierż. sztab. Agnieszka Tokarska z Biura Ochrony i Spraw Obronnych w CZSW i st. sierż. Łukasz Szulwiński, oddziałowy z ZK w Kłodzku, fot. Piotr Kochański

s. 4, 5 74. rocznica Powstania Warszawskiego

fot. Arkadiusz Bergiełfot. archiwum

s. 22 Mundur na rowerze

(4)

WYDARZENIA

Inwestycja prawie gotowa

W

krótce zakończy się budowa nowej hali magazynowo-produkcyjnej w Zakładzie Karnym nr 2 w Strzelcach Opolskich. Postawiono już całą kon- strukcję hali, wykonano zadaszenie, ściany budynku, podłogę. Teraz trwają

prace wykończeniowe wewnątrz bu- dynku.

Hala powstaje w ramach rządowe- go programu „Praca dla więźniów”.

Zadaniem inwestycji jest stworzenie kolejnych miejsc pracy dla osadzonych

odbywających karę w warunkach za- kładu karnego zamkniętego.

Głównym wykonawcą inwesty- cji jest Przedsiębiorstwo Państwowe PEPEBE Włocławek. W powstającej hali docelowo zatrudnionych zostanie 70 skazanych przy produkcji statywów pod instrumenty muzyczne i pode- stów pod sceny estradowe. Hala ma mieć powierzchnię 781 metrów kwa- dratowych.

tekst i zdjęcia Jarosław Timoszuk

1

sierpnia wspominaliśmy roczni- cę wybuchu Powstania Warszaw- skiego. O wydarzeniach sprzed 74 lat pamiętają nie tylko mieszkańcy stoli- cy, ale i cała Polska. Funkcjonariusze Służby Więziennej także uczestniczą w akcjach i programach, których ce- lem jest resocjalizacja przez pamięć i szacunek.

„Nigdy tu w Ameryce nie dosta- wałam takich listów” – napisała Anna Przytuła, do płk. Leszka Czereby, dy- rektora okręgowego Służby Więziennej w Opolu. 93-letnia dziś łączniczka Od- działu I Kwatery Głównej AK o pseu- donimie „Koza” podziękowała za list z Zakładu Karnego w Kluczborku. „Po- syłam Panu Dyrektorowi serdeczne po- dziękowania za zrozumienie, przychyl- ność i pomoc dla Pana podopiecznych w zakładzie w Kluczborku i innych zakładach dla poczynań służących po- głębianiu znajomości historii Powsta- nia Warszawskiego (...)”. W 2016 roku funkcjonariusze z Kluczborka przystą- pili do akcji „BohaterON”. Osadzeni wypełniali specjalne karty nie tylko

W 74. rocznicę Powstania Warszawskiego

z życzeniami i podziękowania- mi, ale i z przemyśleniami na temat bohaterskiego zrywu i za pośrednictwem Muzeum Po- wstania Warszawskiego prze- kazywali je powstańcom. „Je- stem zachwycona artystyczną oprawą listów i przysłanymi mi wypalanymi w drzewie ob- razkami, które są prawdziwy- mi dziełami sztuki” – napisała łączniczka „Koza”. Kluczborska

jednostka realizuje teraz kolej- ny projekt – „Piszemy list do uczestniczek Powstania War- szawskiego”. Cel jest ten sam:

resocjalizacja poprzez pozna- wanie historii i dziedzictwa na- rodowego.

redakcja zdjęcia Piotr Kochański

(5)

WYDARZENIA

Koronowo pamięta

C

hcąc popularyzować historię Pol- ski i krzewić postawy patriotyczne wśród osadzonych, kadra koronow- skich więzienników aktywnie włączyła się w edukację historyczno-patriotycz- ną. Jest ona istotnym środkiem od- działywań resocjalizacyjnych. Lekcja historii w oddziale terapeutycznym, pogadanki o patriotyzmie, emitowane w zakładowym radiowęźle czy tworzo- ne przez więźniów gazetki tematyczne w oddziałach mieszkalnych – to nie- wielki tego wycinek.

Z

okazji 101. rocznicy osadzenia w gdańskim areszcie przyszłego marszałka Polski Józefa Piłsudskiego oraz Kazimierza Sosnkowskiego (ów- czesnego pułkownika Legionów Pol- skich) – odbyły się uroczystości upa- miętniające to zdarzenie.

Przypomnijmy, że po wydaniu w 1916 r. tzw. aktu 5 listopada, nie- miecki generał-gubernator Hans Hartwig von Beseler rozpoczął wio- sną 1917 organizowanie Polskiej Siły Zbrojnej, w którą chciał włączyć także Legiony Polskie. Żołnierze mieli złożyć przysięgę na wierność cesarzowi Nie- miec Wilhelmowi II. Większość I i III Brygady Legionów Polskich pod wpły-

wem Józefa Piłsudskiego odmówiła złożenia przysięgi, co przeszło do hi- storii jako tzw. kryzys przysięgowy.

Żołnierze zostali internowani w obozie w Szczypiornie pod Kaliszem, a ofi ce- rowie w Beniaminowie pod Zegrzem.

22 lipca 1917 roku w Warszawie oku- pacyjne władze niemieckie areszto- wały Józefa Piłsudskiego i Kazimierza Sosnkowskiego, którzy następnego dnia trafi li do gdańskiego więzienia przy Schiesstange (obecnie Areszt Śledczy przy ul. Kurkowej), gdzie prze- bywali przez kilka dni. Niemcy trak- towali „więźniów specjalnych” z du- żym szacunkiem. Mogli oni korzystać z wielu przywilejów.

Nie bez przyczyny Niemcy umieści- li Polaków właśnie w Gdańsku. Było to miasto przyfrontowe. W związku z tym sądy były tam szybkie i srogie.

Gdyby zostały zrealizowane wytycz- ne pruskiego gubernatora Warszawy Hansa Hartwiga von Beselera, nie- wykluczone, że Piłsudski z Sosnkow- skim zostaliby w Gdańsku straceni. To, że tak się nie stało, było zasługą m.in.

ówczesnego sekretarza i tłumacza w sądzie wojennym w Gdańsku Alojze-

go Rapiora, który widząc wytyczne Be- selera, poinformował o nich Polonię.

Piłsudski, przez więzienia w Gdań- sku i Spandau oraz twierdzę Wesel, trafi ł we wrześniu 1917 roku do Mag- deburga, gdzie przetrzymywano go w drewnianym domu, w którym wcze- śniej odbywali karę aresztu ofi cerowie tamtejszego garnizonu. Jak podkreśla mjr Służby Więziennej w stanie spo- czynku Waldemar Kowalski, a obecnie pracownik Muzeum II Wojny Świato- wej: „Gdyby nie było Gdańska – nie byłoby Magdeburga, a gdyby nie było Magdeburga – nie świętowalibyśmy 100-lecia odzyskania niepodległości”.

Organizatorami uroczystości rocz- nicowych byli: dyrektor Aresztu Śled- czego w Gdańsku ppłk Artur Ostrowski i Związek Piłsudczyków Rzeczypospo- litej Polskiej Okręg Gdański we współ- pracy z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, Instytutem Pamięci Na- rodowej Oddział w Gdańsku i Stowa- rzyszeniem Grup Rekonstrukcyjnych Marienburg. Projekt został zrealizo- wany w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości.

tekst i zdjęcia Marek Stuba

Więźniowie specjalni w gdańskim areszcie Więźniowie specjalni w gdańskim areszcie

W rezultacie skazani odbywający karę pozbawienia wolności w Koro- nowie, pod czujnym okiem starszego wychowawcy działu penitencjarnego, kpt. Krzysztofa Siuda-Szaneckiego, odświeżyli wnętrze świetlicy oddziału, dekorując je symbolami narodowymi.

Przez dwa tygodnie planowali, kreślili i malowali. Efekt końcowy okazał się niezwykłą lekcją historii zarówno dla pomysłodawcy, jak i wykonawców.

Karolina Kozłowska zdjęcie Arkadiusz Bargieł

(6)

WYDARZENIA

Masterton w Wołowie

Ś

wiatowej sławy brytyjski autor hor- rorów, thrillerów i kryminałów Gra- ham Masterton odwiedził Zakład Kar- ny w Wołowie, by osobiście wręczyć nagrody laureatom II Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego dla osadzonych

„W więzieniu pisane”. Wydarzenie jest pokłosiem spotkania z pensjonariu- szami wołowskiego zakładu podczas wizyty pisarza w październiku 2016 r.

Był on nie tylko pod wrażeniem wni- kliwości zadawanych przez więźniów

pytań, ale też tego, że większość z nich została zadana po... an- gielsku.

Na tegoroczny konkurs wpły- nęło aż 105 opowiadań, re- prezentujących różne gatunki literackie, z 40 jednostek peni- tencjarnych. Kilka z nich zosta- ło napisanych po angielsku, pozostałe przetłumaczono na ten język. Pisarz zapoznał się z nimi i osobiście wybrał aż jedenaścioro laureatów. Wręczenie nagród rzeczowych, przy bardzo du- żym zainteresowaniu mediów, odby- ło się 19 lipca w Wołowie. Wszyscy uczestnicy otrzymali długopisy zapro- jektowane przez literata oraz napisane dla każdego z osobna listy z podzięko- waniami.

