MIESIĘCZNIK
www.sw.gov.pl czerwiec 2020 nr 265 rok XXIII ISSN 2545-1847 cena 3,50 zł
S Ł U Ż B Y W I Ę Z I E N N E J
Wokanda
Nie daj sobie 22 Siejemy, 36
14
Podtrzymujemy więzi 8
6
od redakcji
Nie tylko rolnicy w tym roku obawiają się suszy. Więziennicy też. W końcu działki przy- więzienne to całkiem pokaźny areał, który przynosi same korzyści: daje plon, angażuje osadzonych, którzy resocjalizują się poznając wartość pracy własnych rąk. Dla funk- cjonariuszy często to orka na ugorze, ale sami mówią, że warto.
W ostatnich miesiącach życie zwolniło, czego nie można powiedzieć o świecie otoczo- nym murami więzień i aresztów. Służbie Więziennej przybyło nie tylko obowiązków, ale i odpowiedzialności za osadzonych, którzy nie wychodzą do pracy, uczą się tylko zdalnie, a widzenia odbywają przez Skype’a. Resocjalizacja nie ma kwarantanny.
Kadra dwoi się więc i troi, żeby podopiecznych naprawiać i wyprowadzać na prostą, także zapewniając im kontakty z najbliższymi. Wiele mam i tatusiów tej wiosny to- warzyszy dzieciom w ich szkolnych obowiązkach wprawdzie zza krat, ale na bieżąco.
Wielu wychowawców i psychologów pociesza strapionych rozłąką, a w głębi duszy z zadowoleniem patrzy na to, jak porządkują im się wartości.
Choć to numer czerwcowy, nie zapraszamy na Centralne Obchody Święta Służby Więziennej, bo uniemożliwiła je pandemia. To wydanie po raz kolejny udowadnia, jak bardzo do naszej formacji pasuje maksyma patrona – świętego Pawła: „Stałem się wszystkim dla wszystkich”. Dla zagubionych – wskazówki, dla nieumiejących – nauka, dla chorych – terapia, dla potrzebujących – wsparcie, dla złoczyńców – kara i naprawa.
To wszystko zapewniają ci, którzy pracują za wysokim murem – nasi czytelnicy.
Irena Fedorowicz redaktor naczelny
fot. Krzysztof Krawczyk
Prace polowe w Oddziale Zewnętrznym w Goleszach Aresztu Śledczego w Piotrkowie Trybunalskim
spis treści
W końcu uwierzyłam w siebie
33
WYDARZENIA 4 Pamiętamy o rotmistrzu 5 Szkolenie w czasach pandemii 5 Nasi krwiodawcy
Z KRAJU
6 Jak to się robi w Łodzi TEMAT MIESIĄCA 8 Żeby byli razem 12 Sposób na tęsknotę
ROZMOWA MIESIĄCA 14 Nie daj sobie odebrać życia
DOBRE PRAKTYKI 16 Pamiętam o tobie
17 Promować służbę i czynić dobro 18 Paka od taty
18 Nagrywamy pełną parą
PSYCHOLOG RADZI 19 Po co zwolnił czas?
NASZE SPRAWY 20 12 pytań
42 Pomoc od związkowców ZAWSZE GOTOWI 21 To miał być zwykły konwój
U NAS
22 Siejemy, zbieramy LUDZIE
26 Nie chcę zardzewieć SŁUŻBA DLA INNYCH 30 Woda dla pogotowia 30 Kartki Wielkiej Mocy 30 Kocie torby
31 Co się oczom i ptakom podoba
32 Co lubią tygrysy 32 Wsparcie dla maluchów 32 Tarnowscy więziennicy kontra
COVID-19 32 Dla zabawy i nauki
PASJE
33 W końcu uwierzyłam w siebie 38 Mama i jej szczury
NIEZBĘDNIK PRAWNY 36 Wokanda na odległość 37 To rozwiązanie ma przyszłość
HISTORIA 40 Więzienny pitawal
– mord na Mokotowie Z PRZYMRUŻENIEM OKA 43 Cytaty zza kraty
CZERWIEC 2020 r.
www.dialtech.pl
tel. 61 82 09 900, 606 627 801
KOMFORT PRACY SŁUŻBY WIĘZIENNEJ
Nie chcę zardzewieć
26
Pamiętamy o rotmistrzu
4
Okładka: Zakład Karny w Czerwonym Borze, fot. Dariusz Śmiechowski
fot. Sławek Kasper/IPN fot. archiwum fot. archiwum
wydarzenia
Tajną Armię Polską. 19 września 1940 r.
dobrowolnie został więźniem niemiec- kiego obozu Auschwitz (nr obozowy 4859), gdzie organizował ruch oporu i prowadził działalność wywiadowczą.
Był autorem pierwszych na świecie do- niesień o holokauście (tzw. Raporty Pi- leckiego). W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. uciekł z KL Auschwitz. Służył w Armii Krajowej i brał udział w Powsta- niu Warszawskim. W latach 1944-45 był jeńcem niemieckiego oflagu. Następ- nie dołączył do II Korpusu Polskiego we Włoszech. W październiku 1945 r.
wrócił do Polski, by prowadzić działal- ność wywiadowczą na rzecz II Korpu- su. W maju 1947 r. został aresztowany przez funkcjonariuszy UB i oskarżony m.in. o działalność wywiadowczą na rzecz polskiego rządu na emigracji. W śledz- twie był torturowany. 15 marca 1948 r.
został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 25 maja 1948 r. w więzieniu mokotowskim. Miejsce pochówku rtm.
Pileckiego nigdy nie zostało ujawnione przez komunistyczne władze i do dziś nie jest znane.
red.
25 maja pod ścianą straceń wieńce zło- żyli m.in. premier Mateusz Morawiecki i córka rotmistrza – Zofia Optułowicz, a wieczorem na więziennym dziedzińcu odprawiona została msza święta w inten- cji rtm. Pileckiego. O 21.30, w godzinie jego zamordowania, odsłonięto tablicę pamiątkową z jego słowami: „Starałem się tak żyć, abym w godzinę śmierci mógł się raczej cieszyć, niż lękać”.
Witold Pilecki urodził się 13 maja 1901 r.
w Ołońcu. Walczył w wojnie z bolszewi- kami i w kampanii wrześniowej 1939 r.
W okupowanej stolicy współtworzył
72 lata po rozstrzelaniu rtm. Witolda Pileckiego na terenie dawnego warszawskiego więzienia przy Rakowieckiej 37, a dzisiaj Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, odbyły się uroczystości upamiętniające postać tego żołnierza niezłomnego, w których wzięła udział delegacja Służby Więziennej na czele z jej szefem, gen. Jackiem Kitlińskim.
Pamiętamy o rotmistrzu
fot. archiwum fot. Krystian Maj/KPRMfot. Sławek Kasper/IPN
wydarzenia
12 maja br. zakończyła się trzecia edy- cja kursu przygotowawczego dla nowo przyjętych funkcjonariuszy Służby Wię- ziennej.
Kadra dydaktyczna Centralnego Ośrodka Szkolenia Służby Więziennej w Kulach do- stosowała program kursu do nowej formu- ły. Zajęcia zdalne połączono z elementami szkolenia prowadzonymi w jednostkach.
Zdalnie młodzi uczą się o m.in. o postępo- waniu z poszczególnymi kategoriami osób pozbawionych wolności, przeciwdziałaniu samobójstwom, czy międzynarodowych standardach postępowania z osadzony- mi. Natomiast jednostki prowadzą za- jęcia z działań interwencyjnych, samo- obrony, strzelectwa, pierwszej pomocy
Mimo wielu ograniczeń, jakie stwa- rza pandemia, honorowi krwiodawcy ze Służby Więziennej zrzeszeni w po- nad 80 klubach HDK nieustannie oddają krew. Do końca kwietnia przekazali po- trzebującym już ponad 400 litrów.
J
est patronem misjonarzy, teologów, przewodników, rycerzy, a od 21 czerw- ca 2018 r. – także polskiej Służby Wię- ziennej. Zwany Apostołem Narodów, święty Paweł jest uroczyście wspominany 29 czerwca. Jego nawrócenie jest jednym z najważniejszych wydarzeń chrześcijań- stwa, a on sam – największym teologiem chrześcijaństwa. Jego słowa Omnibus omnia factus sum – „Stałem się wszystkim dla wszystkich” – to motto, które przy- świeca misji polskich więzienników.29 czerwca, w uroczystość św. Piotra i Pawła, w warszawskim kościele św.
Krzyża o godz. 10.00 odbędzie się msza święta, którą bp Henryk Ciereszko będzie celebrował w intencji Służby Więziennej.
red.
przedmedycznej. W trzech edycjach prze- szkolono 214 funkcjonariuszy. Są gotowi do podjęcia wymagających zadań. Potem czeka ich kolejny etap edukacji – szkolenie podoficerskie.
Kadra ośrodka ma nadzieję, że po zakończe- niu pandemii szkolenie odbywać się będzie w formie skoszarowanej. Obecnie realizo- wane jest zgodnie z instrukcją Dyrektora Generalnego SW z dnia 24 marca br. w spra- wie wprowadzenia czasowych rozwiązań przeprowadzania kursów przygotowaw- czych, bez konieczności osobistego sta- wiennictwa w ośrodkach szkolenia. 18 maja rozpoczęła się czwarta edycja kursu.
