MIESIĘCZNIK
5
www.sw.gov.pl maj 2020 nr 264 rok XXII ISSN 2545-1847 cena 3,50 zł
S Ł U Ż B Y W I Ę Z I E N N E J
Śpiewać
Zakażony 22 Paczki 26
18
Na pierwszej
linii 4
od redakcji
Tyle informacji się nie zmieściło! Że w Nowym Wiśniczu podarowali szpitalowi maski, a w Gliwicach nasz człowiek z żoną rozwozili ubogim wielkanocne potrawy. Że do raci- borskich lasów trafiły karmniki zrobione w więzieniu, a funkcjonariusze z Jastrzębia- -Zdroju oddali osiem litrów krwi. Tyle się dzieje w całym kraju! W tym numerze nie ma rubryki „wydarzenia”, bo teraz każdy dzień jest wydarzeniem wartym odnotowania.
To drugi numer, który robimy zdalnie. Smartfony ładują się nieustannie, laptopami dzielimy się z rodzinami, łącza internetowe rozgrzane do czerwoności. Zamiast wyjaz- dów do jednostek – maile i komunikatory. Praca zdalna bywa pracą nieustanną. Czas, w którym uczymy się funkcjonować, ma jedną wielką zaletę – pokazuje, jak ważna jest współpraca.
Bez Was – naszych czytelników – nie byłoby dwóch ostatnich wydań. Wasz zapał, po- święcenie i chęć podzielenia się tym, co robicie – to najlepsze, co nas, dziennikarzy, w tym czasie spotyka. Przyłączamy się do podziękowań, które kieruje do Was szef na- szej formacji.
W kwietniu świętowała służba zdrowia – w jednostkach były brawa i podziękowa- nia. Był też światowy dzień książki, co uczciliśmy w tym wydaniu artykułem o pięk- nej książce, która nie powstałaby, gdyby nie więzienny konkurs literacki. Tak, majowe Forum w dużej części poświęcone jest resocjalizacji w praktyce. Czymże innym jest historia skazanych, którzy proszą, żeby pracować w święta, jeśli nie dowodem na to, jak bardzo chcą uczestniczyć w życiu nas wszystkich?
Nie wspomnieliśmy o majowym święcie, jednym z najważniejszych w roku. Na ten te- mat jedno, ostatnie zdanie.
Czytelniku, we wtorek 26 maja zadzwoń do mamy – koniecznie!
Irena Fedorowicz redaktor naczelny
fot. archiwum
spis treści
Moc pomagania
30
TEMAT MIESIĄCA 4 Na pierwszej linii 8 Nauką i pracą 9 Co odsłoniła maska 10 Programy na trudny czas
ROZMOWA MIESIĄCA 12 Ostra walka od początku
Z NAMI
14 Czarne, podaj dalej!
22 Paczki pełne ciepła Z KRAJU 16 Więcej rozmów 16 Paka dla dzieciaka 16 #zostań w domu 16 Drukują przyłbice
16 Resort Sprawiedliwości Pomaga 17 Sposób na wirusa
OBOK NAS
18 Zakażony nie znaczy gorszy
LUDZIE
20 Kolbę wyrzeźbiłem, lufę wytoczyłem ZAWSZE GOTOWI 25 Zachował zimną krew
U NAS
26 Śpiewać zawsze można NASZE SPRAWY 28 12 pytań
42 Związkowcy wspierają PSYCHOLOG RADZI 29 Czy warto się bać?
SŁUŻBA DLA INNYCH 30 Moc pomagania
Z KRAJU 32 Rawickie akcje
32 Pobiegli w Sierakowie Śląskim
32 SWój miś
DOBRE PRAKTYKI
33 Wszystkim dzieciom na świecie NA SPORTOWO
34 Rawicz dba o formę PASJA SPORTOWA 36 Każdy sędzia się myli
NIEZBĘDNIK PRAWNY
38 Wypadki w służbie – rozstrzygnięcia sądowe
HISTORIA
40 Najwyższy wymiar kary Z PRZYMRUŻENIEM OKA MAJ 2020 r.
www.dialtech.pl
tel. 61 82 09 900, 606 627 801
KOMFORT PRACY SŁUŻBY WIĘZIENNEJ
Czarne, podaj dalej!
14
fot. archiwum
Na pierwszej linii
4
fot. archiwum
Okładka: Zakład Karny
w Żytkowicach, fot. Paweł Wójcik
fot. archiwum
temat miesiąca
– Na razie wszystkie testy były ujemne – mówi Jarosław Chrebor, kierownik am- bulatorium Aresztu Śledczego we Wro- cławiu.
Mimo pandemii przyjęcia do aresztów są realizowane, choć jest ich nieco mniej niż normalnie. We wrocławskim areszcie średnio jeden na kilkunastu nowo przyję- tych miał w ostatnich dniach na wolności wykonany test na koronawirusa.
– Problem polega na tym, że nie znamy wyniku i nie wiemy, czy taka osoba jest zdrowa czy chora, a obowiązujące prze- pisy nakazują nam przyjąć do aresztu wszystkich – tłumaczy Chrebor.
Osoba, która miała robiony test na ko- ronawirusa, trafia do izolatki. Pozostali – na 14 dni do oddziału przejściowego.
Takie oddziały są dwa. Drugi został uru- chomiony teraz, w czasach epidemii.