Graham Masterton podkreślał reso- cjalizacyjną rolę całego przedsięwzię- cia. – Uczestnictwo w konkursie, a za- razem samo pisanie, daje więźniom

możliwość wyrzucenia z siebie uczuć i emocji i podzielenia się nimi ze świa- tem zewnętrznym – mówił w rozmo- wie z Polską Agencją Prasową. – Mam nadzieję, że podobnie jak mnie, pisa- nie sprawia im po prostu przyjemność.

Przyznał, że próby zorganizowania po- dobnego wydarzenia w Anglii i Irlandii nie powiodły się. Zadeklarował zorga- nizowanie w przyszłym roku trzeciej edycji konkursu. Pisarz planuje też wydać opowiadania więźniów w for- mie antologii.

redakcja zdjęcia Krystian Sapun

Pobiegnij dla Tomasza

Zwycięscy tenisiści

15

września 2018 r. w Wojewódzkim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Drzonkowie po raz szó- sty zostanie zorganizowany bieg przełajowy służb mundurowych i sympatyków. Jest on poświęco- ny pamięci Tomasza Mielko – operatora Grupy Interwencyjnej Służby Więziennej w Poznaniu, który sześć lat temu zginął tragicznie podczas wykonywania obowiązków służbowych. Wśród zawodników zostaną rozlosowane nagrody fi nan- sowe i rzeczowe. W biegu wystartować może 150 dorosłych biegnących na dystansie 5 i 10 km oraz 50 dzieci (na 500 m). O udziale w biegu decydu- je kolejność zgłoszeń. Zapisy, regulamin i opłata startowa dostępne są na stronie: http://super- sport.com.pl

Dodatkowe informacje:

http://poznan.nszzfi pw.pl/

P

odczas XX Mistrzostw Służby Więziennej w Tenisie Ziemnym

„Sieradz 2018” sportowcy rywalizowali w turnieju drużynowym, deblowym i indywidualnie – w kategoriach open oraz senior (rocz- nik 1970 i starsi). Obiekty Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Sieradzu, na których rozgrywano mistrzostwa, gościły 21 zawod- ników z 8 okręgowych inspektoratów SW. Bardzo dobrze w turnieju zaprezentowali się funkcjonariusze Zakładu Karnego w Czarnem re- prezentujący OISW w Koszalinie: w rywalizacji drużynowej, rozgry- wanej systemem „każdy z każdym”, wywalczyli tytuł Drużynowych Mistrzów Polski Służby Więziennej, pokonując kolejno zawodników z OISW we Wrocławiu 2:0, gospodarzy turnieju – tenisistów z Łodzi – 2:0 i zawodników z okręgu opolskiego 2:1.

Turniej deblowy wygrała para Sławomir Gaca i Marcin Rusinek, re- prezentujący inspektorat koszaliński. W fi nale obrońcy tytułu sprzed dwóch lat po zaciętym boju pokonali 6:4 6:7 10:4 Leszka i Michała Lasotów z OISW w Opolu. Indywidualny tytuł Mistrza Służby Wię-

ziennej w Tenisie Ziemnym w kategorii open po raz kolejny obronił Sławomir Gaca z Koszalina, który po- konał w fi nale Michała Bo- janowskiego. Wrocławianin uległ najlepszemu zawod- nikowi turnieju (3:6 4:6).

W kategorii senior złoto wywalczył Krzysztof Paduch reprezentujący inspektorat katowicki. W fi nale pokonał Mirosława Witkę – emery- towanego funkcjonariusza z OISW we Wrocławiu. Organizatorami mistrzostw byli Okręgowy Inspektorat Służby Więziennej w Łodzi

i Zakład Karny w Sieradzu. Michał Bogus

zdjęcie Włodzimierz Zaustowicz

(7)

REKLAMA

Wyświetlacz zabezpieczony szybą techniczną,

przewód słuchawkowy wzmocniony linką stalową

Urządzenia i instalacja bez kosztów dla Jednostek Penitencjarnych

Oferujemy nowoczesny system aparatów telefonicznych

z kontrolą połączeń Centralny system

monitorowania połączeń

– możliwość nasłuchu, rejestracji i przerwania rozmowy

Słoneczne

budki telefoniczne

Tylko u nas!

Połączenia z kart

wszystkich operatorów

bez dodatkowych kosztów

Sprawdź również na:

www.dogadania.pl

Zadzwoń

i dowiedz się więcej:

22 113 10 00 799 41 11 11 Jesteśmy już w 47

Zakładach Karnych, Aresztach Śledczych

i Szpitalach Psychiatrycznych

(8)

temat miesiąca: nowe rozporządzenie mundurowe

Zamiast moro

Od 3 sierpnia br. funkcjonariusze Służby Więziennej mogą wykonywać obowiązki służbowe w nowych mundurach. Wyposażenie polowe specjalne bezpłatnie przysługuje wybranym działom, pozostali funkcjonariusze mogą się w nie zaopatrzyć we własnym zakresie. Wymiana umundurowania ma potrwać cztery lata.

R

ozporządzenie Ministra Sprawie- dliwości w sprawie umunduro- wania i wyposażenia polowego funkcjonariuszy Służby Więziennej (Dz.U. 2018, poz. 1391), podpisane 22 czerwca, a opublikowane 20 lip-

Wyposażenie polowe specjalne przysługuje funkcjonariuszowi pełniącemu służbę w dziale ochrony i kwatermistrzowskim, uczestnikowi kursu przygo- towawczego i szkolenia zawodowego, z wyłączeniem specjalizacji ochronnej i kwatermistrzowskiej (jest wydawane przez ośrodek szkolenia na czas trwania kursu lub szkolenia zawodowego). Bezpłatnie otrzymuje je wykładowca szkole- nia strzeleckiego, członek drużyny strzeleckiej, pocztu sztandarowego i kompa- nii honorowej oraz przewodnik psa służbowego. Funkcjonariusz, któremu nie przysługuje ten rodzaj wyposażenia, może go zakupić i nosić podczas wykony- wania obowiązków służbowych.

WYPOSAŻENIE POLOWE SPECJALNE

Koszula specjalna z krótkim rękawem

Koszulka typu polo wkładana do spodni specjalnych pod bluzę specjal- ną, może stanowić okrycie wierzchnie.

Można ją łączyć z letnimi spodniami lub spódnicą. Podczas wykonywania zadań służbowych noszona z zapię- tym kołnierzykiem lub z rozpiętym jednym guzikiem.

Koszulka specjalna

Koszulka typu T-shirt noszona do spodni specjalnych, pod bluzę lub ko- szulę specjalną z długim rękawem.

Może stanowić okrycie wierzchnie.

Koszula specjalna z długim rękawem

Można ją nosić do spodni specjalnych pod kurtkę lub bluzę, ale też jako okry- cie wierzchnie. Kołnierzyk pozostaje zapięty, dopuszcza się rozpięcie jedne- go guzika.

ca br., odsyła do lamusa model 68, tzw. moro. Zastąpi go wyposażenie po- lowe specjalne, przeznaczone do peł- nienia codziennej służby w zakładach karnych i aresztach śledczych oraz wyposażenie polowe interwencyjne

zarezerwowane dla członków Grup Interwencyjnych Służby Więziennej.

Wszystkie składniki umundurowania są koloru stalowoszarego i czarnego oraz opatrzone napisem „Służba Wię- zienna”, skrótem „SW” lub „GISW”.

Funkcjonariuszka prezentuje sposób łączenia koszuli specjalnej z krótkim rękawem typu polo z letnią spódnicą

służbową z paskiem skórzanym. Sposób łączenia wyposażenia polowego specjalnego z umundurowaniem służbowym:

letnia spódnica służbowa z paskiem skórzanym, czapka służbowa, bluza specjalna.

(9)

temat miesiąca: nowe rozporządzenie mundurowe

Do umundurowania lub wyposażenia polowego funkcjonariusz może nosić:

Zegarek na pasku lub bransolecie w kolorze czarnym, srebrnym albo zło- tym;

Okulary korekcyjne;

Okulary przeciwsłoneczne w czarnej lub metalowej oprawie;

Drobną biżuterię (kolczyki, pierścionki, obrączkę);

Paznokcie pomalowane w pastelowych kolorach;

Oznaki żałoby;

Czarny parasol;

Czarne etui przypinane do paska (z wyjątkiem uroczystości)

Torbę typu aktówka lub torbę na ramię w czarnym kolorze (z wyjątkiem uroczystości).

Sposób noszenia wymienionych przedmiotów nie może naruszać powagi umundurowania i wyposażenia.

Spodnie specjalne

W komplecie z trzewikami lub półbu- tami służbowymi mogą być łączone z koszulą specjalną, z długim i krótkim rękawem, bluzą oraz kurtką.

Bluza specjalna

Noszona do spodni na koszulkę, ko- szulę z krótkim i długim rękawem lub jako okrycie wierzchnie albo zakładana pod kurtkę. Może być łączona z letni- mi spodniami lub spódnicą, koszulami służbowymi, rozpięta lub zapięta.

Kurtka specjalna

Wykonana z tkaniny poliamidowej z membraną, podszyta pikowaną podszewką. Noszona do wyposażenia polowego specjalnego jako okrycie wierzchnie w formie zapiętej.

Peleryna specjalna

Przechowywana w dyżurce dowódcy zmiany. Wydawana w zależności od warunków atmosferycznych.

Kominiarka

Przechowywana w dyżurce dowódcy zmiany. Wydawana na czas wykony- wania zadań tego wymagających.