Paulina Ryś-Gonera zdjęcie Robert Stryjaś
Funkcjonariusze i pracownicy więziennic- twa organizują własne zbiórki krwi w po- szczególnych klubach, uczestniczą w akcji
„Służymy pomocą, mamy to we krwi” lub przyłączają się do inicjatyw innych służb mundurowych. Od trzech lat w Służbie
Więziennej działa Zespół ds. Populary- zacji Honorowego Krwiodawstwa, a przy zakładach karnych i aresztach śledczych tworzą się Kluby Honorowych Dawców Krwi. Przypomnijmy, że w ub. roku funk- cjonariusze i pracownicy SW oddali aż 1,5 tysiąca litrów krwi.
ESK zdjęcie Paulina Ryś-Gonera
Nasi krwiodawcy
Szkolenie w czasach pandemii
Krwiodawcy z Centralnego Ośrodka Szkolenia Służby Więziennej w Kulach
z kraju
Por. Małgorzata Walecka, pielęgniarka oddziałowa oddziału wieloprofilowego zachowawczego szpitala w Łodzi, opo- wiedziała nam o stosowanej tam proce- durze pobrania materiału do badania.
Przygotowanie pacjenta i sprzęt
W dniu pobrania wymazu pacjent pozo- staje na czczo, nie myje zębów, nie płu- cze jamy ustnej. Do wykonania wymazu z gardła potrzebny jest zestaw transpor- towy, jałowa wymazówka i podłoże w probówce, która przed wymazem musi być jednoznacznie opisana (data pobra- nia, imię i nazwisko chorego).Procedura
Pacjent szeroko otwiera jamę ustną. Pie- lęgniarka używając szpatułki dociska ję- zyk ku dołowi, by uniknąć kontaminacji (skażenia – red.) wymazu śliną i za po- mocą suchego sterylnego patyczka wy- mazowego energicznie pociera obie po- wierzchnie migdałków oraz tylną ścianę gardła, bez dotykania powierzchni jamy ustnej (zdj. 1).
Patyczek wymazowy z pobranym ma- teriałem pielęgniarka umieszcza w pro- bówce transportowej (zdj. 2). Koniec patyczka odcina tuż przy zakrętce (zdj.
3). Probówkę zamyka i umieszcza w wor- ku strunowym (zdj. 4), następnie wkłada do pojemnika wykonanego z nietłukące- go tworzywa, odpornego na zgniecenia (zdj. 5). Tak przygotowaną próbkę umiesz- cza w pozycji pionowej w pojemniku transportowym (zdj. 6) na suchym lodzie, z dołączonym termometrem. Wymagana temp. transportu to 3-5 st. Celsjusza.
Osoba pobierająca wymaz wyposażona jest w środki ochrony indywidualnej:
gogle ochronne lub przyłbicę, wodo- odporny fartuch z długim rękawem,
rękawiczki i maskę z filtrem HEPA. Wy- pełniony formularz zlecenia jednora- zowego umieszcza w kopercie, którą zamyka i przytwierdza do zewnętrznej ściany pojemnika chłodzącego. Umó- wiony wcześniej kierowca szpitalny za- wozi pobrany materiał do Laboratorium Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epide- miologicznej przy ul. Wodnej 40 w Łodzi.
Wyniki
Dyrektor szpitala otrzymuje maila z wynikiem po ok. dziesięciu godzinach.
Wymazy pobierane są nowo przyjętym pacjentom dwukrotnie: po przyjęciu do szpitala i w ósmej dobie pobytu w celi przeznaczonej do czasowego izolowa- nia pacjenta. Drugi wynik negatyw- ny pozwala na przeniesienie pacjenta do wcześniej przygotowanego miejsca pobytu. Do 25 maja w łódzkim szpitalu więziennym nie odnotowano pozytyw- nego wyniku testu genetycznego w kie- runku COVID-19.
Aneta Łupińska zdjęcia Daniel Hoffman
Szpital więzienny przy Zakładzie Karnym nr 2 w Łodzi jest największą tego typu placówką w Polsce. 28 maja było tam leczonych 80 pacjentów.
16 z nich trafiło w czasie pandemii koronawirusa SARS-CoV-2.
Warunkiem przyjęcia pacjenta do szpitala jest wcześniejsze badanie na obecność wirusa. Dotąd przeprowadzono ich 32.
Jak to się robi w Łodzi
W
jednostkach penitencjarnych każ- dego dnia powstaje ok. 22 tys.sztuk maseczek i elementów odzieży ochronnej, które Służba Więzienna prze- kazuje potrzebującym w ramach akcji Resort Sprawiedliwości Pomaga. W War- szawie funkcjonariusze dostarczają tak- że obiady kombatantom.
W ostatnim tygodniu maja kwarantan- nie lub izolacji w związku z możliwością podejrzenia zakażenia koronawirusem podlegało w Służbie Więziennej 20 funk- cjonariuszy i pracowników oraz 74 osa- dzonych. Zakażenie potwierdzono u 14 osób: sześciu funkcjonariuszy, jednego pracownika i siedmiu osadzonych. red.
1
2
3
4
5
6
reklama
APARATY SAMOINKASUJĄCE tel. 61 82 09 900, 606 627 801 www.dialtech.pl
TELEFONIA DLA OSADZONYCH
KOMFORT PRACY SŁUŻBY WIĘZIENNEJ
temat miesiąca: podtrzymujemy więzi
– A może byśmy zrobili teatrzyk dla dzie- ci i umieścili w sieci? – rzucił któregoś dnia mjr Przemysław Renda. Do tej pory jeździli ze spektaklami na zewnątrz albo zapraszali rodziny do kryminału. Pan- demia skutecznie ograniczyła kontakty.
– Bajki z morałem. Co ty na to? – pytał wy- chowawcę st. szer. Marcina Sitko. To on przez lata zajmował się kołem teatralnym w Zakładzie Karnym w Tarnowie-Mości- cach. Grali w nim osadzeni, a na widowni zasiadali bliscy, znajomi, przyjaciele. A te- raz? Jak tu grać bez publiczności?
– Nagrywać i zamieszczać w interne- cie? – Marcin Sitko myślał na głos. – No a co z wizerunkami aktorów? Może zro- bimy teatrzyk kukiełkowy?
Ta forma marzyła mu się od lat. Brako- wało odwagi, żeby pomysł zrealizować.
I pewności, czy to naprawdę dobry kieru- nek. Bał się, że może trochę staroświecki.
Ale Przemysław Renda pomysł podchwy- cił. Zabrali się do roboty. W ciągu tygo- dnia wyprodukowali przedstawienie, które w internecie mogą oglądać dzieci skazanych i nie tylko. Zrobili ten spek- takl dla wszystkich maluchów. Pierwsza powstała bajka o trzech świnkach. Druga o Tomciu Paluchu. W planach są kolejne.
– Największym problemem był scena- riusz. Nie mogliśmy wykorzystać tych istniejących. Zdecydowałem, że napiszę sam – opowiada Przemysław Renda.
Nigdy wcześniej nie pisał bajek, tym
bardziej rymowanek. Zanim zabrał się do pracy, przeczytał baśń braci Grimm.
Potem zamknął się w pokoju (miał aku- rat dyżur popołudniowy w jednostce) i w dwie godziny stworzył tekst. Ostatnie zdanie brzmiało: „Morał, drogie dzieci, taki z bajki płynie: trzeba być grzecznym i pomocnym. Bo siła w rodzinie”.
Bajka z morałem
Postacie świnek, wilka, mamy i głos nar- ratora zagrało czterech osadzonych, którzy już wcześniej brali udział w pro- gramie teatralnym. Mieli doświadczenie, błyskawicznie weszli w role.
– To ojcowie, wujkowie – mówi Marcin Sitko. – Jak im zaproponowałem, byli mocno zdziwieni, ale szybko złapali te- mat. Spodobało im się.
Podczas prób to on czuwał nad tym, by interpretacja utworu i czytanie ról szły w parze z grą kukiełek. Najpierw próbo- wali na sucho – narrator czytał, aktorzy poruszali kukiełkami i odgrywali swoje role. Ważna była nie tylko interpretacja tekstu, ale i synchronizacja z ruchem.
Gdy coś nie grało – na przykład na sce- nie za wcześnie pojawił się rekwizyt albo któraś z postaci, Sitko przerywał i mówił, co trzeba poprawić. W ostatnim etapie nagrane kamerą przestawienie oceniali już wszyscy. Patrzyli, doszukiwali się kil- ku błędów i nagrywali raz jeszcze.
– Oprócz reżyserii ważne były też kwe- stie techniczne. Na przykład oświetlenie.
Nie mogą się zobaczyć, bo widzenia w więzieniach zostały wstrzymane.
Zastąpiły je rozmowy telefoniczne i te przez Skype’a. Oraz bajki, kartki elektroniczne, życzenia. Opowiadane, czytane, nagrywane na płyty, czasem umieszczane w sieci. – Dla osadzonych to ważne, żeby mimo izolacji być obecnym w życiu bliskich – mówią funkcjonariusze.
Żeby byli razem
Zakład Karny w Czerwonym Borze
temat miesiąca: podtrzymujemy więzi
– opowiada Sitko. – Gdy kukiełki podcho- dziły za blisko sceny, padał na nie cień.
Dlatego z tyłu sceny zamocowana zosta- ła belka ograniczająca ruch. Ale i na ku- kiełkach daliśmy znaczniki, żeby osa- dzeni wiedzieli, na jaką wysokość mogą unosić postać.
Scenę zbudowali osadzeni z koła mode- larskiego. Inny uzdolniony plastycznie więzień namalował scenografię i posta- cie. W planach jest rozbudowa teatrzy- ku. Sitko chciałby, żeby w momencie, gdy zmienia się akcja opowieści, można było zmieniać tło.