Już na początku marca zaczęto opra- cowywać i wprowadzać procedury dla nowo przyjętych, którzy mają cechy infekcji, spełniają kryteria epidemiolo- giczne lub mieli wykonane badania, a ich wynik jest jeszcze nieznany. Przygotowa- no monitorowane cele – izolatoria z moż- liwością prowadzenia zdalnej rozmowy poprzez domofon. Funkcjonariusze zo- stali wyposażeni w płyny do dezynfekcji, rękawiczki, gogle, przyłbice i kombinezo- ny. Ci, którzy mają bezpośredni kontakt z potencjalnie zakażonym, ubierają się od stóp do głów. Ci, którzy mogą trzymać bezpieczną odległość, zakładają masecz- kę, przyłbicę, rękawiczki.
Szanowni Państwo, Funkcjonariusze i Pracownicy naszej formacji!
Przyjmijcie wyrazy najwyższego uznania dla Waszego trudu i odpowiedzialności, a także dla poświęcenia i kreatywności. Dzięki temu jednostki penitencjarne mimo pandemii służą celom, do których zostały powołane, a także pomagają innym służbom i instytucjom.
15 potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem i 113 osób w kwarantannie (dane dla więziennictwa na ostatni tydzień kwietnia) to naprawdę niewiele w skali po- nad stu tysięcy osób – kadry więziennej i osadzonych. Najważniejsze, że żaden z sze- ściu funkcjonariuszy, pięciu pracowników i czterech osadzonych nie został zakażony w jednostce. Długa jeszcze być może dro- ga przed nami, ale jak dotąd w więzieniach i aresztach śledczych bezpieczeństwo epide- miologiczne jest zapewnione. To zasługa nas wszystkich.
Dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w akcję Resort Sprawiedliwości Pomaga.
W ponad stu jednostkach penitencjarnych blisko tysiąc osadzonych pracuje przy pro- dukcji maseczek, przyłbic i odzieży ochron- nej. To dzięki Wam – kadrze – resocjalizacja nabrała wymiaru praktycznego i użytecz- nego, a skazani spłacają dług zaciągnięty u społeczeństwa.
Wasz wysiłek oznacza bezpieczeństwo placówek medycznych i opiekuńczych, in- stytucji wymiaru sprawiedliwości, jedno- stek innych służb. A także – a może przede wszystkim – bezpieczeństwo nas wszyst- kich, całej kadry Służby Więziennej, która w tym trudnym czasie realizuje wykonanie tymczasowego aresztowania, kary aresztu i kary pozbawienia wolności w sposób sku- teczny i humanitarny.
Nie lada wysiłku wymaga sytuacja, w któ- rej bramy jednostek penitencjarnych są otwarte tylko dla personelu i osadzonych.
Od 19 marca nie mają wstępu za mur bli- scy naszych podopiecznych i wolontariusze.
To dzięki Wam, Funkcjonariusze i Pracow- nicy, więźniowie mają zapewniony kontakt z rodzinami, dostęp do informacji, opiekę medyczną i duchową.
Nie wiemy, jak długo potrwa pandemia, ale wiemy, że w tej trudnej sytuacji my, więzien- nicy, możemy liczyć na siebie nawzajem.
A państwo może liczyć na nas.
gen. Jacek Kitliński
Dyrektor Generalny Służby Więziennej
Śluza. Funkcjonariusze w maskach, rękawiczkach, przyłbicach. Jeden w kombinezonie. Trwa przyjęcie osadzonego, który podaje, że miał kontakt z osobą zakażoną wirusem SARS-CoV-2. Do czasu uzyskania wyniku testu na COVID-19 będzie przebywał w izolacji.
Na pierwszej
linii
temat miesiąca
– Jesteśmy na pierwszej linii frontu i wie- my, co mamy robić – mówi kierownik am- bulatorium. – Sprzęt jest, środki ochrony indywidualnej mamy.
– Funkcjonariusze są wyposażeni we wszystko, co możliwe: najlepsze maski z filtrem, osobiste dezynfektory.
Są też lampy do dezynfekcji – zarówno na oddziałach przejściowych, jak i na bra- mie – dodaje por. Paweł Maciejewski, kierownik działu ochrony Aresztu Śled- czego we Wrocławiu.
Ale najważniejsze, co podkreślają obaj, to dobra organizacja. Na samym począt- ku w jednostce został powołany specjal- ny zespół do spraw koronawirusa. Jego członkowie spotykają się, omawiają sy- tuację, zastanawiają się, co jeszcze i gdzie można zrobić. I wcale nie chodzi o jakieś wielkie przedsięwzięcia, ale o pomysły, które usprawnią pracę i pomogą zacho- wać bezpieczeństwo. Kluczowe było ustalenie z Policją, że jej funkcjonariusze będą informowali areszt o transporcie osoby z podejrzeniem COVID-19.
– I to działa. Oni dzwonią, a my mamy czas, żeby się przygotować – mówi kie- rownik działu ochrony.
Absolutne minimum
Teraz właściwie każdego dnia policjan- ci przywożą osadzonego, który czeka
na wynik badania. Ludzie już się oswo- ili, ale przy pierwszym przypadku stres wśród funkcjonariuszy i pracowników był ogromy. Gdy po trzech dniach wia- domo było, że wynik testu jest ujemny, wszyscy odetchnęli z ulgą. Za każdym razem jest strach, ale nie ma paniki. Wia- domo – areszt musi wykonywać postano- wienia sądów bez względu na sytuację.
– Każda kolejna osoba w izolacji powo- duje niepewność – przyznaje kierownik ambulatorium.
Żeby przyjąć takiego osadzonego, po- trzebne są trzy osoby: lekarz, czyli kie- rownik ambulatorium, funkcjonariusz ochrony i człowiek z ewidencji.