Czapka letnia specjalna

Z przodu ma wyhaftowany wizerunek orła, na bocznym elemencie – mały haft „SW”. Noszona na zewnątrz.

Czapka zimowa specjalna

Wykonana z dzianiny polarowej ze wzmocnionym dołem. Na czapce umieszczony jest haftowany orzeł i skrót „SW”. Noszona na zewnątrz.

Pas parciany

Zrobiony z plecionki z metalowym za- pięciem w kolorze czarnym. Na klamrze znajduje się oznaka służby w kształcie koła. Noszony do spodni specjalnych.

Skarpety

Przeznaczone do noszenia razem z bu- tami z membraną.

Rękawice zimowe specjalne

Pięciopalczaste, polarowe, ocieplane.

zakładane do kurtki specjalnej i czapki zimowej.

Trzewiki specjalne

Skórzane buty całoroczne za kostkę z elementami tekstylnymi, wodoodpor- ne, paroprzepuszczalne, antystatycz- ne. Wyposażone w kieszeń do chowa- nia końcówek sznurowadeł. Buty mają zwiększoną izolację przeciwko wysokim i niskim temperaturom. Noszone do wyposażenia polowego specjalnego.

Dystynkcje specjalne

Wykonane haftem maszynowym. Przy- pinane na rzep do składników wypo- sażenia polowego po prawej stronie, bezpośrednio nad znakiem identyfi ka- cyjnym numerycznym.

Funkcjonariusz w wyposażeniu polowym specjalnym: koszulka typu T-shirt, czapka letnia spodnie z paskiem parcianym, trzewiki.

Wyposażenie polowe specjalne: koszula z długim rękawem, włożona na koszulkę typu T-shirt, czapka letnia, spodnie z pasem parcianym, trzewiki.

(10)

temat miesiąca: nowe rozporządzenie mundurowe

Przysługuje funkcjonariuszowi wchodzącemu w skład Grupy Interwencyjnej Służby Więziennej i wykładowcy szkolenia technik interwencyjnych. Poszcze- gólne składniki wykonane są ze wzmocnionych, niewchłaniających wody tkanin.

Wszystkie są w kolorze czarnym.

Koszula interwencyjna z długim rękawem

Koszula ze stójką zapinana na zamek błyskawiczny, noszona na koszulkę in- terwencyjną, pod kurtkę interwencyj- ną letnią/zimową lub samodzielnie.

Koszulka interwencyjna

Typu T-shirt. Z przodu po lewej stronie – haft oznaki służby w kształcie koła, na plecach duży wyhaftowany napis

„GISW”. Noszona pod bluzę, koszulę interwencyjną lub samodzielnie.

Bluza interwencyjna letnia

Na wysokości łokcia wyprofi lowana kieszeń na wkłady ochraniające lub wzmocnienia. Po lewej stronie kołnierza napis „GISW”. Łączona ze spodniami interwencyjnymi i kamizelką taktyczną.

Bluza interwencyjna zimowa Po lewej stronie kołnierza i na plecach napis „GISW”. Noszona do spodni in- terwencyjnych w połączeniu z kami- zelką taktyczną.

WYPOSAŻENIE POLOWE INTERWENCYJNE

Spodnie interwencyjne

Na kieszeni prawej nogawki wyha- ftowany napis „GISW”. Zakładane do wszystkich składników wyposażenia polowego interwencyjnego.

Kurtka interwencyjna letnia Wodoodporna, wiatroszczelna, pod- szyta polarową podszewką, z ociepla- czami nadgarstków. Napis „GISW”

umieszczony z przodu po lewej stronie i na plecach. Zakładana do spodni in- terwencyjnych.

Kurtka interwencyjna zimowa Wodoodporna, wiatroszczelna, oddy- chająca, z pikowanym wypełnieniem termicznym. W rękawach wszyte dzianinowe wiatrołapy. Napis „GISW”

umieszczony jest na lewym przodzie i na plecach. Noszona z innymi skład- nikami tego typu wyposażenia jako okrycie wierzchnie.

Czapka interwencyjna letnia Główka w kształcie dżokejki. Z przodu wyhaftowany wizerunek orła, z boku mały napis „GISW”.

Czapka interwencyjna zimowa Wykonana z dzianiny polarowej.

Z przodu wyhaftowany orzełek, po le- wej stronie napis „GISW”.

Czapka interwencyjna podhełmowa Wykonana z tkaniny termoaktyw- nej. Zakładana wraz z wyposażeniem w środki ochrony.

Kominiarka

Zakładana podczas wykonywania za- dań specjalnych.

Beret

Pośrodku części czołowej wyhaftowa- ny wizerunek orła w koronie. Noszo- ny lekko przechylony na prawe ucho, dolna krawędź powinna się znajdować na wysokości czterech cm nad brwią.

Prawą krawędź denka beretu opuszcza się lekko w dół ku tyłowi tak, aby nie przesłaniała ucha. Wkładany podczas uroczystości, defi lad.

Rękawice interwencyjne letnie Pięciopalczaste, wykonane z polaru.

Noszone w zależności od warunków atmosferycznych.

Rękawice interwencyjne zimowe Pięciopalczaste, polarowe, ocieplane.

Zakładane w zależności od aury.

Pas parciany

Pleciony z metalowym zapięciem. No- szony do spodni interwencyjnych.

Trzewiki interwencyjne letnie Obuwie powyżej kostki. Lekkie, wo- doodporne, paroprzepuszczalne i an- tystatyczne, z membraną. Podeszwa gumowa z amortyzującą częścią od- porną na ścieranie i przebicia ostry- mi narzędziami. Buty wyposażone w anatomicznie uformowany wzmoc- niony podnosek.

Trzewiki interwencyjne zimowe Obuwie całoroczne za kostkę. Lekkie, wo- doodporne, paroprzepuszczalne i anty- statyczne z membraną. Skórzane z elementami tekstylnymi wyposażo- ne w kieszeń do chowania końcówek sznurowadeł bez metalu. Gumowa po- deszwa z amortyzacją z dwóch warstw pianek poliuretanowych. Zwiększona izolacja termiczna.

Sposób łączenia wyposażenia polowego specjalnego z umundurowaniem służbowym: koszula służbowa z krawatem, letnia spódnica służbowa z paskiem skórzanym, bluza specjalna.

Wyposażenie polowe specjalne: bluza, spodnie z pasem parcianym, czapka letnia, trzewiki.

(11)

temat miesiąca: nowe rozporządzenie mundurowe

Jakie zmiany czeka- ją funkcjonariuszy – mówi ppłk Kata- rzyna Gackowska, starszy specjalista w Biurze Kwatermi- strzowsko-Inwesty- cyjnym CZSW.

– Największą i najważniejszą zmianą jest wprowadzenie nowych wzorów wyposażenia polowego.

Ich wydanie wszystkim uprawnio- nym zostało rozłożone na trzy lata.

W 2018 r. otrzymają je funkcjonariu- sze podlegli okręgowym inspektora- tom Służby Więziennej w Warszawie, Poznaniu, Rzeszowie, Katowicach i Łodzi, a także ośrodkom szkolenia w Kaliszu, Kulach i Sulejowie, Suchej i Zwartowie oraz w Popowie.

Wycofana została wersja kobie- ca w przypadku koszul służbowych i wyjściowych, natomiast marynarki mundurów zostały na dotychczaso- wych zasadach, czyli wersja męska i damska. Jeśli chodzi o pozostałe zmiany, to nie ma podziału według

dat na okres letni i zimowy – ubiera- my się w zależności od warunków at- mosferycznych. W miejsce munduru służbowego letniego i zimowego jest jeden – służbowy. Rozporządzenie li- kwiduje płaszcze i szaliki letnie, pele- ryny, ręczniki, dresy i obuwie trenin- gowe oraz podkoszulek, wprowadza zaś mundur wyjściowy letni, czapkę wyjściową letnią, półbuty wyjściowe dla kobiet, buty zimowe męskie, bie- liznę termoaktywną.

Wyposażenie polowe, oprócz obu- wia i skarpet, podlega zwrotowi na- wet wtedy, gdy upłynął jego okres używalności. Zmiany dotyczą rów- nież częstotliwości przeprowadzania apelu mundurowego, nie rzadziej niż raz na dwa lata. Określono przed- mioty ubioru cywilnego, jakie można łączyć z umundurowaniem lub wypo- sażeniem polowym, a także elementy umundurowania służbowego, które można zestawiać ze składnikami wy- posażenia polowego. Zmienił się też wygląd identyfi katora numerycznego (inna czcionka). AŁ

Nowy nie tylko mundur

Funkcjonariusze GISW w wyposażeniu polowym interwencyjnym podczas defi lady.

Sposób łączenia wyposażenia polowego specjalnego z umundurowaniem służbowym:

koszula służbowa rozpięta, letnie spodnie służbowe z paskiem skórzanym, bluza specjalna.

Wyposażenie polowe specjalne: kurtka, czapka zimowa, spodnie, trzewiki.

Na zdjęciach: st. kpr. Magdalena Fabrowska z AŚ w Warszawie-Służewcu, ppor. Tomasz Gałecki z OISW w Warszawie, st. chor. Marcin Popko z ZK w Warszawie-Białołęce

zdjęcia Piotr Kochański

(12)

rozmowa miesiąca

ma przełożenie na poszczególne etapy realizacji. Programy zawierają dokład- ne opisy scenariuszy zajęć.