– Będziemy projekt rozwijać, bo jest bardzo wdzięczny, potrzebny i wzbudza mnóstwo pozytywnych emocji – opowia- da wychowawca. – Osadzeni nim żyją, po premierze pierwszego odcinka dopy- tywali jaki odzew, ile wyświetleń. Bajka podobała się ich dzieciom, ale także dzie- ciom naszych funkcjonariuszy. Już spły- wają do nas zamówienia na kolejne.
Pomysłów nie brakuje. Scenariusz drugiej bajki znów napisał Przemysław Renda, scenografię wykonali osadzeni i oni też zagrali kukiełkami. Bajka kończy się mo- rałem: „Nie ten, kto wielki i silny wygry- wa, lecz ten, co rozumu i sprytu używa”.
Dlaczego warto czytać?
– Bajka to historia, najczęściej z prze- słaniem, ale to też emocje, słowa, ob- razy – mówi kpt. Ewa Gimińska z OZ w Lublińcu, wychowawca ds. kulturalno- -oświatowych, autorka programu reso- cjalizacyjnego „Dziecko na bajkę czeka”.
Wymyśliła go, by w czasach pandemii po- móc skazanym utrzymać, budować i roz- wijać więzi rodzinne. Jest to też sposób na to, by łagodzić skutki rozłąki. Dzieci
uwielbiają opowieści. Zarówno te wymy- ślone, jak i prawdziwe, czytane albo mó- wione. Czerpią z nich wiedzę, bo nawet w baśniowej rzeczywistości zaklęta jest prawda o regułach rządzących światem.
Oprócz tego to świetna rozrywka. Przy bajce można się śmiać i płakać, dzie- ci uczą się przeżywać emocje, poznają, co jest dobre, a co złe. Przy tym wszyst- kim głos rodzica czytającego lub opowia- dającego historię daje poczucie bliskości, miłości i bezpieczeństwa.
– Pomyślałam, że teraz, gdy bezpośred- ni kontakt jest niemożliwy, mamy mogą swoim dzieciom taką bajkę nagrać i wy- słać – tłumaczy Gimińska. – Zrobiłam ro- zeznanie, zapytałam pań, powiedziały, że to dobry pomysł. W ten sposób powsta- nie audiobook. Wierzę, że to się uda.
Projekt jest o tyle ambitny, że osadzone mają napisać bajki samodzielnie. Zanim jednak do tego dojdzie, wychowawczyni spotka się z nimi na kilku sesjach. W ma- łych grupach, w obrębie jednej celi, ale też podczas indywidualnych konsultacji będą rozmawiać na temat rodziny – zdro- wej i dysfunkcyjnej, relacji w niej panują- cych i radzeniu sobie z problemami w sy- tuacji rozłąki.
– Ważne jest otwarte mówienie o uczu- ciach, zarówno dzieci jak i dorosłych, a także planowanie kontaktu, bliskości, odnowienie więzi – tłumaczy wycho- wawczyni. – Podczas tych spotkań będę mówić o tym, dlaczego warto dzieciom czytać, a także o walorach wychowaw- czych bajek.
Po takim wprowadzeniu panie będą miały za zadanie wybrać jakąś bajkę lub baśń, uzasadnić swój wybór, a potem zabrać się za pisanie własnej historii. Te,
które nie będą potrafiły stworzyć samo- dzielnie opowieści, nagrają jakąś z już istniejących. Każda praca ma zawierać dedykację lub życzenia matki dla dziecka, a także pocztówkę z ilustracją do bajki.
Takie zajęcia z jednej strony wzmacniają osadzone, które mogą odkrywać swoje talenty i rozwijać kreatywność, z drugiej budują więzi i wpływają na prawidłowe relacje z dziećmi.
– W więzieniu rodzina nabiera szczegól- nego znaczenia i jest jednym ze znaczą- cych czynników w społecznej readap- tacji – mówi Gimińska. – Rozluźnienie albo zerwanie więzi powoduje trud- ności w odnalezieniu się w społeczeń- stwie po opuszczeniu zakładu karnego.
Areszt Śledczy w Mysłowicach
Areszt Śledczy w Mysłowicach
Dlatego ważne jest zachęcanie skaza- nych do podtrzymywania kontaktu z ro- dziną, motywowania do tego, by odbudo- wywali zerwane relacje i dbali o nie.
Potrzebne rozmowy
Zdarza się, że na początku jest opór.
Osadzeni wstydzą się, mają obawy, nie chcą. „Ale jak to?” – usłyszał chor. Paweł Czajka, wychowawca z Aresztu Śledcze- go w Sosnowcu, gdy powiedział osadzo- nym, że w kolejnej edycji programu re- adaptacyjnego „Jasne strony ojcostwa”
mogliby nagrywać czytane przez siebie bajki, a potem wysyłać je swoim dzie- ciom. Byli zaskoczeni. Większość nie wie- działa, co odpowiedzieć. Potrzebowali czasu, żeby temat przemyśleć. Po kilku dniach wracali z informacją, że decydu- ją się. Wciąż trochę niepewni. „Bo wie pan, u mnie kiepsko z czytaniem”, mówili na przykład.
– A ja jestem od tego, żeby im pomóc te lęki przełamać – mówi Paweł Czajka.
– Zazwyczaj się udaje. Nawet jeśli po- czątkowo mają obawy, podejmują wy- zwanie, chcą się z nim zmierzyć.
Program, którego celem jest poprawienie i zacieśnienie relacji rodzica z dzieckiem, do tej pory miał formę spotkań, dyskusji, burzy mózgów, a także pisemnych wypo- wiedzi. Osadzeni rozmawiali o byciu ro- dzicem, o sposobach spędzania wolnego czasu z dzieckiem, o roli, prawach i obo- wiązkach ojca. Wymieniali się doświad- czeniami, wspominali własne dzieciń- stwo i czas spędzony z tatą. W tym roku wychowawcy postanowili wzbogacić spotkania o nagrywanie bajek. Osadze- ni mogą wybrać dowolną rymowankę, wiersz, baśń. Na początku dużą popular- nością cieszyła się „Kaczka Dziwaczka”, ale byli i tacy, którzy zdecydowali się przeczytać baśń Andresena.
– Każdy według własnego gustu i możli- wości. Wiadomo, rozmowy przez telefon czy przez Skype'a są ważne, na pewno jest ich teraz więcej, ale dzięki takiemu nagraniu dziecko będzie mogło usłyszeć tatę w dowolnym czasie – mówi Czaj- ka. – Poza tym nagranie bajki wiąże się z przygotowaniami, próbami. To wyma- ga zaangażowania i pobudza skazanych do refleksji na temat własnej rodziny.
Oni, zwłaszcza teraz, martwią się o swo- ich bliskich. Na pewno więcej o nich my- ślą, a przecież będąc w izolacji czują się kompletnie bezradni.
Na pewno częściej niż zwykle inicjują rozmowy z wychowawcą. Przychodzą,
temat miesiąca: podtrzymujemy więzi
Zakład Karny w Tarnowie-Mościcach
Zakład Karny w Tarnowie-Mościcach
Zakład Karny w Tarnowie-Mościcach
temat miesiąca: podtrzymujemy więzi
zagadują, pytają. Potrzebują wyrzucić z siebie lęki, obawy, frustracje. Czasem chcą się po prostu wygadać. Niektórzy mówią wprost, że boją się o zdrowie ro- dziny. Inni martwią się, bo żona straciła pracę albo dlatego, że nie ma jej kto po- móc przy dzieciach.
– My nie zawsze możemy dać im rozwią- zanie, ale możemy wysłuchać. A to już bardzo dużo – mówi Czajka. – Bo osa- dzeni teraz chyba najbardziej potrzebują rozmowy z kimś, kto nie jest więźniem.
Brakuje im kontaktu ze światem ze- wnętrznym.
Akcja Skype
We wszystkich jednostkach oblegane są telefony i komunikator Skype. W Aresz- cie Śledczym w Tarnowie Mościcach przybyło aparatów telefonicznych – są na każdym oddziale, na spacerniaku.
To samo ze stanowiskami komputerowy- mi. Były dwa pomieszczenia, są cztery.
Non stop zajęte.
– Komputery nie stygną – potwierdza kpt. Dariusz Śmiechowski z Zakładu Karnego w Czerwonym Borze. – Zaraz po śniadaniu doprowadzamy osadzonych i te rozmowy trwają przez cały dzień.
- Na początku z bliskimi łączyło się 20-30 osób. Teraz jest ich trzy razy więcej – do- daje ppor. Tomasz Janiec z Aresztu Śled- czego w Mysłowicach. – Do sali widzeń wstawiliśmy komputery. Wygląda trochę jak kafejka internetowa.
W jednostkach precyzyjnie ustalany jest czas połączenia. Zazwyczaj 10-15 mi- nut. Są zapisy, ale jest też zrozumienie.
Osadzeni czują powagę sytuacji. Wiedzą, że te rozwiązania są bezpieczniejsze dla nich i ich rodzin. Chcieliby, żeby było ina- czej, ale mają świadomość, że to kwestia zdrowia i życia. Niektórzy płynnie prze- nieśli do sieci rodzinne życie.
– Mieliśmy takie sytuacje, że ojciec po- magał dziecku w ciągu tego kwadran- sa rozwiązywać zadania z matematyki – opowiada Marcin Sitko.
– U nas podobnie – dodaje Dariusz Śmiechowski. – Pomagają w odrabianiu lekcji przez internet, a jeśli sami mają jakiś problem, nie wiedzą czegoś, kon- sultują się z innymi osadzonymi albo z nami. I proszą o wsparcie. Ostatnio na przykład drukowałem tablice mate- matyczne z wzorami figur na potrzeby prac domowych córki osadzonego. In- nym razem w kilka osób głowiliśmy się nad zadaniem z matematyki.