Dopiero gdy są przy bramie, radiowóz z potencjalnym zakażonym może wje- chać i zatrzymać się w śluzie. Na teren aresztu auto nie wjeżdża. Całe przyjęcie odbywa się w śluzie. Osadzony nie jest wprowadzany do poczekalni, w ogóle nie przechodzi przez część administracyj- ną, gdzie jest biuro przyjęć, a trasa jego przejścia do izolowanej celi jest natych- miast dezynfekowana. Cała ta procedura ogranicza możliwość rozprzestrzeniania się wirusa w jednostce. Kontakt jest mini- malny, z zachowaniem wszystkich reguł bezpieczeństwa. W kombinezon ubrany jest tylko funkcjonariusz ochrony – on jest najbliżej podejrzanego. A więc biały
kombinezon ochronny, maseczka najwy- żej jakości, gogle, dwie pary rękawiczek.
Pozostali trzymają odpowiedni dystans.
– Ja na odległość zbieram krótki wywiad, podobnie pracownik ewidencji sprawdza tożsamość – opowiada kpt. lek. Jarosław Chrebor.
– Robię osadzonemu zdjęcie, sprawdzam autentyczność dokumentów, wcześniej w bazie sprawdzam dane – relacjonuje Przyjęcie odbywa się przy bramie. Uczestniczą w nim: lekarz, funkcjonariusz działu
ochrony (w kombinezonie) i funkcjonariuszka działu ewidencji
Tylko funkcjonariusz ubrany
w kombinezon ochronny może podejść do przyjmowanego na wyciągnięcie ręki
temat miesiąca
st. chor. Mirosława Bialik z działu ewi- dencji. – Przez cały czas jestem w bez- piecznej odległości.
Kontrolę przeprowadza funkcjonariusz ochrony. On też rzeczy osadzonego, w tym dokumenty, pakuje do osobnego
worka. Funkcjonariusze żartują, że one też idą na kwarantannę. Dopiero po 14 dniach (jeśli wynik jest ujemny) doku- menty z worka mogą trafić do działu ewi- dencji. Osadzony z wynikiem ujemnym po kilku dniach w izolatorium też podlega
14-dniowej kwarantannie, którą odbywa na oddziale przejściowym. Jej czas liczy się od dnia pobrania badania.
Czekając na wynik
Kłopotów z przyjęciem osoby z podej- rzeniem koronawirusa jest kilka. Często wiadomo, że nowy osadzony miał pobra- ne próbki do badania, ale nie wiadomo kiedy. Tylko nieliczni mają karty informa- cyjne ze szpitali. Gdy ich brak, kierownik ambulatorium musi ustalić, kiedy i gdzie badanie przeprowadzono.
Jarosław Chrebor chce wynik mieć jak najszybciej, także ze względu na ludzi w jednostce. Żeby spali spokojniej i czuli się bezpieczniej. On – lekarz – czuje się za nich odpowiedzialny.
Jak dotąd, po wykonaniu licznych tele- fonów, wyniki udaje się zdobyć w dwa, trzy dni. Przez ten czas osadzony jest w izolacji, a kontakt z nim ogranicza się do absolutnego minimum. Raz dzien- nie, koło południa, odwiedza go lekarz.
Przynosi posiłki na cały dzień, pyta o sa- mopoczucie, mierzy temperaturę. Zanim wejdzie do celi, ubiera się w ochronny kombinezon. Potem jednorazowy strój ląduje w specjalnym pojemniku. Dezyn- fekuje się tylko przyłbicę. Wychowawca i oddziałowy kontaktują się z osadzo- nym wyłącznie za pomocą domofonu.
W weekend posiłki przynosi osadzone- mu oddziałowy. Tak jak lekarz, ubiera się wtedy w strój ochronny.
– Oczywiście martwimy się wszy- scy, w domu mamy rodziny, nie wiemy co wniesiemy, a co przyniesiemy – przy- znaje kierownik ambulatorium. – Dlate- go wiele rozwiązań wdrożyliśmy, zanim jeszcze trafiły do nas wytyczne z okręgu czy Warszawy.
– Myślę, że jak dotąd wszystko u nas dobrze zagrało. Jest spokojnie – mówi Paweł Maciejewski. – Ludzie są bardziej uważni, wyczuleni na bezpieczeństwo – tłumaczy.
– Pilnujemy się, przestrzegamy zasad hi- gieny – dodaje Mirosława Bialik.
– Nie panikujemy, ale uważamy.
Wszyscy są świadomi, że bez względu na to, jakie procedury bezpieczeństwa zostaną opracowane i wdrożone, naj- słabszym ogniwem w ich realizacji może być człowiek.
Anna Krawczyńska zdjęcia archiwum Aresztu Śledczego we Wrocławiu Rzeczy nowo przyjętego osadzonego idą „na kwarantannę”
reklama
APARATY SAMOINKASUJĄCE tel. 61 82 09 900, 606 627 801 www.dialtech.pl
TELEFONIA DLA OSADZONYCH
KOMFORT PRACY SŁUŻBY WIĘZIENNEJ
temat miesiąca
W Zakładzie Karnym w Stargardzie ka- dra nauczycielska Centrum Kształcenia Ustawicznego dba, żeby 133 słuchaczy miało stały dostęp do podręczników, ma- teriałów i zadań. Raz w tygodniu rozwią- zane zadania funkcjonariusze przekazują wykładowcom. Podobnie jest w innych jednostkach.
Angielski i nie tylko
W wielu jednostkach czas wolny wykorzy- stywany jest na naukę języków obcych.
W Zakładzie Karnym w Wadowicach ruszyła nauka języka angielskiego.