Wychowawcy w programach wyko- rzystują metody czysto edukacyjne, czy kładą nacisk na aktywizowanie osadzonych?

– Większość programów opiera się na modelu poznawczo-behawio- ralnym, dzięki czemu możliwe jest przepracowanie uczestników ich we- wnętrznych przekonań i zmiana lub

„oduczenie” dysfunkcyjnych zacho- wań wynikających z utartych schema- tów funkcjonowania. W ramach pro- wadzonych oddziaływań wychowawcy wykorzystują nie tylko metody eduka- cyjne, ale coraz częściej aktywizujące, dzięki czemu uczestnicy mogą samo- dzielnie dochodzić do wiedzy, kształ- tując jednocześnie swoje kompetencje społeczne i poznawcze. To zachęca do kreatywnego myślenia, nabywania no- wych umiejętności i daje osadzonym pole do tworzenia i działania.

Ile prac wpłynęło pod obrady do komi- sji w tym roku?

– Zapoznaliśmy się z 26 progra- mami. Wynikało to ze zmian regu- laminowych. W tym roku wszystkie zgłoszenia z jednostek podstawowych napływały najpierw do okręgowych inspektoratów. Po ich weryfi kacji do Centralnego Zarządu Służby Więzien- nej trafi ć mogły maksymalnie po dwa z każdej kategorii.

Który program zrobił na pani najlep- sze wrażenie?

– Te bazujące na rozwijaniu kom- petencji społecznych, poznawczych i emocjonalnych, a w szczególności te, dzięki którym uczestnicy rozwija- ją swoją samoświadomość, uczące też wyrażania emocji, komunikacji bez przemocy, asertywności i podejmo- wania właściwych decyzji. To kom- petencje niezbędne do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie.

Jednym z moich faworytów jest „Tre- ning uważności” nadesłany z Zakładu

Karnego w Goleniowie. Fundamentem jest Model Dobrego Życia opierający się na budowaniu mocnych stron jednost- ki. W trakcie realizacji wykorzystywa- no ćwiczenia mindfullness, dzięki któ- rym uczestnicy uczyli się pozbawionej oczekiwań i osądzeń uważności. Mogli się wyciszyć, zrelaksować i być bar- dziej obecni „tu i teraz”. W kilku pro- gramach pojawiały się już elementy ćwiczeń rozwijające świadomość i tre- nujące uważność, jednak w tym po raz pierwszy jako spójna całość.

Mnie najbardziej zainteresował inny, podobnie jak ten goleniowski oparty na treningu uważności „Psycho-BHP”, gdzie grupę docelową stanowią skaza- ni na długoletnie pozbawienie wolno- ści. Czy z tą interwencją można wyjść do różnych grup odbiorców, bo ma ona walor uniwersalności?

– Moim zdaniem to jest forma, którą można wykorzystywać wobec każdej kategorii skazanych. Podczas szkoleń zachęcam wychowawców, aby projekty programów opierali na kształtowaniu kompetencji społecznych i emocjonal- nych oraz poszukiwaniu w uczestni- kach i grupie mocnych stron. Sama, w programie, który prowadziłam dla skazanych kobiet w Zakładzie Kar- nym w Grudziądzu, wykorzystywałam praktykę uważności. Z doświadczenia więc wiem, że stosowanie tego typu technik pomaga uczestnikom w prze- Z dr Moniką Marczak, adiunktem w Zakładzie Patologii Społecz-

nej i Resocjalizacji Uniwersytetu Gdańskiego, jurorką konkursu na Program Resocjalizacji Sprzyjający Readaptacji Społecznej Osób Pozbawionych Wolności, rozmawia Grażyna Linder.

Jaki był poziom prac nadesłanych na tegoroczną edycję konkursu?

– W porównaniu z poprzednimi la- tami były one na wysokim poziomie, szczególnie programy skierowane do seniorów po 60. roku życia i osób odbywających kary długoterminowe.

Zpośród przeznaczonych dla senio- rów wyłoniliśmy kilka najlepszych, o porównywalnej wartości. Mieliśmy spore problemy z tym, który ma zająć pierwsze miejsce, który drugie, a któ- re zasługują na wyróżnienie. Stąd druga nagroda przyznana ex aequo.

Podobnie w przypadku propozycji dla

„długoterminowych”: pierwszą lokatą podzieliły się autorki z Zabrza i Gole- niowa. Programy fi nałowe są warte wyróżnienia i – co ważne – wszystkie były już prowadzone w jednostkach i poddano je ewaluacji.

W myśl rekomendacji komisji po ubie- głorocznej edycji konkursu.

– W poprzednich latach brakowa- ło ewaluacji i informacji o tym, jakie zmiany zachodzą u uczestników po przeprowadzeniu zajęć i jak oni sami oceniają prowadzone oddziaływania.

Dzięki temu możliwe jest oszacowanie przydatności i skuteczności realizowa- nych programów. To chyba najtrudniej- szy element, ponieważ istnieje wiele czynników, m.in. osobowościowych, sytuacyjnych, które mogą zakłócać wy- niki. W trakcie obrad dyskutowaliśmy również nad tym, jak prowadzić ewa- luację, aby była skuteczna i przydatna do projektowania kolejnych działań.

Ten element stanowi nadal najsłabsze ogniwo nadesłanych prac, jednak cen- ne jest to, że już się pojawił.

Jak ocenia pani konstrukcję tworzo- nych programów pod względem me- todologicznym?

– Zauważam znaczny postęp. W tym roku były skonstruowane poprawnie od strony metodologicznej. Autorzy wyodrębniają już konkretne czynniki ryzyka w sferze wiedzy, umiejętności i kompetencji, nad którymi chcą pra- cować, i do nich dobierają cele. A to

O programach z pasją

(13)

rozmowa miesiąca widywaniu konsekwencji swoich dzia-

łań, dostrzeganiu możliwości dokona- nia wyboru alternatywnych reakcji.

A co z programami dla młodocia- nych?

– W tej edycji wpłynęło ich stosun- kowo niewiele, a te, które otrzymali- śmy, nie do końca spełniały kryteria określone w konkursie. „Efekt motyla”

uznaliśmy za godny wyróżnienia.

Ta kategoria osadzonych wymaga specjalnych oddziaływań wychowaw- czych.

– O młodocianych dużo dyskuto- waliśmy. Szczególnie o potrzebie two- rzenia projektów oddziaływań redu- kujących obecne w nich napięcie, by mogli nauczyć się rozpoznawać swoje potrzeby i emocje a potem radzić sobie z nimi w społecznie aprobowany spo- sób. Moją uwagę zwróciło „Pierwsze starcie”, które nie zostało wyróżnione.

To już drugi program tej samej autor- ki, który miałam przyjemność poznać.

Oba bazują na rozwijaniu u młodo- cianych sfery emocjonalnej poprzez samopoznanie.

Jury doceniło także program „Bart- nik” z Białej Podlaskiej przeznaczo- ny dla osadzonych po 60. roku życia, łączący cel korekcyjny z działaniami proekologicznymi.

– To bardzo dobry program, choć nie był moim faworytem. Na pewno cenne jest w nim to, że można osadzonych zarazić pasją. Praca w pasiece rozwija wrażliwość, daje poczucie przynależ- ności do świata przyrody, a jednocze- śnie podnosi świadomość ekologiczną.

Gdyby to pani miała rozpisać kolejną edycję konkursu, do jakich kategorii skazanych powinny się odnosić pro- gramy?

– Ponownie wskazałabym katego- rię młodocianych. Drugą stanowiły- by te skierowane do osób pierwszy raz odbywających karę pozbawienia wolności. To – moim zdaniem – jed- na z ważniejszych kategorii w warun- kach izolacyjnych, ponieważ od tego, jak ten pierwszy raz wygląda, w dużej mierze zależy, czy skazany powróci do przestępstwa i do więzienia, czy jed- nak dokona się w nim zmiana i pozo- stanie na wolności. Trzecią kategorię stanowić mogą programy skierowane do kobiet. To również specyfi czna gru- pa osadzonych, wymagająca zupełnie innego podejścia i oddziaływań niż mężczyźni.

Wśród laureatów tegorocznej edycji konkursu znalazła się Janina Brusiło z Zakładu Karnego w Czarnem, któ- ra została nagrodzona za „Sprawny umysł” (program dla osób po 60. roku życia) i wyróżniona za „Jestem” (dla więźniów długoterminowych).

– Oba są bardzo przemyślane i in- nowacyjne. Autorka skonstruowała je prawidłowo pod względem meto- dologicznym. Nie mają charakteru stygmatyzującego, wręcz przeciwnie:

stosowane w nich oddziaływania skon- centrowane są na wzmacnianiu po- tencjału drzemiącego w uczestnikach.

Cenne w nich były również informa- cje, w jaki sposób motywować osadzo- nych do brania udziału w programie i pracować z oporem uczestników. To istotne elementy, o których większość twórców programów zapomina.

W „Forum” piszemy o nagrodzonych programach. W poprzednim wydaniu było to „Okno na świat” Ewy Igiel z Zakładu Karnego w Krzywańcu, który zajął II miejsce w kategorii pro- gramów dla skazanych na długoletnią izolację. O „Leśnej kolonii”, nagrodzo- nej w 2015 r., piszemy teraz.