W Zakładzie Karnym w Czerwonym
Borze podobnie jak w innych jednost- kach też nagrywają i wysyłają do rodzin płyty CD. Zamiast bajek czy wierszy osa- dzeni wolą powiedzieć kilka zdań – słów.
Takich, które nie padły, a powinny albo są spóźnionymi wyznaniami. Adresatami są głównie mamy, dzieci i bliska rodzina.
Skruszony mąż i ojciec przesłał rodzi- nie zapewnienia zmiany na lepsze. Były życzenia od wujka dla bratanicy z okazji Dnia Dziecka. Jeden z osadzonych nagry- wał dla rodziny w Niemczech.
– Przekazy wędrują do rodzin w Polsce
i za granicę – opowiada Śmiechowski.
– Wygląda to tak, że ustawiam kamerę, włączam i wychodzę z pomieszczenia.
Po nagraniu osadzony wyłącza kamerę.
Treści muszę poddać weryfikacji, ale przy nagrywaniu osadzony ma zapewnioną prywatność. „Chcę ci powiedzieć, że...”, tak nazwaliśmy tę akcję. Chętnych jest wielu. Nawet wśród recydywistów.
Anna Krawczyńska zdjęcia Przemysław Renda, Dariusz Śmiechowski
Zakład Karny w Czerwonym Borze
Zakład Karny w Czerwonym Borze
Zakład Karny w Czerwonym Borze
temat miesiąca: podtrzymujemy więzi
Stoły złączone w duży kwadrat, metrowy odstęp między osadzonymi a funkcjo- nariuszkami zachowany, twarze dwóch wychowawczyń osłonięte maseczkami.
– Wierzę, że każda z was będzie miała dzisiaj coś do powiedzenia – mówi por.
Goss. Rozpoczyna zajęcia dla skazanych kobiet w ramach programu „Opowiesz mi bajkę?”.
Dla kogo ta bajka?
– Dlaczego warto czytać dzieciom? – pyta uczestniczki zgromadzone wokół stołu.
– Żeby lepiej się rozwijały – mówi jedna.
– Aby rozwijać wrażliwość dziecka – doda- je inna. – Dziecko utożsamia się z bohate- rem bajki. Może nie zawsze pozytywnym, więc ważne jest to, co czytamy naszym dzieciom – tłumaczy wychowawczyni i wylicza rodzaje bajek, np. terapeutyczne dla dzieci z różnymi problemami, profilak- tyczne przestrzegające przed czymś. Do- daje: – Warto uświadomić sobie, jaką rolę pełni książka w życiu dziecka.
Na ostatnim spotkaniu pani porucznik prosiła, żeby mamy przygotowały cha- rakterystykę swoich dzieci oraz zastano- wiły się, czy będą same pisały bajki, czy przeczytają z książek.
– Moje opowiadanie będzie o dwóch dziewczynkach, które wpadają do studni.
Jest tam kraina, w której trzeba wykonać zadania. Jedna z dziewczynek angażuje się w nie, pomaga innym, np. w zbiera- niu jabłek i wraca z tej krainy ze wspa- niałą nagrodą. Druga jest leniwa, ego- istyczna, mało pomocna. Nagroda dla niej nie jest fajna – osadzona Anna jest zdecydowana stworzyć własną książkę.
Ma dziewięcioletnią córkę i to dla niej przygotowała tę opowieść. Opisu- jąc córkę, przez kilka minut wylicza, co dziewczynka lubi, a czego nie. Opo- wiada, że ma talent plastyczny, zajęła II miejsce w konkursie organizowanym przez lokalne hospicjum. – Mama była z niej dumna – mówi o sobie Anna.
Sposób na tęsknotę
O rozłące i tęsknocie wiele z nich mówiło od dawna, nie była potrzebna pandemia. – Często słyszałam: „wychowawco, nie mogę sobie poradzić, tęsknię, nie śpię po nocach”. Kiedy były widzenia, czekały od jednego spotkania do drugiego. Epidemia bardziej zwróciła naszą uwagę niż ich. Osadzone, które wcześniej nie miały takiej potrzeby,
teraz też jej nie mają – przyznaje por. Karolina Goss, pomy-
słodawczyni programów
podtrzymujących więzi rodzinne
w grudziądzkiej „jedynce”.
temat miesiąca: podtrzymujemy więzi
– Moja książeczka będzie o Śwince Pep- pie albo o żółwiu Franklinie – mówi Re- nata. Jej córeczka ma dwa i pół roku. Jest pogodna, uśmiechnięta i jak na swój wiek – mądra. Choć jest jeszcze malutka, po- trafi okazać, co lubi, a czego nie. Uwielbia wodę, zarówno pić, jak i kąpać się. Lubi się huśtać, budować z klocków, malować i tańczyć. Opanowała już obsługę telefo- nu, tabletu i telewizora. Kiedy rano wsta- je, wyciąga… odkurzacz. Nie znosi ziem- niaków.
O czym ta bajka?
Kasia jest mamą siedmioletniego chłopca, który przyszedł na świat jako wcześniak w grudziądzkiej „jedynce”. Była tymcza- sowo aresztowana. Wtedy opuściła wię- zienie. Wróciła tam po 5 latach. Teraz jej syn ma siedem lat, 130 cm wzrostu i waży 27 kg. Jest niebieskookim blondynem.
W sierpniu ubiegłego roku poleciały mu dwie jedynki, a w tym idzie do szkoły.
Ma przyjaciela z sąsiedztwa, są rówieśni- kami i są nierozłączni. Syn Kasi jest ener- giczny, wysportowany, bystry. Aha, i jest zazdrosny o młodszą siostrę. Ona prze- pada za nim. Jak tylko rano otwiera oczy, biegnie do brata. Skończyła 19 miesięcy, ma duże oczy. Jest energiczna, bystra, ra- dosna. Kasia napisze dwie bajki: bohater tej dla syna tak jak lubi przesiadywać przy ognisku, a w bajce dla córki bohaterka na pewno ma starszego brata. Bajki będą miały wspólne elementy. Wychowawczy- ni podsumowuje: – To tak jak z rodzeń- stwem. Każdy jest indywidualnością, ale mają coś wspólnego.
Agnieszka ma dwóch chłopaków – czte- roipółletniego oraz trzylatka. Są bardzo podobni do siebie i niezwykle wrażliwi na czyjąś krzywdę. Wciąż chcą brać udział w akcjach charytatywnych, a najbardziej kupować komuś misie. Sami mają ze 40 pluszaków, kochają je, śpią z nimi. Zbiera- ją nakrętki. Mają swoje zdanie. Chłopcy opiekują się jeżem, karmią go. Uwielbiają zabawy logopedyczne, budować z piasku, grać w piłkę, uczyć się nowych rzeczy i bawić się resorakami – młodszy i stra- żą pożarną – starszy. Są samodzielni. Ich bajka będzie wspólna, bo póki co, wszyst- ko chcą mieć wspólne. – Może napiszę o zdrowiu… i higienicznym trybie życia – zastanawia się mama.
– Nie miałam okazji pomyśleć o tema- cie książki dla mojego syna – przyznaje Ela. Kiedy był mały, miał jedną ulubioną.
Właściwie czytanie książek nie spra- wia mu przyjemności. Teraz ma 14 lat,
czyta lektury szkolne. Jakiś czas temu musiał się zmierzyć z oceną rówieśników.
W przepychance słownej przyznał, że jego mama jest w więzieniu. – Dzieciaki potrafią być okrutne, ale trzeba umieć się bronić – wtrąca wychowawczyni. – Jest bardziej rozsądny i rozważny niż ja. Od- kąd jestem w więzieniu, zrobił się skry- ty – mówi Ela i szybko dodaje, że jej syn jest pod opieką psychologa. Nie stroni jednak od ludzi, gra z kolegami w gry on- -line, ze znajomymi wychodzi na kebaba.
Ma bujną czuprynę. – Najbardziej lubi…
– mama wylicza szereg potraw i czyn- ności. Przyznaje, że przerobiła z nim te- mat swojego picia. Jej głos się załamuje, z oczu płyną łzy. – Przypominają mi się wszystkie chwile spędzone razem – mówi i chcąc się uspokoić dopowiada, że syn nie lubi sprzątać. Pozostałe panie wycie- rają łzy.
Ela mówi, że napisze opowiadanie o emo- cjach. O wstydzie i gniewie, tak żeby nastolatek potrafił je rozpoznawać i wy- rażać. W fabule pojawi się wątek hejtu, co wśród młodzieży jest częstym zjawi- skiem. Ma nadzieję, że ta wiedza pomoże mu zmierzyć się z izolacją mamy.
– Musimy kończyć, bo wszystkie pła- czą – prowadząca przerywa, ale jest pod wrażeniem tego, co przygotowa- ły. – Dziękuję, że podeszłyście do tego wyczerpującego zadania z zaangażowa- niem – mówi i podsumowuje: – Warto raz na jakiś czas uświadomić sobie, jakie jest moje dziecko. To, co powiedziałyście, było bardzo kolorowe i wiem, że bajki, które powstaną, będą ich, waszych dzie- ci. One mają świetną intuicję, doskonale odnajdą się w tych opowiadaniach.
Uczestniczki znają już odbiorców swoich bajek. Na kolejnych zajęciach doprecy- zują bohaterów, zrobią plan fabuły bajki i wspólnie z wychowawczynią będą się zastanawiać nad okładką książki.