Program podzielony jest na 24 modu- ły. Jeden moduł emitowany jest przez radiowęzeł dwa razy dziennie – rano i po południu w postaci krótkich słucho- wisk, żeby więźniowie mogli powtarzać zdobyte wcześniej wiadomości i utrwalić wiedzę. Osadzeni otrzymują także kartki – fiszki ze słowami i zwrotami przypisa- nymi do danej partii materiału. – Zainte- resowanie przerosło nasze oczekiwania – przyznaje mjr Tomasz Bąk, kierownik działu ochrony, zastępca rzecznika pra- sowego zakładu w Wadowicach. Ma- teriały edukacyjne jednostka dostała za darmo od jednej z krakowskich szkół językowych, która sama zwróciła się z taką propozycją.
W Zakładzie Karnym w Płocku do nauki języka angielskiego wykorzystuje się narzędzia Centrum Kształcenia Usta- wicznego, którego dyrektor jest anglistą i na bieżąco sprawdza efekty nauczania.
Oferta skierowana jest do wszystkich zainteresowanych więźniów, nie tylko do uczniów CKU. W Płocku radiowęzeł nadaje także lekcje języka włoskiego.
W Areszcie Śledczym w Grójcu wybrane audycje prowadzone są po angielsku.
Prezenty na zapas
Funkcjonariusze z Wadowic uczą osadzo- nych także zasad ruchu drogowego. Kurs w formie quizu nadaje wewnętrzna te- lewizja. Radiowęzeł emituje audiobooki, muzykę klasyczną oraz audycje tema- tyczne, np. prezentujące zalecenia WHO na czas pandemii koronawirusa. Dużym zainteresowaniem cieszą się w wadowic- kiej jednostce zajęcia koła rzeźbiarsko- -modelarskiego. Skazani wykonują róż- ne prace, które podarują swoim bliskim po wznowieniu widzeń.
W kwietniu media obiegła informa- cja o osadzonych z Aresztu Śledczego w Warszawie-Służewcu, którzy dzięko- wali medykom za ich poświęcenie. Za na- mową wychowawców przygotowali kart- ki z informacją: „Dziękujemy lekarzom i pielęgniarkom za walkę z COVID-19.
Jesteśmy z wami“. Ppor. Agniesza Tracz, rzecznik służewieckiego aresztu, przy- taczała słowa skazanych o tym, że obec- nie zakład karny jest bezpieczniejszy od świata zewnętrznego, bo osadzeni nie jeżdżą komunikacją miejską, nie robią zakupów. „Ich bliscy przebywają w kwa- rantannie, a wielu z nich to ososby star- sze z chorobami współistniejącymi. To, co teraz mogą robić, to śledzić dniesienia prasowe i być z nimi w kontakcie telefo-
nicznym i łączyć się przez Skype‘a“ – pani rzecznik mówiła dziennikarzom.
Funkcjonariusze ze Służewca odpowie- dzieli na apel o pomoc dla pracowników służby zdrowia. Zebrali ponad cztery tys.
zł. Przeznaczyli je na zakup termome- trów bezdotykowych, gogli, maseczek i rękawiczek. Zostały one przekazane szpitalowi MSWiA przy ul. Wołoskiej, z którym jednostka od lat współpracuje.
Szyj kto może
Służba Więzienna włączyła się do akcji Resort Sprawiedliwości Pomaga i w wie- lu jednostkach penitencjarnych osadzeni szyją maseczki ochronne. W Zakładzie Karnym w Łowiczu produkcja miała się odbywać tylko na dwóch maszynach, któ- re na co dzień służą do cerowania pościeli albo ubrań osadzonych. Funkcjonariusze przynieśli więc swoje maszyny do szy- cia. Jedna z nich, firmy Singer, pochodzi z 1936 r. – Dopóki spełnia swoje funk- cje, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mogła służyć do szycia maseczek – mówi st. sierż. Tomasz Urbaniak z działu kwa- termistrzowskiego, który na co dzień do- zoruje pracę osadzonych w zakładowej pralni. To właśnie w jej pomieszczeniach uruchomiono pięć stanowisk do szycia fizelinowych maseczek. – W dalszym cią- gu są one niezwykle potrzebne. Mamy nadzieję, że choć w niewielkim stopniu będziemy mogli przyczynić się do wal- ki z wirusem, szyte przez nas maseczki pomogą w tym trudnym dla wszystkich czasie – mówi jeden z zatrudnionych osa- dzonych.
Braciom mniejszym też
Więziennicy w tym trudnym czasie po- magają nie tylko ludziom. W Zakładzie Karnym w Wierzchowie wychowawcy prowadzą program „Serce w Kratkę“, który polega m.in. na charytatywnej dzia- łalności na rzecz schroniska dla zwierząt w Szczecinku. W kwietniu przekazali tam zapas karmy, miski, koce, legowiska i smy- cze, trochę zabawek i psich smakołyków.
Funkcjonariusze ozetu w Pionkach prze- kazali na rzecz Przytuliska Eko Pionki karmę dla psów oraz niepotrzebne już w domach koce i ręczniki.
W Zakładzie Karnym w Trzebini powsta- ją nie tylko maseczki ochronne. Z tkanin, które się do tego nie nadają, osadzeni szyją śliczne torby, które jednostka prze- kazuje schronisku dla zwierząt.