– Dla ich autorki celem każdej dzia- łalności wychowawczej jest człowiek, jego dobro i rozwój. To przykład łącze- nia pasji, zaangażowania i dokonywa- nia niemożliwego, tak jak w tym pro- gramie. Tym razem dzięki „Oknu na

świat” skazani mogli odkryć w sobie potencjał twórczy i stworzyć obraz sa- mych siebie na nowo.

Jaki jest przepis na dobry program?

– Po pierwsze trzeba lubić to, co się robi i patrzeć na projekt całościowo, a nie na poszczególne jego elementy.

Chodzi o to, by dobrze przygotować podstawy pomysłu i dopiero potem

złożyć wszystko w całość. Namawiam wychowawców, aby konstruowali au- torskie programy z pasją, które moż- na stosować wobec różnych kategorii skazanych. Ważne, aby wykorzystywa- ły modelowanie i odgrywanie ról oraz zawierały elementy wspomnianych już kompetencji społecznych, poznaw- czych i emocjonalnych. Wiadomym jest, że na co dzień wychowawcy i psy- cholodzy spotykają się z różnymi de- fi cytami osadzonych i czasami trzeba te programy tworzyć na już, na teraz, bo jest taka potrzeba. Praca w izolacji wymaga robienia czegoś „na wczoraj”

i takie programy też powstają, gdy czas goni. Zawsze jednak zaangażo- wanie i pasja to klucz do stworzenia efektywnego programu. Po zakończe- niu trzeba przeprowadzić ewaluację, by sprawdzić, jak go ulepszyć, aby był skuteczny. W trakcie realizacji pojawia się pewna bardzo istotna trudność.

Prowadzący zajęcia znajduje się w po- dwójnej roli. Jest terapeutą, mento- rem, a za chwilę w oddziale wraca do roli wychowawcy, który może wysta- wić wniosek o ukaranie lub nie wyra- zić zgody na widzenie lub paczkę.

Jest sposób, aby tę trudność poko- nać?

– Wychowawcy powinni być świa- domi tego, że nie tylko oni są w po- dwójnej roli, uczestnicy programu również. I tylko od nich zależy, czy ten

dualizm będzie stanowił utrudnienie, czy też wzmocnienie relacji i oddziały- wań wychowawczych. Programy w za- kładzie mogą prowadzić więziennicy, ale i podmioty z zewnątrz, co umożli- wia art. 38 k.k.w. Moim zdaniem naj- ważniejsze jest to, by prowadzący do- brze czuli się w pracy z grupą i robili to z pasją.

zdjęcia archiwum

(14)

zawsze gotowi

jącym aucie, które zatrzy- małam, siedziała kobieta.

Natychmiast uzgodniłyśmy, że jej samochód będzie blo- kował ruch pojazdów, tak, żeby można było w ogóle dotrzeć do rannego i zacząć mu udzielać pomocy. Idąc do niego łączyłam się już z pogotowiem ratunkowym.

Szybko przyjęli zgłoszenie, a ja uklękłam przy motocy- kliście, który zaczął odzy- skiwać przytomność. Próbo- wałam ustalić, jakie może mieć obrażenia. Wtedy zo-

rientowałam się, że miejsce, w którym jesteśmy, już nie jest bezpieczne, bo kierowcy, poruszając się po chodniku, zaczęli wymijać blokujący ruch samo- chód i wracali na jezdnię przejeżdżając niemal po moich stopach.

Wtedy pani Ania krzyknęła do dwóch stojących w pobliżu mężczyzn, żeby wstrzymali ruch. Pierwszemu kazała stanąć z jednej, a drugiemu z przeciwnej strony ulicy. – Zrobili to, a ja nareszcie stworzyłam w miarę bezpieczne miejsce dla poszkodowa- nego i dla siebie – wspomina. – Nikt sam z siebie nie pomógł, nie zatrzy- mał się. Musiałam w pojedynkę kie- rować całą akcją, zamiast skupić się na rannym. Zawołałam kobietę, któ- rej samochód próbował blokować Była połowa czerwca. Sierż. Anna Domanowska wracała

właśnie ze służby i szła na zakupy w samym centrum No- wogardu. Zobaczyła, że przed przejściem dla pieszych, na- przeciwko miejskiego ratusza, samochody zatrzymały się, żeby ludzie mogli przejść na drugą stronę ulicy.

– Wtedy usłyszałam warkot moto- cykla – wspomina. – Był rozpędzony i w ogóle nie hamując zbliżał się do stojących pojazdów. Jestem fanką mo- tocykli, sama kiedyś na nich jeździłam i pomyślałam „Boże, dlaczego on nie zwalnia?!”. A potem jak w fi lmie, klat- ka po klatce oglądałam motocyklistę, który zorientował się, że samochody zatrzymały się i próbował wyminąć stojącego na końcu busa, ale mu się to nie udało. Kiedy zahaczył o ten sa- mochód, motocykl przewrócił się, wy- ślizgnął z rąk mężczyzny i sunął dalej, a on sam z impetem wiele razy prze- koziołkował, zanim ostatecznie upadł na jezdnię. Stracił przytomność. Na szczęście nic nie najechało na niego z naprzeciwka, bo ludzie jeszcze prze- chodzili przez pasy.

Nikt się nie zatrzymał

Najpierw pani sierżant pomyślała:

Boże, co się stało?! A zaraz potem, że trzeba podbiec do rannego. Tyle, że dla własnego bezpieczeństwa nie mogła tego zrobić od razu. – Bo proszę sobie wyobrazić, że pomimo tego wypadku, człowieka, który bez przytomności le- żał na ulicy w pobliżu potłuczonego motocykla, samochody dalej przejeż- dżały obok jak gdyby nigdy nic. Nikt się nie zatrzymał! – mówi wzburzona.

– Postanowiłam więc najpierw wstrzy- mać ruch na drodze. W nadjeżdża-

KIEROWAŁA AKCJĄ RATUNKOWĄ

drogę, żeby pomogła mi ułożyć moto- cyklistę w pozycji bocznej bezpiecz- nej. Kiedy odzyskał świadomość, będąc w szoku, mechanicznie zdjął z głowy kask i ta głowa zaczęła mu bezwładnie zwisać. Poprosiłam tę pa- nią, żeby mu ją podtrzymywała. Nie wiedzieliśmy co z kręgosłupem, więc po wstępnym zabezpieczeniu nie po- ruszaliśmy ciała mężczyzny. Zaczę- łam go pytać o imię, nazwisko, o to ile ma lat. Chciałam sprawdzić czy logicznie myśli. Potem poprosiłam, żeby spróbował poruszyć kończyna- mi. Po wstępnej ocenie wiedziałam, że ma połamane nogi i uszkodzoną miednicę. Chciał, żebym zadzwoniła do żony, podał mi jej numer, ale nie odbierała. Kiedy po około dziesięciu Są tam, gdzie dzieje się coś nieprzewidzianego. Akurat jadą na służbę albo robią zakupy i…

ratują czyjeś życie albo łapią złodziei. Sami mówią skromnie, że zrobili tylko to, co zrobić należało.

W cyklu „Zawsze gotowi” prezentujemy sylwetki funkcjonariuszy i pracowników Służby Więziennej, którzy pospieszyli z pomocą ludziom w potrzebie.

Nie byli obojętni

fot. Przemysław Sońtka

(15)

zawsze gotowi

Przez osiem godzin funkcjonariusz z Rawicza uczestniczył w gaszeniu domu i ratowaniu dobytku mieszkańców.

GASIŁ POŻAR I RATOWAŁ DOBYTEK

W styczniowy poranek ppor. Ma- teusz Maćkowiak, zastępca dowódcy zmiany w Zakładzie Karnym w Rawi- czu spał jeszcze po służbie, gdy nagle obudził go sygnał syreny dobiegający z pobliskiej remizy strażackiej. W tym czasie przyszedł też SMS, że pali się dom wielorodzinny w Giżynie.

– To miejscowość położona na po- graniczu województw wielkopolskie- go i dolnośląskiego – wyjaśnia funk- cjonariusz. – Od 18. roku życia, czyli już prawie 22 lata jestem strażakiem ochotnikiem, teraz w OSP Sowiny.

Kiedy tylko słyszę syrenę, jadę do re- mizy, a potem na akcję. Od małego tak mam, że jak tylko można, to człowiek się mobilizuje i pomaga.

Tym razem pan Mateusz pojechał na sygnale do płonącego budynku od- dalonego od jego domu o 20 km.

– Już po drodze, mimo padającego śniegu można było z daleka dostrzec buchający ogień i dym – wspomina.

– Na miejscu okazało się, że płonie całe, częściowo zawalone poddasze.

Dołączyliśmy do innych strażaków,

którzy pierwsi dotarli do pożaru. To był piętrowy budynek. Mieszkały w nim trzy rodziny. Na szczęście wszy- scy mieszkańcy wydostali się w porę, nikt nie odniósł poważnych obrażeń i tylko kilku osobom załogi karetek pogotowia udzieliły doraźnej pomocy medycznej. Kiedy zawodowi strażacy dogasili dach, wtedy wkroczyliśmy my, ochotnicy i zaczęliśmy zabezpieczać dobytek oraz wynosić to, co ocalało.

Bez przerwy przez osiem godzin z ogromnym poświęceniem i zaangażo- waniem ratowali dobytek mieszkańców spalonego domu, usuwali skutki pożaru i zalania. Ogień doszczętnie spalił jedno mieszkanie, a dwa zostały zalane.