O tobie ta bajka
Bajkoterapia to wstęp do programu
„Opowiesz mi bajkę?”– jednego z dwóch prowadzonych w grudziądzkiej jedynce.
W „Chodź, pomaluj mój świat” tworzą książki – od treści po ilustracje. Oprócz części praktycznej, której efektem będzie książka, odbywają się zajęcia teoretyczne z arteterapii, chromoterapii, terapii kolo- rem, relaksacyjne. Każdy program ma mo- del teoretyczny, bazujący na badaniach potwierdzających skuteczność danej metody. – Nie sposób próbować wszyst- kiego od nowa. Chodzi też o zapoznanie
osadzonych z ideą, jak dana metoda prze- łoży się na budowanie więzi z rodziną, dla- czego możemy spodziewać się konkret- nych efektów – wyjaśnia por. Goss.
Główny cel programów to integracja rodzin poprzez rozwój osobisty oraz twórczość. W resocjalizacji kobiet waż- ne jest też kształtowanie prawidłowych ról macierzyńskich. – Bajkoterapię, którą skazane poznają w izolacji, będą mogły wykorzystywać w procesie wy- chowawczym, odkryją rolę literatury, która dzieciom i dorosłym daje wspar- cie, kompensuje niezaspokojone potrze- by, przedstawia inne wzory myślenia i działania, a tym samym buduje zasoby osobiste i stymuluje rozwój – tłumaczy por. Elżbieta Kamińska, psycholog w gru- dziądzkiej „jedynce”.
Programy ruszyły 30 kwietnia, ale po- mysł zrodził się wcześniej. – Kiedy usłyszałam, jak skazane płaczą do słu- chawek telefonów, jak mówią do dzie- ci: „Nie martw się, zobaczysz, jeszcze będzie fajnie, przyjedziesz do mamy, a w poniedziałek widzimy się na Skypie”, pomyślałam, że jest przestrzeń, którą trzeba wypełnić czymś, co dałoby tym dzieciakom namiastkę mamy w domu – wspomina Karolina Goss, pomysłodaw- czyni i prowadząca zajęcia. I podkreśla, że dzięki temu, że bajki zostaną nagrane na płyty i powstaną książki, dzieci będą mogły widzieć i słyszeć mamę, kiedy tyl- ko będą miały taką potrzebę. – Poza tym dobrze jest, kiedy efektem aktywności kobiet w trakcie oddziaływań staje się coś, co jest materialnym dowodem na ich zaangażowanie oraz walkę o utrzymanie więzi z dzieckiem – wyjaśnia wychowa- waczyni.
Bajkowe programy potrwają do końca lipca. Są przeznaczone dla kobiet odby- wających karę w zakładzie karnym typu zamkniętego, gdzie kontakty z rodziną są bardzo ograniczone: jedna pięciomi- nutowa rozmowa telefoniczna dziennie, w czasie pandemii przedłużona do ośmiu minut oraz połączenia przez Skype'a dwa razy w miesiącu po 20 minut. – Ten ogra- niczony kontakt osadzonych z dziećmi potęguje chęć podtrzymywania więzi – mówi Karolina Goss i dodaje, że, temu właśnie służy bajkoterapia, bo jak pisał Horacy: „o tobie ta bajka mówi, choć pod zmienionym imieniem”.
Aneta Łupińska zdjęcie Elżbieta Kamińska Autorka uczestniczyła w zajęciach przy
pomocy aplikacji WhatsApp
Prowadzi pani stacjonarny ośrodek pomocy postpenitencjarnej, który pomaga osadzonym i ich rodzinom.
Ostatnio pracujecie zdalnie?
– Od połowy marca Ośrodek Pomocy Postpenitencjarnej Tulipan, który współ- finansuje Fundusz Sprawiedliwości, pro- wadził pomoc w formie zdalnej. Mieliśmy stały kontakt telefoniczny, mailowy, listo- wy z naszymi podopiecznymi, którzy już wcześniej korzystali z naszej pomocy czy to w zakładzie karnym, czy w ośrodku.
Tak samo kontaktowali się z nami ci, któ- rzy opuszczali więzienie w tym trudnym dla wszystkich czasie. Od 11 maja znów działamy stacjonarnie. Z pomocy ośrod- ka mogą także korzystać rodziny osób pozbawionych wolności i tych, które wy- chodzą na wolność – przez trzy miesiące od osadzenia albo zwolnienia. W tym roku do 10 maja zgłosiło się do nas 118 osób.
To dużo! Jak oni się o was dowiadują?
– Od siedmiu lat bardzo dbamy o to, żeby dotrzeć do osób odbywających karę pozba- wienia wolności. Każdego roku wydajemy także publikacje, które trafiają do zachod- niopomorskich jednostek penitencjarnych.
Sukcesem Tulipana jest stały zespół ludzi pełnych pasji i miłości do innych. Powiem nieskromnie, że skazani pchają się na każde nasze spotkanie na terenie więzień – indy- widualne czy grupowe. A najlepszą promo- cją jest poczta pantoflowa.
Teraz, w czasie pandemii, przydaje się wasz program korespondencyj- nego wsparcia dla osadzonych.
– To był pierwszy program fundacji Tu- lipan: pomoc listowna dla osadzonych w zakładach karnych z całej Polski.
Od początku cieszy się wielkim zainte- resowaniem. Skazani piszą do nas listy, my odpowiadamy. Nawet terapię prowa- dzimy w ten sposób.
Dużo listów dostajecie?
– Od stycznia odpisaliśmy na 150 li- stów: pomoc psychologiczna, prawna, zawodowo-szkoleniowa i dużo pytań o to, co dalej, co zrobić, jak wyjdę. Osa- dzeni pytają też o rodzinę, czasem spra- wy sercowe, chcą się poradzić. Kobiety piszą rzadko – pięć na sto listów jest od nich. Są bardziej samodzielne, same szukają rozwiązań. Wstydzą się pro- sić o pomoc, czasami jej nie chcą. Męż- czyźni znacznie częściej zwracają się o wsparcie. Widać w ich listach lęk przed wolnością. Dla nich kontakt z nami jest niezwykle ważny, daje im poczucie bez- pieczeństwa. Zdarza się, że prowadzi- łam kogoś jeszcze w zakładzie karnym, a teraz utrzymuję z nim i jego rodziną bliski kontakt, patrząc jak się rozwija i stara się być szczęśliwy sam ze sobą oraz dawać szczęście innym. Wtedy roz- piera mnie duma. Dzwonimy do siebie na święta. Oni wspierają Tulipana, orga- nizują zbiórki charytatywne.
Widziałam w internecie świadec- twa waszych podopiecznych. Jeden mówi, że trudno było mu się odna- leźć nawet wśród rodziny.
– Jeden z naszych kluczowych pro- gramów to „Rodzina ponad wszystko”.
W działaniach resocjalizacyjnych na te- renie Zakładu Karnego w Nowogardzie uczestniczyły rodziny. To był ważny krok w naszej działalności i rzecz rzadka w więzieniach, bo trudna, choćby z uwagi na bezpieczeństwo podczas cyklicznych wizyt. Udało się dzięki otwartości kie- rownictwa okręgu i jednostki. Program zakończył się wielkim sukcesem. Podczas gali rozdania „złotych tulipanów” w jed- nym pomieszczeniu spotkali się przed- stawiciele Służby Więziennej, Tulipana i skazanych. To naprawdę nieczęsto się zdarza!
Na czym polegał ten program?
– Zakładał umocnienie więzi rodzinnych skazanych. Żeby widzenia nie były spo- tkaniami typu „co tam w domu?”. Uczest- niczyły w nim także dzieci, bo widzieli- śmy, że najczęściej pan rozmawia z panią, a dziecko siedzi gdzieś w kąciku zabaw.
Uczyliśmy rodziny osadzonych, jak moż- na spędzać czas dziećmi, że są sposoby, które nie wymagają nakładów finanso- wych. W ramach programu kobiety z wol- ności wraz z dziećmi wyjechały na trzy dni do hotelu nad jezioro, gdzie miały za- gwarantowany pobyt, wyżywienie i opie- kę dla dzieci, a same uczestniczyły w spo- tkaniach terapeutyczno-edukacyjnych.
Nie słyszałam o tym!
– To był pierwszy taki program w Pol- sce. Uczyłyśmy panie, jak być świadomą kobietą, jak się nie poddawać, jak dbać o siebie. „To, że twój facet jest w więzie- niu, nie znaczy, że ty masz się zaniedbać wizualnie i duchowo. Zrób coś dla sie- bie!” – mówiłyśmy do nich. – „Nie daj sobie odebrać życia!”. Potem dostały- śmy informacje zwrotne, że nie pamię- tały, kiedy tyle czasu poświęciły sobie.
Zapominały o sobie. Bo trzeba paczkę przygotować, dziećmi się zająć, i jakoś przeżyć. Odejmowały sobie od ust, żeby dać mężowi paczkę papierosów czy kawy.
rozmowa miesiąca
Nie daj sobie odebrać życia
Z Moniką Skrzetuską, prezesem szczecińskiej fundacji Tulipan, o wspieraniu skazanych, byłych skazanych i ich rodzin rozmawia Aneta Łupińska.
Monika Skrzetuska jest kryminologiem, prezesem Fundacji i Ośrodka Pomocy Postpenitencjarnej Tulipan w Szczecinie, zajmujących się wspieraniem skazanych, byłych skazanych i ich rodzin; członkiem Prezydium Terenowej Rady ds. Społecznej Readaptacji i Pomocy Skazanym
w Szczecinie
fot. archiwum
„Nie rób tego. On tam poszedł za karę” – mówiłyśmy im. „Ty i dzieci nie możecie za nich cierpieć”. Podczas spotkań ze ska- zanymi powtarzamy: „Jesteście facetami!