Aneta Łupińska zdjęcia archiwum jednostek
Nauką i pracą
We wszystkich szkołach działających przy aresztach śledczych
i zakładach karnych zajęcia zostały odwołane. Mimo to nie ma
przerwy w nauczaniu.
temat miesiąca
Mieliśmy dwie maszyny do szycia, jedno żelazko i kilka metrów kolorowych, wzo- rzystych materiałów, z których skazani, w ramach programu readaptacji spo- łecznej VINCI, szyli pluszowe maskotki z przeznaczeniem na aukcje charytatyw- ne. Zainspirowała nas lokalna inicjatywa ,,Chrzanów szyje maski dla medyków”.
Spróbowaliśmy. Równocześnie rozdzwo- niły się telefony z lokalnych placówek lecz- niczych z pytaniem, czy nie moglibyśmy uszyć masek, fartuchów. Mogliśmy. Były ręce do pracy, brakowało tylko reszty.
Oblicze społeczne, sacrum i profanum Przedstawiciele służby zdrowia, sa- morządowcy i biznesmeni zaapelowali do mieszkańców. Pod bramę zakładu podjeżdżały samochody, z których wy- pakowywano żelazka, maszyny do szycia, materiały pasmanteryjne oraz tkaniny.
Dzięki aktywności personelu trzebiń- skiej przychodni dotarło do nas 10 ma- szyn do szycia, 20 żelazek, potrzebne ak- cesoria i materiały pasmanteryjne oraz mnóstwo tkanin. Trzebiński magistrat za- pewnił nici, igły, tasiemki, gumki. Samo- rząd Alwerni przekazał kilkaset metrów
materiałów bawełnianych, lamówki, wy- pożyczył maszyny. Trzebiński przedsię- biorca, który od lat współpracuje z naszą jednostką zatrudniając skazanych, kupio- ne specjalnie dwie nowe maszyny. Do za- kładu zgłaszały się prywatne osoby, chęt- ne by ofiarować pościel, obrusy, tkaniny.
Paczki docierały pocztą lub kurierem.
Działały też „punkty przerzutowe”.
Np. umawialiśmy się, że na płocie pod da- nym adresem będzie wisiała reklamów- ka, przed furtką będzie stał worek, a pod zakładem na ławce ktoś zostawi pudełko.
Odbiór, po godzinach lub przed służbą, zapewniali funkcjonariusze jednostki.
Znaczny udział w przedsięwzięciu miał ka- pelan więzienny, ksiądz Artur Zając. Skon- taktował się z zaprzyjaźnioną grupą my- śliwych, którzy przesłali kilkaset metrów bawełnianej tkaniny, zdobionej w motywy zwierząt. Wystarczyło na ok. 2000 masek, z których 850 myśliwi przekazali do Cen- trum Zdrowia Dziecka w Warszawie, a resztę do trzebińskiej przychodni i Szpi- tala Powiatowego w Chrzanowie.
Oblicze recyklingu i resocjalizacji Tekstylia były różnorodne: oprócz no- wych materiałów bawełnianych znalazła się bielizna pościelowa, serwety, obrusy, zasłony. Wykorzystaliśmy wszystko. Od- zew lokalnej społeczności był ogromny, tym bardziej, że pacjenci przychodni przy wejściu otrzymywali od personelu maski ochronne. Społeczeństwo dostrzegło namacalne efekty działań Służby Wię- ziennej, a to motywowało do kolejnych donacji.
Ze środków Funduszu Sprawiedliwo- ści (materiały do realizacji programów readaptacji społecznej) kupiliśmy dwie maszyny, włókninę medyczną i profesjo- nalny elektryczny nóż krojczy.
Dyrekcja chrzanowskiego szpitala powia- towego zwróciła się z zapytaniem o możli- wość uszycia fartuchów dla lekarzy i pielę- gniarek. Dostarczyli wzór. W kilka godzin powstał prototyp. Trzeba było wzmocnić
przody. Po etapie prób i błędów rozwią- zanie przyniosła kierownik trzebińskiej przychodni, wręczając wychowawcy rol- kę… 260-litrowych worków na śmieci.
Wszyliśmy warstwę ochronną do fartucha i czekaliśmy na odpowiedź środowiska le- karskiego. Liczyliśmy tylko na akceptację, dostaliśmy owacje i gratulacje.
Liczba osadzonych zaangażowanych w produkcję wzrosła do piętnastu, w końcu sięgnęła 35 pracujących w sys- temie zmianowym. Początkowo szyli tyl- ko ci, którzy umieli obsługiwać maszyny szwalnicze. Dołączali kolejni. Szybko zorganizowali się, ustalili podział zadań i powstała linia produkcyjna. Każdy robi to, co umie najlepiej.
Ich zapał i deklarowana potrzeba niesie- nia pomocy jest niezwykle silna. Na tyle, że w dni ustawowo wolne od pracy i w niedziele prosili dyżurnych wycho- wawców o pozwolenie korzystania ze szwalni. W Wielkanoc dyspensy udzie- lił im sam ksiądz kapelan.
Zakład Karny w Trzebini funkcjonuje w świadomości społeczności lokalnej od kilku dekad. Będąc blisko ludzi, po- przez współpracę z instytucjami użytecz- ności publicznej, przedsiębiorcami oraz organizacjami pozarządowymi udało nam się zbudować zaufanie i utrwalić wi- zerunek Służby Więziennej jako formacji gwarantującej bezpieczeństwo i służącej pomocą. Dzisiaj stało się to widoczne poprzez integrację i działanie na rzecz wspólnego dobra – zdrowia wszystkich mieszkańców.
Magdalena Pytel zdjęcia Tomasz Starzykiewicz
Co odsłoniła maska
Ponad 10 000 maseczek i 400 fartuchów uszytych w Zakładzie
Karnym w Trzebini trafiło do lokalnych ośrodków zdrowia, domów
pomocy społecznej, służb mundurowych i wielu instytucji w powiecie
chrzanowskim.