– Niedawno przejeżdżałem obok i widziałem, że tym ludziom udało się zrobić nowy dach – cieszy się pan Ma- teusz. – Wygląda na to, że odbudują swój dom i będą mogli w nim znowu zamieszkać.

Pewnie nikt w jednostce nie do- wiedziałby się o tym, co robi funk- cjonariusz, gdyby nie list wysłany do dyrektora zakładu w Rawiczu od ko-

mendanta Państwowej Straży Pożar- nej, który podziękował Mateuszowi Maćkowiakowi za wkład pracy i zaan- gażowanie w akcję gaśniczą. Dyrektor również pogratulował i nagrodził swo- jego podwładnego.

Podczas akcji wówczas jeszcze st.

chor. Maćkowiak był słuchaczem szko- ły ofi cerskiej w Kaliszu i 29 czerwca na Pl. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie otrzymał awans na sto- pień podporucznika.

minutach od zgłoszenia nadjeżdżała karetka pogotowia, podeszłam jeszcze do kierowcy busa, o który zahaczył motocykl i zapytałam, czy nie potrze- buje pomocy, bo przecież w trak- cie zdarzenia mógł uderzyć głową w kierownicę. Był w lekkim szoku, ale powiedział, że jest dobrze. Zapy- tałam też, czy ma jakiś koc do pod- łożenia pod głowę poszkodowanemu.

Nie miał, dał koszulę.

Gapie robili zdjęcia

Pani sierżant wróciła do motocy- klisty i pomagała ratownikom założyć szynę i bandaże na jego nogę. Kiedy mężczyzna trafi ł do karetki, poczuła jak schodzi z niej adrenalina.

– Wtedy dopiero rozejrzałam się i zobaczyłam jaki tłum był wokół – wspomina. – Gapiło się na nas kil-

kadziesiąt osób. Były godziny szczytu.

Ludzie rozmawiali, robili zdjęcia, krę- cili fi lmy, ale w czasie całej akcji nikt z własnej woli nie pomógł ani ranne- mu, ani mnie. Jestem pielęgniarką z 20-letnim stażem, w służbie pracuję w więziennym ambulatorium z izbą chorych od 10 lat i różne rzeczy wi- działam, ale ludzka znieczulica ciągle mnie irytuje.

Anna Domanowska wie, że każ- dy z przejeżdżających obok kierow- ców, żeby zdobyć prawo jazdy, musiał przejść podstawowe szkolenie z zakre- su pierwszej pomocy, mimo to żaden nie zareagował.

– Przecież nikt nikogo nie zmusza do robienia poszkodowanemu w wy- padku sztucznego oddychania – za- znacza. – Ale zareaguj, pomóż zabez- pieczyć miejsce wypadku, zadzwoń po

pogotowie, zobacz, czy ranny człowiek oddycha, ułóż go w pozycji bezpiecz- nej – wylicza.

Dowiedziała się, że motocyklista żyje, że został zagipsowany i po obser- wacji wypisany ze szpitala. Nie kontak- tował się z nią, ale pani sierżant wcale tego nie oczekiwała. Nie chwaliła się też w zakładzie, że taka sytuacja miała miejsce.

– Kolega to nagłośnił – przyznaje skromnie. – A na ręce dyrektora przy- szło dla mnie podziękowanie z policji.

Na koniec pani Ania mówi, że kil- ka dni po wypadku usłyszała od zna- jomego, że ją widział „jak biegała po ulicy”. – Zdenerwowana zapytałam:

„To widziałeś i nie podszedłeś, żeby pomóc?!”. „Nie, bo dobrze sobie radzi- łaś”, odpowiedział…

Elżbieta Szlęzak-Kawa

fot. arch. jednostki w Rawiczu

(16)

klucz do wolności: więzi rodzinne

P

omysł jest stary, prowadzony w tutejszym więzieniu od 2006 r.

Co roku, w wakacje, skazane ko- biety wraz ze swoimi dziećmi przeby- wają na kolonii letniej poza zakładem karnym. Towarzyszą im funkcjona- riuszki Małgorzata Pachała i Ewa Igiel – autorki programu. Zanim otworzą kolonię, dużo się napracują przy wszel- kich niezbędnych formalnościach. Za- czynają kilka miesięcy wcześniej. Jest nabór do programu, rozmowy kwa-

lifi kacyjne, muszą odbyć się szkole- nia. Dopiero potem – las i przygoda w wakacje.

Rozłąka nie taka straszna

Aneta, Monika, Iwona, Ramona, Angelika, Romualda, Edyta, Justy- na, Irena, Alicja uczyniły w życiu coś złego. Kradły, oszukiwały, stosowały przemoc, a teraz ponoszą tego konse- kwencje. Są matkami przebywającymi za kratami. W domach zostawiły swe

potomstwo. Jak zmniejszyć ból rozłąki dzieci i rodziców skazanych na wię- zienie? Wyjechać na wspólne wakacje – to tak łatwo powiedzieć. Ale się uda- je. Mimo krat, regulaminu i ostrych reguł kwalifi kacyjnych.

Szansę na kolonie z dziećmi mają skazane, które przebywają w zakła- dzie karnym typu otwartego lub pół- otwartego i korzystają z przepustek.

W pierwszej kolejności te, które do tej pory nie brały udziału w programie

Na koloniach Na koloniach

Program „Leśna kolonia” realizowany w więzieniu w Krzywańcu budzi wiele emocji. Tych najprawdziwszych. – Zżywamy się – mówią funkcjonariuszki. – Tydzień turnusu przemienia nas wszystkich. To nie są zwykłe kolonie, to nie są zwykłe rozstania.

Agata Pilarska-Jakubczak

(17)

klucz do wolności: więzi rodzinne i nie utrzymują bliższego kontaktu ze

swoimi dziećmi. Zdarza się, że widzia- ły je ostatnio przez godzinę, ponad rok temu. Jeśli matka jest pozbawiona władzy rodzicielskiej, administracja więzienna występuje do sądu z prośbą o zezwolenie na pobyt z dzieckiem na koloniach, argumentując jego dobrem.

Udaje się takie pozwolenia otrzymać.

Niektóre kobiety myślą, że na kolo- niach przy opiece nad maluchem bę- dzie pomagała im babcia lub ktoś z ro- dziny, kto do tej pory sprawował opiekę nad dzieckiem. Kiedy dowiadują się, że będą same, rezygnują. Wychowa- nie dziecka to trud, obowiązki i odpo- wiedzialność. Na koloniach trzeba być gotowym na wszystko. Dzieci chorują, gorączkują, mają alergię, biorą leki, są ukąszenia owadów. Jednego chłop- ca rozbolał ząb i okazało się, że nigdy wcześniej nie był u dentysty. Jednak nie taki diabeł straszny, jak go malu- ją – przekonują się więźniarki podczas turnusu. Kolonie poprzedzają warsz- taty edukacyjne, na których skazane dowiadują się o roli rodziców w ży- ciu dzieci, o obowiązkach względem nich, uczą się asertywności, wyrażania uczuć, radzenia sobie ze stresem.

– Program przyczynia się do reduk- cji negatywnych emocji spowodowa- nych rozłąką z najbliższymi – tłumaczą jego autorki. – Matki zbliżają się do własnych córek, synów, w niejednym przypadku jest to pierwszy od wielu lat początek budowania więzi rodzi-

cielskich. Dzieci osób pozbawionych wolności doświadczają zmniejszenia natężenia przykrych wspomnień. Na co dzień tęsknią za mamą i nie mają z nią kontaktu, teraz mogą ją po- znać. Takie wakacje pozostaną z nimi na zawsze.

Pożegnania, po tygodniu spędzonym razem, są bardzo trudne – pełne wzru- szeń i łez. Kobiety są przygotowywane

do tej chwili: podczas warsztatów uczą się radzić sobie z trudnymi emocjami.

Ale i tak nie jest to łatwe przeżycie. Na każdych koloniach te momenty budzą najwięcej gwałtownych uczuć. Dzie- ci wracają do placówek, do rodziców zastępczych, dziadków, babć, ciotek,

a skazane kobiety do cel. Jednak bo- gatsi o lepsze relacje z bliskimi.

Dla każdego coś dobrego

Wakacje z mamą przynoszą wiele pozytywnych emocji uczestnikom oraz prowadzącym kolonię. Każdy z sied- miu dni jest wyjątkowy, dostarcza ra- dość i niezapomniane wrażenia, które pozostaną w pamięci na długie lata. Co

roku program jest dostosowywany do uczestników. Inny będzie dla piętna- stolatków, inny dla dwu- czy czterolat- ków. Jest wyjście do kina, do ogrodu botanicznego i wiele innych wycie- czek: na basen, do parku przyrodnicze- go, planetarium. Koloniści uczestniczą w warsztatach kulinarnych, tańczą, fo- tografują. Nie ma czasu na nudę. Każ- dy uczestnik otrzymuje na zakończe- nie kolonii album zdjęć – wspomnienie z lata spędzonego z mamą.