Dbajcie o swoje kobiety. One i tak mają ciężko”. Pytam, czy chcieliby, żeby te ich biedne i smutne kobiety wyglądały jak my, z fundacji: schludnie ubrane, umalo- wane, uśmiechnięte. Jasne, że by chcieli.
„To zróbcie coś. Ona pracuje na trzy etaty, a ty siedzisz, pierdzisz w łóżko i jeszcze od niej wymagasz!”. I to jest dla nich jak kubeł zimnej wody.
Pomagacie, żeby te rodziny stały się normalne. Dziękują wam później?
– Z rodziną pracuje się trudno. Równie trudno z kimś, kto bardzo chce rodzinę mieć. Sytuacja przykładowa: mężczyzna wychodzi z więzienia i pierwsze, o czym myśli, to jak zapewnić sobie środki utrzy- mania. Ale z tyłu głowy ma kobietę – nie chodzi o seks, ale o posiadanie, o to, żeby ktoś był u jego boku. Nie zwraca uwagi na to, kim jest ta kobieta – bierze „byle kogo”. Kiedy dostaję telefon i słyszę
„Pani Moniko, pani Moniko, przypro- wadzę pani kogoś!”, to wiem, że na 90 procent już jest po mojej pracy, że przyj- dzie jakaś pani z piątką dzieci, trójka w domach dziecka, dwójka odebrana…
Do tego zadłużone mieszkanie socjalne, były mąż/konkubent/ojciec dzieci w za- kładzie karnym, no i częsta skłonność do kieliszka. Wtedy wiem, że to nasze ostatnie spotkanie.
A na czym polega trudność w pracy z rodziną osadzonego?
– Kobiety często uważają, że są mądrzej- sze od nas, specjalistów. Że wiedzą lepiej, co mają robić, bo przecież to już kolejny mężczyzna w ich życiu, który przebywa w zakładzie karnym. A kiedy kobieta chce coś zmienić, zawalczyć o siebie, zda- rza się, że partnerowi to nie odpowia- da. Przez lata nauczył się, że ta kobieta co tydzień przynosiła sztangę papiero- sów, wpłacała na żelazną kasę, a tu nagle ona zaczyna dbać o siebie, a nie o niego!
To co on robi? Szuka sobie innej! I zwią- zek się rozpada. Mamy bardzo mało ro- dzin, które przetrwają tę próbę czasu.
Zwykle są to rodziny mocno zaburzone, w których jest przemoc i bieda.
Dlaczego tak się dzieje?
– Kobiety często nie szukają partne- rów, ale chcą sobie „adoptować dziecko”
z więzienia. Imponują im wysokie wyroki.
Im większy wyrok, to fajniejszy facet. Im dłuższa odsiadka, tym większe poważa- nie ma taka pani wśród koleżanek czy
„na dzielnicy”. Praca z kobietami w ogóle jest trudniejsza.
Wróćmy do relacji rodzinnych pani podopiecznych, głównie mężczyzn.
– Z nimi pracuje się inaczej. Mają w sobie często więcej pokory. Słuchają i wycią- gają wnioski, starają się cyklicznie pra- cować. Widać to m.in. po tym, ile mamy w ośrodku kobiet, a ilu mężczyzn: 90 pro- cent to mężczyźni.
Na stronie internetowej fundacji Tulipan jest filmik pt. „Dom to miej- sce, gdzie zaczyna się twoja histo- ria”. Bardzo na temat.
– W jego powstanie zaangażował się znany szczeciński raper Michał Sobo- lewski „Sobota”. Myśl przewodnia tego spotu była taka, że największy wpływ na to, kim stajemy się w dorosłym ży- ciu, ma nasz dom. 95 procent naszych po dopiecznych nie miało normalnej ro- dziny. Niektórzy tym wszystko uspra- wiedliwiają. Odpowiadamy, że trzeba coś robić, przepracować to, rozliczyć się z przeszłością, przejść do teraźniejszości i myśleć nad przyszłością.
Niektórzy mówią o tym w interne- towych świadectwach.
– Jeden z nich nigdy w życiu nie spędzał świąt z rodziną. Święta to był dla niego najgorszy czas, bo w domu była nieusta- jąca impreza, a on pilnował siostry, żeby jej ktoś nie zgwałcił. Wspólny posiłek, ryba po grecku? Dla niego to było scien- ce fiction. Po wyjściu z więzienia po raz pierwszy usiadł do wigilijnego stołu z przyjaciółmi, których poznał w trakcie odbywania kary. Uczył się wszystkiego na nowo. I tak jest w większości przypad- ków. Inni boją się wolności. Na przykład ci, którzy trafili do zakładu karnego jako bardzo młodzi ludzie, a wychodzą jako 40- czy 50-latkowie. Boją się stosunków damsko-męskich, bo wtedy, kiedy ludzie uczą się tych zachowań, oni siedzieli w więzieniu.
Od czego zaczynacie tę naukę wol- ności i relacji?
– Wychodzę z założenia, że człowiek wtedy jest w stanie uszczęśliwiać in- nych, kiedy samemu jest mu z sobą do- brze. Dlatego zaczynamy od pracy in- dywidualnej ze skazanymi. Później sami
odkrywają, w co chcą iść. Bardzo często jest to wiara, choć my tego nie narzuca- my. Raz na mój dyżur trafił Krzysztof, który wyszedł z więzienia po 15 latach.
I mówi, że chce wrócić do zakładu kar- nego. Że nie ma po co żyć, nic nie ma.
Zaczęliśmy rozmawiać: o nim, o kobiecie, z którą ma dziecko, o tym, że ten chłopiec jest w rodzinie zastępczej… I okazało się, że Krzysztof znalazł cel.
Odzyskać dziecko?
– Tak! W ciągu ośmiu miesięcy odzyskał syna. W czasie rozprawy sędzia się po- płakała i powiedziała, że gdyby go nie poznała, nie wiedziałaby, że człowiek tak się może zmienić. Dostał mieszkanie socjalne, pięknie je urządził. Pomogliśmy mu w umeblowaniu. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej wysyła go z synem na wszystkie turnusy, wakacje. On sam wychowuje tego synka, pracuje. Tak, ten syn go uratował!
A pani jest jakby matką chrzestną.
– Raz ten chłopiec powiedział do mnie
„mamusiu”. Tak się niezręcznie poczułam, ale uśmiechnęłam się i mocno go przy- tuliłam. Widać, że on bardzo potrzebuje rodziny. Choć ma fantastycznego ojca, brakuje mu matki. Robert mówi mi, że syn prosi o „jakąś mamusię”, ale on prze- cież „byle kogo do domu nie weźmie”. Tak, na tym właśnie polega odpowiedzialność.
W listach do fundacji piszą o rodzi- nie, o relacjach?
– Piszą. Czasem chcą, żebyśmy się z tą rodziną spotkali, porozmawiali, żeby- śmy jakoś na nią wpłynęli. Odpisujemy, że wpierw zajmiemy się nim, skazanym.
Później możemy przejść do innych człon- ków rodziny. Jeśli on się zgadza, pracuje- my z nim indywidualnie, korespondencyj- nie. Ale często zrywają kontakt. Przecież my wiemy, że to nie są rodziny, w których, jak w reklamie, je się płatki, całuje dzieci w czółko i idzie do pracy. Raczej do parku z kolegami albo do MOPR-u po pomoc.
My staramy się to zmienić.
Czy jest coś, co mówi pani wszyst- kim, którzy się do Tulipana zwracają o pomoc?
– W Szczecinie jest takie graffiti: „Wol- ność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach”. To im zawsze mówię. Żeby pozbyć się strachu, trzeba poukładać swoje życie.
Trzeba przestać się bać. Wtedy można być naprawdę wolnym i szczęśliwym.
rozmowa miesiąca
dobre praktyki
do tego. Wprowadza echo, muzykę, wy- cina jąkanie, a kiedy ktoś mówi za szybko – zwalnia nagranie. Michał na co dzień pracuje w więziennej kuchni. Ma wyrok 25 lat, siedzi już dziesięć. Nie ma śred- niego wykształcenia, ale pisze wiersze, opowiadania, bierze udział w literackich konkursach i jest w nich wyróżniany.
– Staramy się rozwijać naturalne zdolności
więźniów – zaznaczają funkcjonariuszki.
Nagrywają wtedy, kiedy Michał ma wol- ne, dwa, trzy razy w tygodniu. Bajki, wier- szyki… Można wybrać, co kto przeczyta swojemu dziecku. Popularnością cieszy się historia żubra Pompika, autorstwa miejscowego bajkopisarza, oraz wier- szyki Brzechwy i Tuwima. Jeden z ojców chciał nagrać całego „Małego Księcia”
Areszt Śledczy w Hajnówce
– Nagrywamy od rana – mówi kpt. Moni- ka Makarewicz-Pleskowicz, st. psycho- log w areszcie w Hajnówce. Jest środa po majowym długim weekendzie. Moni- ka i jej młodsza koleżanka Luiza Korzun siedzą w pseudo-studiu nagrań, jak nazy- wają to miejsce, i nagrywają bajki dla ska- zanych dzieci. Pięciu osadzonych, każdy po 30 minut. Jedna doprowadza, druga pilnuje i tak do 13, a po obiedzie jeszcze dwie osoby.
Wystarczy mieć sprzęt, czyli laptop i do- brze zbierający mikrofon oraz dużo chęci!