Oba programy doskonale wpisują się w realizację celu kary pozbawienia wol- ności – nie tylko niwelują deficyty, ale wykorzystują zasoby. Ludzie są bardziej skłonni do zmiany wtedy, gdy sami anga- żują się w proces, niż wtedy, gdy są pod- miotem zmian inicjowanych przez innych.
Wola współdziałania
Początkowo do szycia maseczek sami wy- typowaliśmy grupę ośmiu skazanych. Pod- stawowym warunkiem było posiadanie umiejętności szycia – nie było czasu na na- ukę. Po pierwszym dniu zajęć zgłaszały się kolejne kobiety, które chciały włączyć się w szycie. Ostatecznie grupa liczy 14 osadzonych, każda z niezwykle wysoką motywacją i chęcią działania. Szyjemy od 23 marca. Były obawy, czy zapał ska- zanych nie opadanie, a one wciąż pracują od pierwszej do ostatniej minuty zajęć.
W przypadku programu z przyłbicami było podobnie, skazani sami zgłaszali chęć udziału, a ci, którzy zostali zakwali- fikowani jako pierwsi, prosili o możliwość wykonywania przyłbic nie tylko w czasie zajęć, ale również popołudniami. W tym programie kryterium doboru to precyzja manualna. Przyłbice muszą być zrobione estetycznie i dokładnie. Używa się noży do tapet, co wymaga od nas dobrej or- ganizacji i dbania o bezpieczeństwo tych zajęć. Szło nam tak dobrze, że po kilku dniach uruchomiliśmy produkcję przyłbic również w oddziale damskim.
W końcu kwietnia w grudziądzkiej „je- dynce” środki ochrony osobistej produ- kowało 27 osób, każda z ogromną wolą współdziałania. Skazani pracują zespoło- wo, każdy ma przydzielone zadania, któ- re składają się na konkretną, użyteczną całość.
temat miesiąca
Programy
na trudny czas
Kiedy na całym świecie zaczęło brakować środków ochrony osobistej, okazało się, że mogą je produkować więźniowie. Odpowiadając
na potrzeby społeczne, w Zakładzie Karnym nr 1 w Grudziądzu powstały
dwa nowe programy resocjalizacji. „Szyjemy życie” to program, w ramach
którego osadzone kobiety szyją maseczki. „Rycerze życia” to produkcja
przyłbic ochronnych.
Społecznie pożądane postawy
Ten program umożliwił nam zaangażo- wanie osadzonych do działania na rzecz potrzebujących. Tak, jak społeczeństwo poza murami, włączyli się oni w walkę z pandemią. Imponujące jest to, że nie trzeba było o tym im w ogóle mówić.
W ramach zajęć poprosiliśmy skaza- nych, aby przygotowali etykiety do na- szych produktów . Na jednej z prac po- jawiło się hasło „W trudnych chwilach ludzie się jednoczą, z jednej jak i drugiej strony muru. Jesteśmy jednym społe- czeństwem”. To pokazało nam, że ska- zani angażując się w to przedsięwzię- cie poczuli się częścią społeczeństwa, co w procesie resocjalizacji jest niezwy- kle ważne, bo mają przecież do niego wrócić.
Jeden z celów kary to poczucie odpowie- dzialności oraz potrzeba przestrzegania porządku prawnego, by skazany nie wrócił do przestępstwa. Chcąc zreali- zować ten cel, zaplanowaliśmy również zajęcia teoretyczne. Przy okazji działal- ności na rzecz ludzkiego życia jest też czas na refleksję dotyczącą własnego, na dokonanie bilansu życia, wyznacze- nie celów i zadań do nich prowadzących.
Te zajęcia są odpowiedzią na potrze- by człowieka związane z jego byciem w świecie osobistym i społecznym. Mają doprowadzić skazanych do zrozumienia własnych zachowań i ich skutków, a tak- że przyczyn dobrych i błędnych decyzji.
Tematy zajęć teoretycznych to : „Czło- wiek jako istota społeczna”, „Socjalizacja vs. Resocjalizacja”, „Wartości, czyli bagaż człowieczeństwa”, „Zbrodnia-wina-ka- ra”, „Zadośćuczynienie i odpowiedzial-
ność jako zaprawa do wolności i dobrego życia”.
Po co to jest
Projekty nie mogłyby się udać bez współ- pracy wielu osób. Produkcją maseczek pokierowała Pani Dyrektor CKU w Za- kładzie Karnym nr 1 w Grudziądzu. Wy- tyczne co do produkcji przyłbic otrzy- maliśmy od uczestników ruchu Rycerze w akcji. Opracowali oni model przyłbicy odpowiadający standardom bezpieczeń- stwa i wygody. Nasze prototypy uzyska- ły pozytywną rekomendację medyków.
Dział ochrony dba o bezpieczeństwo podczas zajęć, wychowawcy nadzorują
pracę. Ważnym ogniwem są osoby, któ- re dostarczają nam materiały: bawełnę, gumki, nici, folie do przyłbic. I oczywiście odbiorcy. Pierwsze 8000 maseczek tra- fiło do medyków, DPS-ów, do grudziądz- kiego sanepidu i mieszkańców miasta.
700 przyłbic zasiliło szpitale w Grudzią- dzu, Warszawie, Kielcach i Nowogardzie.