– Organizowanie tych kolonii jest możliwe dzięki bazie hotelowej, któ- rą posiadamy – mówi Ewa. – Jest to budynek szkoleniowy z pokojami go- ścinnymi, usytuowany w lesie, między starymi sosnami, tuż za ogrodzeniem więziennym. Mamy tutaj miejsce na ognisko, placyk zabaw, grill, warun- ki niczego sobie. Jest kuchnia, gdzie matki z dziećmi wspólnie mogą przy- gotować posiłki. W hotelu – jest czas dla nich. Skazane opiekują się swoimi dziećmi, nie wyręczamy ich. Robią to, czego na co dzień nie mogą, bo oddzie- la je mur, odległość, kraty, złe relacje.

Różne są te spotkania. Zwykle dzie- ci bardzo lgną do matek. Widać, jak bardzo potrzebują bliskości, czułości, zainteresowania, uwagi, miłości…

Dzieci zaprzyjaźniają się ze sobą na- wzajem, budują nowe więzi. – Raz była matka z czwórką dzieci, najmłodsza

Na koloniach

Małgorzata Pachała, kierownik penitencjarny w Zakła- dzie Karnym w Krzywańcu:

– Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że uczest- nictwo matek w realizowanym programie z całą pewno- ścią buduje, umacnia i zacieśnia zaburzone relacje mię- dzy dzieckiem a rodzicem. Poza chłopcem, który nigdy nie widział dentysty, był też inny, który nigdy nie wy- mówił słowa „mama”. Zwracał się do niej po imieniu.

W trakcie kolonii zaczął wołać „moja mama”. W ostatnim dniu turnusu namalował dom i poprosił, żeby na obrazku wpisać „mama”.

Udział w programie na pewno wyposaża osadzone matki w wiedzę niezbęd- ną do płynnego powrotu do realiów życia na wolności.

W tym roku na koloniach matki z dziećmi uczestniczyły w czterech wy- cieczkach po okolicy połączonych z warsztatami robienia słodyczy w „Krainie Słodkości”, grami i zabawami w ogrodzie botanicznym, papugarni, odwie- dziliśmy basen, kino, salę zabaw i park trampolin. Przy wspólnym ognisku odbyło się pasowanie na kolonistę, były warsztaty kulinarne, taneczne, wi- zażu i fotografi czne. Przez cały czas trwania programu, następnie na kolo- niach, nie brakowało obaw, zaskoczeń, wzruszeń i łez. Wspólnie z matkami my, prowadzące, również doświadczamy wielu emocji, ponieważ towarzy- szymy im. Obserwujemy, słuchamy, doradzamy, służymy pomocą. Czas po zakończeniu programu jest trudny dla wszystkich, również dla mnie i dla Ewy, przecież same jesteśmy matkami. To wszystko daje nam wiarę, że to, co robimy, jest słuszne. Cieszymy się, że nasze innowacyjne pomysły wspie- ra dyrekcja jednostki i pomagają nam inni funkcjonariusze.

(18)

klucz do wolności: więzi rodzinne córka była spłoszona, nigdy matki nie widziała, patrzyła wystraszona, głów- ka zwieszona, ale jak się przykleiła do nogi mamy! Nie do oderwania – opo- wiadają funkcjonariuszki. – Mamy miękkie serca i chętnie na kolonie wzięłybyśmy wszystkie zgłaszające się matki, ale nasza baza lokalowa jest ograniczona – mówi Ewa Igiel.

– W tym roku zakwalifi kowaliśmy sześć skazanych kobiet. Spędziły aktywnie czas z siódemką swoich dzieci, w wie- ku od 3 do 14 lat. Tegoroczne hasło ko- lonii brzmiało: „Mama i ja”. Gdy bliscy przywożą dziecko, dajemy im czas na spotkanie i rozmowę. Nie nakłaniamy, że mają już odjechać. Aby nie było pła- czu. Powolutku. Zdarza się, że dziadko- wie niosą dziecko na rękach i czekają, by samo przeszło do mamy. Gdy się oswoi, opiekunowie odjeżdżają.

A później… jest pasowanie na ko- lonistę, wycieczki, sesja zdjęciowa, zabawy, gry rodzinne, wieczory te- matyczne dotyczące tradycji różnych stron świata, podczas których uczest- nicy przygotowują potrawę z danego regionu. Jest też dzień bez zajęć, tylko dla mam i dzieci. A na koniec: małe prezenty, gadżety. Podusia, do której tuląc się będziesz miał wspaniałe sny, kubeczek – wspomnienie wakacji na herbaciane długie zimowe wieczory, pluszowy miś na „otarcie” tęsknoty…

Fajne rzeczy można robić

– Pracując w więzieniu, można zrobić naprawdę dużo fajnych rzeczy, mnóstwo dobrego – mówi Ewa Igiel.

– Każdy wysiłek jest warty, gdy widzi

się zmianę, chociaż u jednej osoby.

To wszystko rodzi się z dnia na dzień, według potrzeb przebywających w za- kładzie karnym ludzi. Po to tu jeste- śmy, by pomagać i budzić ich dobre czyny. Nie – postawie wyuczonej bez- radności. Nie – oczekiwaniu: „dostanę wszystko od razu”. Muszą nauczyć się zadbać o siebie, wiedzieć, jak napisać wniosek o rentę socjalną, jak załatwić dowód osobisty, gdzie szukać pracy.

Najłatwiej jest mówić: „ja chcę i ocze- kuję”. To proszę zrobić coś w swoim kierunku. Postawa: „co dla mnie zrobi- cie” – jest nie do przyjęcia. „Nie mogę tego wykonać za panią, nie załatwię żadnej sprawy, mogę jedynie pokazać sposób, a przejść tę drogę musi pani sama” – tłumaczę. Wyręczając może- my również wyrządzić krzywdę.

Agata Pilarska-Jakubczak zdjęcia archiwum Zakładu Karnego w Krzywańcu Program „Leśna kolonia” realizowany jest

na terenie Zakładu Karnego w Krzywańcu od 2006 roku. W 2015 roku zajął I miejsce w II Ogólnopolskim Konkursie na Program Resocjalizacji Sprzyjający Readaptacji Osób Pozbawionych Wolności. Jest skierowany do skazanych, będących rodzicami (w praktyce kobiet), którzy w czasie odbywania kary nie mogą systematycznie widywać się ze swo- imi dziećmi z powodu ograniczonej władzy rodzicielskiej, pobytu dzieci w placówkach

opiekuńczych lub zbyt dużej odległości dzielącej miejsce ich zamieszkania dziecka od zakładu karnego. Celem programu jest poprawa kontaktów i za- cieśnienie więzi emocjonalnej pomiędzy rodzicem a dzieckiem. A także przy- gotowanie skazanych do życia rodzinnego po opuszczeniu więzienia i spra- wowania właściwej opieki nad małoletnimi dziećmi. Pełen cykl programu zakłada udział skazanych w zajęciach podnoszących kompetencje społeczne (rola i obowiązki rodzica, komunikacja, asertywność), a jego zwieńczeniem jest organizowana poza jednostką kolonia dla dzieci, nad którymi osobistą opiekę sprawują skazani rodzice. Podczas turnusu kształtowane są ich umie- jętności w zakresie samodzielności, zaradności, współpracy i ponoszenia konsekwencji swojego postępowanie.

(19)

dobre praktyki

jak wielu funkcjonariuszy i pracowni- ków Służby Więziennej, jest człowie- kiem aktywnym i swoje zainteresowa- nia rozwija także poza pracą – dodaje autorka. – Jestem przekonana, że wie- lu z nas, więzienników, przeczyta ksią- żeczkę własnym dzieciom. Będzie ona również wykorzystywana w celach edukacyjnych i promocyjnych prowa- dzonych przez naszą służbę.

Pani porucznik jest funkcjonariusz- ką z ponad 12-letnim stażem jako wychowawca. Jest też mamą dwójki dzieci w wieku niespełna 5 i 7 lat.

– Wieczorami czytam im książki z rożnych serii, najczęściej o przy- godach małej kotki lub o zawodach – dodaje. – Dotychczas nie natknęłam się na wydawnictwo, które wyjaśnia dzieciom, na czym polega praca wię- ziennika. Jako dość specyfi czna służ- ba, taka, której nie widać na zewnątrz, jak choćby policjantów czy strażaków, jesteśmy mało rozpoznawalną for- macją. Postanowiłam zatem stworzyć opowieść dla dzieci, która będzie do poczytania zarówno w domu przez rodziców, jak też podczas spotkań w szkołach, przedszkolach czy biblio- tekach. A chodzi o to, żeby edukować już najmłodszych czytelników, infor- mować, że to Służba Więzienna zapew- nia ludziom bezpieczeństwo poprzez wykonywanie np. pracy ochronnej czy resocjalizacyjnej. I wierzę, że ta ksią- żeczka się do tego przyczyni, bo czym skorupka za młodu nasiąknie…

ESK zdjęcia Wioleta Karpiak dla dzieci, napisanych w sposób dla

nich zrozumiały i ciekawy. W związku z tym, że nas nie widać, musimy się starać, by w prosty sposób przedsta- wić naszą służbę.

Dlatego pani porucznik postanowi- ła wpłynąć na kreowanie świadomości o naszej formacji, pokazać misję i za- dania służby, w której pracuje. Napisa- ła więc opowiadanie, które dość szyb- ko przybrało formę książeczki.

– Ta publikacja to efekt mojej współ- pracy z plut. Tomaszem Seroczyńskim z Zakładu Karnego we Włocławku, odpowiedzialnym za opracowanie gra- fi czne oraz z koordynatorką projektu, Magdą Gniazdowską z Zespołu Ko- munikacji Medialnej i Promocji Cen- tralnego Zarządu Służby Więziennej.