Dziewczyny tym dysponują. Za nimi 16 nagrań. Kilku skazanych czeka na swoją kolej. Jest stres, lęk przed mikrofonem, wstyd, drżenie głosu. Funkcjonariuszki radzą, jak wyciszyć emocje, modulować głos, gdzie zaakcentować czy przyspie- szyć. I wychodzi pięknie. Przede wszyst- kim ma być naturalnie.
To wszystko przez pandemię, a może dzięki niej? Co zamiast widzeń w wię- zieniach? Podczas rozłąki najbardziej
cierpią dzieci. Brak odwiedzin to też brak przytulenia, spojrzenia. Usłyszenie głosu bliskiej osoby jest namiastką obecności.
Kiedy nie można spotkać się w cztery oczy, nagranie swojego głosu i wysłanie go bliskiej osobie jest jak powiedzenie:
„pamiętam o tobie”.
Następnego dnia nagrań nie ma, Mi- chał montuje materiał, ma talent i zmysł
dla 12-letniego syna. – I zrobiliśmy to – mówi Monika. – To najdłuższe nagranie.
Nie tylko ojcowie czytają dzieciom. Dzia- dek nagrał dla wnuczka wzruszający wstęp.
Więźniowie pamiętają o siostrzeńcach, bratankach. Niektórzy czytają znakomicie.
Zanim trafili do więzienia, czytali swoim dzieciom bajki, tak jak Janek czytał córkom na dobranoc. Wspomnienia wracają.
Jedne dzieci wiedzą o bajkach i czekają z niecierpliwością. Dla innych będzie to nie- spodzianka. Płyta przyjdzie pocztą. Na każ- dej płycie będzie wytłoczony rysunek za- projektowany przez jednego z osadzonych.
– Są już kolejni chętni, a na początku nikt się nie zgłaszał – opowiada Monika.
– Rozmawiałyśmy ze skazanymi i pro- ponowałyśmy, potem wieść się rozeszła.
Daliśmy ogłoszenie przez radiowęzeł i w gazetce więziennej. Znamy ich, to stali bywalcy naszych programów resocjaliza- cyjnych. „Czy jeszcze mogę coś dograć?”
– teraz pytają. Przeprowadzamy dwa, trzy spotkania z każdą osobą. A czytanie tre- nują w celi. Może pociągniemy ten temat do Dnia Ojca, zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja z pandemią. Na razie prowadzi- my projekt na „zamku”, gdzie odsiaduje wyroki ok. 200 mężczyzn, w przyszłości chcemy nagrywać też na „półotworku”.
To tylko kwestia przeniesienia sprzętu.
– Mam dwóch synów – mówi Monika.
– Młodszy, 6-letni, lubi, kiedy mu czytam bajki. Z własnej kolekcji przyniosłam do więzienia kilka książek. Pomyślałam, że inne dzieci też je polubią. APJ zdjęcia archiwum jednostki
Pamiętam o tobie
dobre praktyki
Zakład Karny w Sieradzu
Pomysł zrodził się spontanicznie. Idea jest prosta: promować Służbę Więzienną i czynić dobro. Umundurowane wycho- wawczynie i psycholożki czytają bajki dla podopiecznych z domów dziecka i przed- szkolaków. Powstał z tego krótki filmik.
– Podczas odprawy rzuciłem hasło: „Jeśli ktoś chce poczytać dzieciom, to zapra- szam” i nieśmiało pierwsza koleżanka się zgłosiła, a potem dołączyły kolejne, w su- mie siedem wspaniałych kobiet – opo- wiada pomysłodawca, kpt. Michał Bogus, rzecznik prasowy sieradzkiego więzienia.
– Funkcjonariuszki miały odwagę stanąć przed kamerą, pełne entuzjazmu i chęci pomocy drugiemu człowiekowi. Cztery z nich są w służbie przygotowawczej.
Spotykali się w kąciku dziecięcym w sali widzeń. Umundurowane panie wystąpiły na tle kolorowej tapety i baneru sieradz- kiej jednostki. – Mieliśmy przy okazji prze- gląd mundurów – mówi kapitan. Były białe koszule wyjściowe, niebieskie służbowe, stalowe specjalne, długi, krótki rękaw.
Obróbką techniczną dźwięku i wizji zajął się kpt. Mariusz Pączek, st. wychowawca ds. pomocy postpenitencjarnej. Zna się dobrze na komputerze i programach, ale wcześniej nie miał zbyt wiele do czynie- nia z obróbką plików audiowizualnych.
Poświęcił wiele czasu, aby uzyskać zado- walający efekt.
– Bez doświadczenia przed kamerą pojawia się trema, wiadomo, ale to nic strasznego – mówi kapitan Bogus. – Można nagranie przecież naprawić, coś wyciąć, powtórzyć, przyciąć – tłumaczy. – Jesteśmy amatorami i zajmujemy się tym w wolnych chwilach, choć tych chwil jest już coraz mniej, a za- dań służbowych coraz więcej. Trzeba było dziewczyny wyrywać do nagrania.
Repertuar? – Chcieliśmy przybliżyć dzie- ciom pracę funkcjonariusza Służby Wię- ziennej i wywołać pozytywne skojarzenia
z naszą formacją. Po to wymyśliliśmy ten cały anturaż, ubranie w mundur, logo SW – tłumaczy rzecznik prasowy. – Dla- tego zaczynamy nagranie od czytania książeczki Anny Kruk „Co robi Służba Więzienna”. A potem są bajki. Funkcjo- nariuszki podzieliły się doświadczeniem jako matki i zaproponowały opowiada- nia, wierszyki.
Każdą bajkę zapowiada tytuł i autor. Na ko- niec napis: „Dziękujemy za uwagę” i podpis:
„Funkcjonariusze Zakładu Karnego w Sie- radzu”. Okładka płyty została zaprojekto- wana zgodnie z księgą znaków SW.
– Chcemy pokazać inny wizerunek for- macji, bo przecież się zmieniamy – mówi Michał Bogus. – Nasz zakład karny po- wstał w 1836 roku, przez ponad 180 lat bardzo wiele się zmieniło, tego co ro- bimy dzisiaj dawniej po prostu nie było – podkreśla. – To już jest inna służba, inne więzienie. Staramy się burzyć stereotypy o Służbie Więziennej.
Płyty zostaną przekazane do Domu Dziecka w Tomisławicach, Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Wojsła- wicach oraz do sieradzkich przedszkoli (razem kilkanaście placówek). APJ
zdjęcia archiwum jednostki
Promować służbę i czynić dobro
Szer. Izabela Wlazło, mł. wychowawca: – Wierzę, że zaangażowanie w ten projekt wzbudzi u dzieciaków pozytywne emocje i choć na chwilę przeniesie je w bajkowy świat marzeń
dobre praktyki
Zakład Karny w Potulicach
– Odzew przerósł moje najśmielsze ocze- kiwania – przyznaje chor. Justyna Sej- dowska, wychowawca, pomysłodawczy- ni i prowadząca akcję „Paka dla dzieciaka”
w Potulicach. Skazani przygotowali gry dydaktyczne dla swoich dzieci – szatę graficzną, kartoniki z zadaniami. Zasady tłumaczyli im podczas przedłużonych e-widzeń i w rozmowach telefonicznych.
– Pandemia, wstrzymanie widzeń, roz- mowy ze skazanymi, którym doskwiera brak kontaktu z bliskimi – Justyna przy- znaje, że to był impuls. Wybrano sied- miu osadzonych, ojców dzieci w wieku od czterech do dwunastu lat, którzy mieli ze sobą dobry kontakt. Szybkie szkolenie w sali terapeutycznej. Wychowawczyni pokazała na tablicy bazę gry. Podstawo- we zasady są proste: trzeba przesuwać pionek od startu do mety pokonując pola. Wszystkie są aktywne, a rzut kostką wskazuje zadanie. Pola są różne: ruchowe (zielone), związane z emocjami (czerwo- ne), oznaczające zagadkę (żółte), porząd- kowe (niebieskie). Każde zadanie jest dostosowane do wieku dziecka. – Jeden skazany ma dziecko z niepełnosprawno- ścią, więc dla niego polecenia były inaczej
sformułowane – wyjaśnia funkcjonariusz- ka. Ze względu na rozbieżność wiekową dzieci niemożliwe było zrobienie takiej samej wersji dla każdego.
Szatę graficzną więźniowie wymyśli- li i zrobili sami, Justyna dostarczyła im ozdoby i służyła radą. – Robiliśmy grę dla 10-letniego chłopca. Skazany napi- sał kilka zagadek sportowych, ale prosił mnie o pomoc – opowiada. Posiłkowała się internetem. Poziom zadań rósł wraz z wiekiem dziecka. Pięciolatki miały ska- kać do góry jak żabki, starsze – rozwią- zywać zadania matematyczne, bo – jak mówi pomysłodawczyni – w grze chodzi również o naukę przez zabawę. I o wy- chowanie, np. o wykazanie się w pracach domowych. Dlatego na planszy znalazły się ulubione przez rodziców zadania po- rządkowe, np. ułożenie zawartości piór- nika, sprzątnięcie biurka czy pokoju.
Plansza do gry w pierwotnym zamyśle miała być kartką formatu A4. Justyna chciała je laminować, żeby były trwalsze.
Osadzonym jednak tak się to spodobało, że połączyli cztery takie kartki, by gra była dłuższa. Jeśli będzie się dokładać nowe zadania, nie znudzi się szybko.
Prace związane z wycinaniem odbywały
się pod czujnym okiem wychowawcy.