Nowe programy mają formę holistyczne- go oddziaływania na więźniów. Kształ- tują w nich wolę współpracy na rzecz dobra własnego i innych. Przełamują ste- reotypy o więźniach i budują pozytywny wizerunek społeczny więziennictwa jako instytucji. Mamy nadzieję, że zarówno zajęcia praktyczne, jak i teoretyczne, wy- pełnią nie tylko minimalny cel wykony- wania kary izolacyjnej, czyli wzbudzenie chęci przestrzegania przez nich porząd- ku prawnego. Nasz plan to cel maksymal- ny: doprowadzenie do zmian, które spo- wodują zrozumienie przez osadzonych błędu oraz przyczynią się do zadośćuczy- nienia innym i odrodzenia moralnego.
Dziesięć spośród 14 kobiet szyjących ma- seczki odbywa kary za przestępstwa prze- ciwko życiu. Przyczyniając się do ratowa- nia ludzkiego życia dostały niepowtarzalną szansę na realizację zadośćuczynienia.
Elżbieta Kamińska zdjęcia Wojciech Łączkowski Por. Elżbieta Kamińska jest starszym psychologiem w Zakładzie Karnym nr 1 w Grudziądzu
temat miesiąca
rozmowa miesiąca
Z mjr. Patrykiem Sienkiewiczem, Naczelnym Lekarzem Okręgowym Służby Więziennej w Gdańsku, o pracy medyków w czasie pandemii rozmawia Agata Pilarska-Jakubczak.
Co pan pomyślał, kiedy pierwszy raz usłyszał o koronawirusie?
– Zainteresowałem się tym tematem do- syć wcześnie. W połowie stycznia media donosiły o pierwszych zachorowaniach w Chinach. Nie podobało mi się to. Za- cząłem gromadzić na ten temat różne do- kumenty, raporty Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
W lutym pojawiły się pierwsze wykryte przypadki zachorowań w Europie.
– Zaczęliśmy wtedy ostro działać w Cen- tralnym Zarządzie Służby Więziennej i w okręgowych inspektoratach w całej Polsce. Zaangażowano wszystkich pra- cowników służby zdrowia i kwatermi- strzostwo, a potem wraz z rozwojem sytuacji inne działy, m.in. ochrony, kadr, penitencjarny. Sprawdzaliśmy w jednost- kach stan środków ochrony osobistej i do dezynfekcji oraz polecaliśmy uzupeł- niać zapasy, aby były dostępne w kluczo- wych miejscach. Chodziło o prewencję.
Przygotowaliśmy procedury na wypadek zakażeń w więzieniach.
Epidemia rządzi się swoimi prawami.
– Życie pisze różne scenariusze, a my mu- simy modyfikować swoje działania i pla- ny. I to robimy. Władze, Centralny Zarząd Służby Więziennej, okręgi, zwykli pra- cownicy i funkcjonariusze ogromnie za- angażowali się w walkę z epidemią. Dla- tego mimo rosnącej liczby zachorowań i śmierci, którą niesie wirus, widzę rozwój wypadków raczej pozytywnie.
Pokonamy wkrótce wirusa?
– Tego nie wie nikt. Może nadejdą bardzo trudne zdarzenia, z którymi będziemy musieli sobie poradzić. Na razie procedu- ry się klarują. Coraz więcej osób wie, jak się zachować, by ustrzec siebie i innych przez zakażeniem. Najtrudniejsze były
Ostra walka od początku
pierwsze przypadki. Wszystko zmienia się z tygodnia na tydzień. Czasem boimy się, że kolejny będzie gorszy, ale gdy mija, wzdychamy „nie było tak źle” i przychodzi kolejny. Naszym zadaniem jest zabezpie- czyć funkcjonariuszy, pracowników i osa- dzonych przed zakażeniem. Reagujemy elastycznie. Działamy z wyprzedzeniem, a nie dlatego, że coś się zawaliło.
Jak pracują nasi medycy w czasach za- razy?
– W gdańskim okręgu ze służbą zdrowia jest związanych ponad 120 osób, w tym 49 lekarzy i 61 pielęgniarek. Cieszę się, że mam tak wspaniałych ludzi. Jestem dla nich pełen uznania. Dzwonimy do siebie nawet w drobnych sprawach. Ludzie wie- dzą co robić. Jestem spokojny o wykona- nie zadań i obowiązków. Lekarze naczelni utrzymują ze sobą kontakt przez całą dobę. Jeśli jest potrzeba, prowadzimy wi- deokonferencje, wymieniamy się opinia- mi, doświadczeniem. To jest szczególnie dla mnie cenne, gdyż zostałem naczel- nym lekarzem w okręgu cztery miesiące temu. Także centralny zarząd czuwa nad nami. Uważam, że jestem małym trybi- kiem w tej całej maszynie. Nie jesteśmy zostawieni sami sobie, trzymamy się ra- zem, stoimy bark w bark na pierwszej linii frontu. Zdarzają się drobne niedo- ciągnięcia, np. ktoś nie odpowie na maila w terminie, ale to nie zatrzyma naszego działania.
Jaka atmosfera panuje wśród lekarzy?
– Nie debatujemy na temat przyszłości.
Przecież wiadomo, że sami koronawirusa nie pokonamy. To żywioł, z którym wal- czymy. Zajmujemy się sprawami meryto- rycznymi lub rozmawiamy na wesoło dla rozluźnienia atmosfery. Działamy na bie- żąco i chcemy zabezpieczyć się na przy- szłość.
Personel medyczny może pracować zdalnie?