Bohaterami opowiada- nia są dzieci: Paweł i Agatka oraz pan Da- rek, trener piłki nożnej, jednocześnie funkcjona- riusz Służby Więziennej.

To właśnie on opowiada dzieciom o swojej pracy, mundurach, o tym co za kratami mogą robić więź- niowie i chętnie odpowia- da na zadawane pytania.

– Pragnę zwrócić uwa- gę, że trener, podobnie – Pomysł od dawna dojrzewał

w mojej głowie – mówi autorka. – Aż po jednym ze spotkań z dziećmi w Bibliotece Miejskiej w Chojnicach stwierdziłam, że fajnie byłoby wy- dać publikację na temat zadań Służby Więziennej i o pracy funkcjonariuszy, o której one nie miały pojęcia. Wszyst- kie wiedziały, czym się zajmuje poli- cjant, strażak, lekarz, kierowca, ale nie więziennik. Dlaczego? Bo o innych zawodach opowiadają i czytają im ro- dzice, a goście w mundurach zapra- szani do przedszkoli i szkół poruszają tematy dotyczące bezpieczeństwa.

A Służba Więzienna? Nie mówi się o niej, a o naszych funkcjonariuszach nie można przeczytać w książeczkach

„Co robi Służba Więzienna” – taki tytuł nosi wydana przez Cen- tralny Zarząd Służby Więziennej publikacja dla dzieci, mówiąca o naszej formacji mundurowej. Napisała ją por. Anna Kruk, funk- cjonariuszka z Oddziału Zewnętrznego w Chojnicach.

Czym skorupka za młodu...

(20)

dobre praktyki

P

omysł na naukę języka migowego pojawił się w 2008 r., gdy, będąc na stażu w urzędzie pracy, poznała pasjonatkę „migania” – wolontariuszkę w świetlicy dla osób głuchych w Łuko- wie. Od niej dowiedziała się, że wspa- niale jest wejść w świat ciszy, gdzie obowiązuje zupełnie inny styl komu- nikacji, bo trzeba nauczyć się znaków, symboli, mowy ciała i mimiki. Pierwszy kontakt Emilii z podręcznikiem do na- uki języka migowego nie był zachęca- jący. Jego zawartość wydała się jej nie- zrozumiała i dziwna, a leworęczność utrudniała naukę, bo w miganiu prawa ręka jest wiodąca. – Miałam wątpliwo- ści i obawy, czy wystarczy cierpliwości – wspomina. – Ale jestem też szybka, energiczna, spontaniczna i te cechy mi pomogły. Pomyślałam, że nie wiem, czy to będzie pasować do mojej natury, ale spróbuję. Na początku korzystałam ze stron internetowych zawierających krótkie fi lmiki pokazujące słowa w ję- zyku migowym.

Wszystko można wymigać

Zrozumieć głuche gaduły

Szybko uznała, że „miganie” nie jest zbyt trudne i może się w nim od- naleźć. Po kilku miesiącach przymiarek pojawił się pomysł, żeby dla przedsta- wicieli różnych instytucji publicznych zorganizować podstawowy kurs języka migowego w świetlicy dla osób niesły- szących przy Polskim Związku Głu- chych w Łukowie (poznaje się ok. 500 znaków). Tak się wciągnęła, że chciała uczyć się dalej. Dzięki dofi nansowaniu z pracy oraz funduszom uzyskanym przez Polski Związek Głuchych udało się jej ukończyć kurs drugiego stop- nia. Została koordynatorem i organi- zatorem szkoleń dla kolejnych grup uczestników. Jeszcze jako doradca zawodowy tłumaczyła grupowe zaję- cia dla osób bezrobotnych. Szlifowała też umiejętności pracując w świetlicy dla głuchoniemych. To pozwoliło jej utrwalić znajomość ich języka i zro- zumieć jak czują się w codziennych sytuacjach życiowych. – Język migo-

wy składa się liter, symboli i mimiki – wyjaśnia funkcjonariuszka. – Alfabet wymiguje się jedną dłonią (imiona, nazwy, liczby, określenia czasu, daty).

Posługiwanie się językiem symboli wymaga szybkiego kojarzenia, dobrej pamięci i błyskotliwości, ponieważ ci ludzie nie porozumiewają się pełnymi zdaniami. Ale wymigać można wszyst- ko. Głusi żyją w świecie ciszy, zupełnie inaczej patrzą na świat. Paradoksalnie to gaduły, lubią rozmawiać.

Osadzeni też to znają

Do Zakładu Karnego w Siedlcach trafi ła dobrze już znając język migowy i od razu mogła sprawdzić swoje umie- jętności w nowych warunkach. Idąc przez dziedziniec zauważyła, że dwaj osadzeni z różnych pawilonów migali do siebie z daleka. W lot zrozumiała, co sobie przekazują. Nie było to jed- nak nic zdrożnego. Porozumiewali się w sprawie wyjścia na spotkanie kul- turalno-oświatowe. Używali najprost- szych znaków. Od razu rozpoznała, że nie jest to żaden konspiracyjny szyfr, tylko rzeczywiście znaki języka migo- wego. Takich zachowań później już nie dostrzegła. Nie było też potrzeby poro- zumiewania się z żadnym osadzonym w Siedlcach w języku migowym, ale do dziś pamięta, jak w trakcie odpra- wy penitencjarno-ochronnej została wywołana przez dowódcę zmiany. Dy- rektorzy byli na miejscu, więc nie było to wezwanie na dywanik. – Albo ktoś umarł, albo inna tragedia, pomyślałam – wspomina mł. chor. Emilia Wajsz- czuk. Okazało się, że w biurze przepu- stek przy okienku awanturuje się głu- Mł. chor. Emilia Wajszczuk aktywność zawodową zaczynała od

stażu w Powiatowym Urzędzie Pracy w Łukowie, gdzie była do- radcą zawodowym. Szukając zatrudnienia dla innych, dobrą ofer- tę znalazła również dla siebie. Od czterech lat pełni służbę w Za- kładzie Karnym w Siedlcach, obecnie na stanowisku młodszego wychowawcy. Jest absolwentką resocjalizacji na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Polski Język Migowy (PJM) to naturalny język głuchych, odrębny od języ- ka polskiego. Posiada własną gramatykę wizualno-przestrzenną. To dzięki układom dłoni, lokacji, ruchowi i sygnałom niemanualnym możliwa jest komunikacja. Polski Język Migowy jest językiem głuchych Polaków.

International Signs to międzynarodowy język migowy, stworzony po to, aby głusi za całego świata mogli się ze sobą komunikować.

System Językowo-Migowy (SJM) został stworzony przez osoby słyszące w latach 60. ub. wieku, aby ułatwić sobie komunikację z osobami głuchy- mi i pomóc im w nauce języka polskiego. Jest to sztuczny twór utworzony z połączenia elementów języka polskiego i Polskiego Języka Migowego, który nie ewoluuje w czasie. SJM oparty jest na gramatyce języka polskie- go. Osoba posługująca się SJM wypowiada zdanie zgodnie z szykiem gra- matycznym języka polskiego, dodając do tego znaki języka migowego.

SJM nie jest językiem społeczności głuchych – nie wykorzystuje w ogó- le mimiki, która jest najważniejszym elementem, podstawą PJM. Można pomylić znak migowy, ale stosując poprawną mimikę zostanie się zrozu- mianym przez głuchego.

SJM ze względu na jego podobieństwo do języka polskiego jest łatwiej- szy do nauczenia się przez osoby słyszące. Osobom głuchym znacznie bliż- szy jest PJM. Wyjątek stanowią ci, którzy stracili słuch np. w wieku kilku lat i zdążyli przyswoić sobie struktury języka polskiego. Osoby słyszące na kursach naukę zaczynają zazwyczaj od poznania SJM.

Referenties

GERELATEERDE DOCUMENTEN

I właśnie od tego dnia rozpoczął się bieg pierwszego okresu rozliczeniowego, za który funkcjonariusze Służby Więziennej pełniący służbę w ponadnormatywnym czasie będą

Tutaj nie ma się za czym scho- wać, również w emocjach, które prze- kazujemy na scenie.. Trzeba też spo- tkać się z

Nie wiem jak na powstawanie tego rodzaju szkół wpłynie reforma nauczania, o której w ostatnim czasie bardzo dużo się mówi, wiem jednak, że gimnazjali- ści coraz

Tego rodzaju zawodów jest coraz więcej, również w Polsce, na udział w nich decydują się także biegacze, którzy o zgrozo, nawet nie startowali w klasycznym maratonie Myślę,

Z tego co pani mówi widać, że w oddziale możliwe jest realizowa- nie tylko części działań, które na co dzień stosuje się w oddziałach terapeutycznych.. Wobec tego jaka

– Mam córkę, syna i wspaniałego, mą- drego, roztropnego męża, który też pra- cował w Służbie Więziennej (od roku jest na emeryturze), zawsze się dobrze rozumieliśmy..

Medycyna rozwija się dynamicz- nie, pacjenci są tego świadomi i zgodnie z przepisami należy im się możliwość dostę- pu do takich badań, do jakich ma dostęp ogół

Należy wyraźnie zaznaczyć, że Służba Medycy- ny Pracy oraz zakłady medycyny pracy (przy inspektoratach okręgowych) nie zajmują się leczeniem funkcjonariuszy – jest to