Pozostałe skazani mogli wykonywać w celach. – Jeden osadzony przyniósł mi gotową grę następnego dnia. Poświę- cił noc, bo nie mógł się doczekać, kiedy ją wyśle swojemu dziecku – opowiada pani chorąży.
Dzieciaki były zachwycone! – Gra przy- padła do gustu mojemu synkowi, chęt- nie korzystają z niej też moi chrześniacy – cieszy się osadzony Tomasz. Skazany Daniel opowiada, że to była niespodzian- ka dla jego córki. – Wiem, że gra w nią z moją żoną – dodaje.
„Paka dla dzieciaka” jest częścią progra- mu „Ojcem zostać łatwo, znacznie trud- niej nim być”. Prowadzący skupiają się w nim na wspieraniu więzi rodzinnych, wskazywaniu konstruktywnych sposo- bów spędzania czasu z dzieckiem. – Po- kazują, jak odbudowywać te więzi, cza- sem nadszarpnięte przez pobyt w izolacji penitencjarnej albo przez zachowania skazanych przed osadzeniem – wyjaśnia Justyna Sejdowska i dodaje, że ważne jest też uczenie form komunikowania się z dziećmi, aby chciały słuchać. Jej zdaniem akcja ma szansę na kontynu- ację po powrocie do normalności. Gry mogą być przekazywane podczas widzeń z dziećmi, albo wykorzystane do spę- dzenia z nimi czasu na widzeniu. Nie ma w nich nic niebezpiecznego: papier,
mazaki, kartoniki. AŁ
Paka od taty
Areszt Śledczy w Suwałkach
W Suwałkach bajki są nagrywane od trzech lat. Zajmuje się tym kpt. Sła- womir Rafalski, wychowawca ds. kultu- ralno-oświatowych. – Mamy świetne stu- dio nagrań – mówi. – Dajemy więźniom do wyboru „20 najpiękniejszych bajek świata” w formie audio, czytanych przez Magdę Umer i Wojciecha Manna.
To klasyka: „Czerwony kapturek”. „Lampa Aladyna”, „Złota kaczka” i wiele innych.
Więźniowie słuchają, jak profesjonaliści deklamują bajki, a potem uczą się w ce- lach, ćwiczą i sami siadają przed mikro- fonem. Niektórzy mają problem z czyta- niem. – Wtedy pomagamy. Czytamy, a oni powtarzają – tłumaczy kapitan. – Doda- jemy podkład muzyczny, odgłosy, efekty specjalne, wszystko według scenariusza
bajki. I wychodzi fajna całość. Samo na- granie zajmuje 30-45 minut, obróbka techniczna dwie godziny, a na koniec jest tłoczenie płyt.
Każda, ze specjalną dedykacją, jest wy- syłana do konkretnego dziecka. Zwykle w pakiecie z torbą i maskotką. W Suwał- kach odbyło się już kilka edycji takich nagrań. Kilkadziesiąt dzieci wysłuchało bajek od swoich ojców, bliskich. – Ogło- szenia przez radiowęzeł idą ciągiem – podkreśla wychowawca. – Jak ktoś się zgłosi, to nagrywamy. Na początku pandemii nagrania były wstrzymane, na szczęście w maju ponownie ruszy- ły pełną parą. Wychowawcy pomaga- ją wybrać chętnych. „Przeczytaj w celi i przyjdź, jak opanujesz tekst” – propo- nujemy im. I będzie prezent dla dziecka.
Nagrywamy pełną parą
Ta edycja projektu jest szczególna z uwa- gi na sytuację epidemiczną. W dniu dziec- ka planujemy finał akcji. Naszym partne- rem jest Biblioteka Publiczna im. Marii Konopnickiej w Suwałkach.
APJ zdjęcie archiwum jednostki
psycholog radzi
I
zolacja uwypukliła wszystkie trudno- ści, jakie występują w rodzinach, ale jednocześnie dała niepowtarzalną szan- sę na pogłębienie więzi. Nagle okazało się, że mamy więcej czasu dla siebie, lecz nie możemy spędzać go tak jak przywy- kliśmy. Mamy więcej okazji do patrzenia sobie w oczy, więcej możliwości, żeby się poprzytulać, więcej możliwości wspól- nych posiłków i rozmów.Zostaliśmy w pewnym sensie unieru- chomieni w domu i jakby pozostawieni sami sobie, skazani na swoją obecność.
Nie możemy dłużej udawać, że bieganie po galeriach to wspólne spędzanie cza- su. Nie możemy być razem, ale jednak osobno na wycieczce czy na filmie w ki- nie. Rzeczy zewnętrzne nas już dłużej nie odciągają od siebie. Skupia nas życie
domowe. Niektórych szokuje, przeraża lub złości ta inna, domowa codzienność, nieustanne konflikty dzieci, konieczność pogodzenia pracy zdalnej z obowiązkami domowymi i szkołą internetową naszych pociech. Czas działa na naszą korzyść i pozwala się nieco oswoić z zaistniałą sytuacją.
Ciekawość
Tym, co może być pomocne w twórczym przeżyciu czasu izolacji, jest ciekawość.
Chodzi o wewnętrzną postawę zaintere- sowania, otwartości na to, co przychodzi jako część mojego doświadczenia. Cieka- wość zachęca mnie do tego, żeby patrzeć na swoich bliskich inaczej niż dotychczas, żeby zweryfikować swoje przekonania na czyiś temat, postawić pod znakiem zapytania swoje „wiem jaki on jest”, do- strzec wyjątki, które nie potwierdzają moich przekonań o kimś. Może to jest czas, żeby dowiedzieć się, jakie są marze- nia moich dzieci, czego się boją, czego się wstydzą, za kim tęsknią, czego chciałyby
się nauczyć? Może to czas, żeby dowie- dzieć się czegoś nowego o swoim mał- żonku? Czy znam jego tęsknoty, lęki i ma- rzenia? Czy wiem, czego mu najbardziej obecnie brakuje? Czy wiem, czym jest zmęczony i co sprawiłoby mu radość?
Co w moim zachowaniu lubią moi bliscy, a czego nie lubią lub czego się boją, co ich złości? Zaciekawienie chroni nas przed popadnięciem w nudę, w marazm, a tak- że przed nadmiernym lękiem. Ciekawość pozwala cieszyć się tym, co posiadam i odkrywać ciągle coś nowego.
Wdzięczność
Innym pomocnym nastawieniem jest wdzięczność, która pozwala dostrzec to, że coś dostaliśmy. Zamiast koncentrowa- nia się na tym, czego nam brak – kieru-
jemy swoją uwagę na to, czym jesteśmy obdarowani przez życie.
Możemy docenić to, że jest więcej niespiesznego czasu, mniej obowiąz- ków – lub inne. Że częściej widzimy się z bliskimi, mamy okazję ugotować coś zdrowego i wspólnie zjeść. Że możemy po prostu usiąść na balkonie i wygrzewać się w słońcu, mamy więcej czasu na dłu- gie spacery z psem, że nie musimy cho- dzić do galerii handlowych. Wdzięczność zmienia optykę patrzenia na swoje życie, chroni nas przed nadmiernym konsump- cjonizmem oraz przed zazdrością, po- zwala też na nowo odkryć radość z życia.
Cierpliwość
To z pewnością ułatwi nam znoszenie siebie samych i siebie nawzajem. Cierpli- wość nie oznacza, że nie ulegam wzburze- niu, lecz raczej, że potrafię wycierpieć to, z czym zmagam się w danej sytuacji bez ranienia innych, bez zrzucania na nich winy za swoje nieszczęście. Za każdym razem, kiedy zachowanie innych jest dla
mnie uciążliwe, mogę przypominać so- bie, że ja także dla innych jestem czasem uciążliwy. Kiedy doświadczam trudności w cierpliwym znoszeniu innych, mogę popatrzeć na nich przez pryzmat tego, ile dziś włożyli energii w pracę, ile wy- siłku kosztowało ich uczenie się on-line, praca zdalna czy prace domowe. Ich za- chowanie może być reakcją na ich własne zmęczenie, zaniedbane potrzeby, lęki czy zmartwienia.
Jeśli to jest tylko możliwe, trzeba zadbać o to, żeby każdy z domowników oprócz czasu spędzanego wspólnie i czasu po- święconego na pracę, miał możliwość przebywania samemu chociaż przez krótki moment w ciągu dnia, żeby się wyciszyć i nabrać energii. Niecierpliwość i irytacja mogą być też wywołane nad-
miarem czasu spędzanego przed ekra- nem monitora. Dotyczy to szczególnie dzieci, dla których już kilka godzin dzien- nie przed ekranem komputera może skutkować konsekwencjami zdrowotny- mi (niepokój, nadpobudliwość, ból głowy, ból karku, pogorszenie wzroku).
Nie tylko ja
Czas, który przeżywamy, jest niezwykłą okazją do tego, żeby przestać kręcić się wokół własnych potrzeb i zatroszczyć się o innych. Pomaganie innym tak naprawdę pomaga nam samym wyzbyć się egoizmu.
To nie muszą być spektakularne wyczyny, wystarczy zwykła życzliwość i zainte- resowanie innymi, także sąsiadami czy dalszą rodziną. Przeciwdziałanie wyklu- czeniu osób chorych na COVID-19 lub tych na kwarantannie to także postawa życzliwości i troski.
Teraz jest okazja, żeby uważnie popa- trzeć na siebie i innych. Czas zwolnił nie po to, żeby go zabijać czymkolwiek, lecz być może po to, żeby odbudować i pogłę- bić to, co już od dawna jest zaniedbane w naszych rodzinach i w nas samych.
Marta Komorowska psycholog ZOZ Medycyny Pracy Służby Więziennej w Poznaniu