– Raczej rzadko, choć zdarza się. Sam mógłbym tak pracować, ale zdecydo- wałem inaczej, bo służba jest dla mnie elementem normalności. Są jednostki, np. Zakład Karny w Gdańsku-Przeróbce, w których personel medyczny ma stupro- centową frekwencję. Gratulacje! W okrę- gu prowadzimy też teleporady medyczne dla funkcjonariuszy oraz – tam, gdzie to możliwe, np. w Sztumie, Kwidzynie, El- blągu – e-wizyty dla więźniów. Większość pacjentów nie ma nic przeciwko temu.
Boją się o siebie, o własne życie, zdro- wie, dlatego współpracują z personelem.
Wolą izolację i ograniczenie kontaktów.
No i nabierają szacunku do medyków!
Jesteście gotowi na scenariusz nega- tywny?
– Gdyby zachorował w naszym okręgu pierwszy skazany, wiemy co robić. Zosta- nie przetransportowany do specjalnego oddziału dla pacjentów z koronawirusem w Potulicach. Jeśli byłoby konieczne le- czenie z respiratorem, zawieźlibyśmy go do miejskiego szpitala zakaźnego. Ale najważniejsze to zadbać o zdrowie funk- cjonariuszy. Liczę na rozsądek tych, któ- rzy pracują za murem, że będą trzymać się procedur po pracy, w sklepie, na ulicy.
Ma to kolosalne znaczenie. Jeśli złamiemy zakaz gromadzenia się, zarazimy się od sie- bie i przyniesiemy wirusa do jednostki.
A tego byśmy nie chcieli. Teraz poluzowano część zakazów. Idąc w miejsce publiczne pamiętajmy jednak o zakrywaniu ust i nosa.
Więźniowie są narażeni na wirusa tak, jak my na wolności?
– Oni najmniej z nas wszystkich. Funkcjo- nariusze i pracownicy – tak. A osadzeni nie mogą nas unikać. W więziennictwie wcześnie wprowadziliśmy procedury
rozmowa miesiąca
ochronne, aby zmniejszyć ryzyko zaraże- nia. Już przed Wielkanocą wszyscy funk- cjonariusze z pierwszej linii mieli obowią- zek noszenia maseczek (od 6 kwietnia – red.). Więźniowie w czasach tej pan- demii właściwie nie muszą robić nic, byle tylko dalej grzecznie siedzieli w celach.
Jak teraz wyglądają wizyty lekarskie w więzieniach?
– Kontynuacja leczenia i wypisywanie recept odbywa się tak jak na wolności:
telefonicznie lub podczas e-wizyt. Przy- jęcia medyczne dzielimy na pilne oraz na planowane, które można odroczyć bez szkody dla zdrowia pacjenta.
W województwie pomorskim, jak na ra- zie, jest mało zachorowań.
– Mamy niższą zachorowalność niż w ma- zowieckim, śląskim czy wielkopolskim. Ale co jest tego powodem, nie wiem. W więzie- niach w okręgu gdańskim nie mamy żadne- go potwierdzonego zakażenia. Są jednak pojedyncze osoby z podejrzeniem koro- nawirusa i w trakcie diagnozy – na szczę- ście do tej pory testy wychodzą ujemne i po cichu liczymy, że kolejne też takie będą. Od pobrania próbki czekamy na wy- nik jeden, dwa, czasem trzy dni. Choroba zakaźna to coś, czego powstrzymać się nie da. Aby się uchronić od zakażenia, należy przestrzegać zaleceń.
Czyli myjemy dokładnie ręce…
– Tak. I zachowujemy odległość dwóch metrów między sobą oraz nosimy maski ochronne… Dzięki temu zmniejszymy liczbę zwykłych przeziębień – to duży plus. Sam na co dzień, prawie od począt- ku, chodzę w maseczce. Nie chronię w ten sposób siebie przed zakażeniem, ale inne osoby. To jest koleżeńskie. Przekazuję ko- munikat „dbam o was, nie jestem egoistą”, dlatego wychodząc z gabinetu, zakładam maskę na twarz.
Rękawiczki też?
– Nie. One dają złudne poczucie bezpieczeń- stwa. To nasze ręce powinny być czyste. Za- kładanie i wyrzucanie co chwila rękawiczek jest nieracjonalne. Według zaleceń WHO trzeba zadbać o dostępność tych środków w skali światowej. Stąd zachęta, aby gospo- darzyć nimi racjonalnie. Na początku pan- demii zalecano nam, aby w masce chodzić dwie godziny, a dziś mówi się o czterech bezpiecznych godzinach. Tak samo fartu- chy, kombinezony. Kierowca karetki, który
wiezie chorego, nie musi już mieć maski ani kombinezonu, bo nie styka się bezpośrednio z osobą zakażoną. Takie są ostatnie wytycz- ne, podyktowane racjonalizacją.
A jak wygląda zaopatrzenie więzień w środki ochrony?
– Jesteśmy dobrze doposażeni i mamy za- pasy. Na parę tygodni na pewno wystarczy i towar jest sukcesywnie uzupełniany. Są to środki ochrony osobistej: maski ochron- ne, okulary, przyłbice, fartuchy, kombine- zony, rękawice oraz środki do dezynfekcji rąk i powierzchni. Nie sądzę, by mogło ich zabraknąć. To wyraz dbania o funkcjo- nariuszy i pracowników więziennictwa.
Zauważam, że liczba środków nawet się ostatnio zwiększyła. Płyny dezynfekcyjne są rozstawione w więzieniach we wszyst- kich kluczowych miejscach, począwszy od bramy aż po dyżurki oddziałowych.
W celach też są?
– Nie. Te środki są produkowane na ba- zie alkoholu. Gdyby więźniowie zaczęli je stosować niezgodnie z przeznacze- niem, mogłoby się to źle skończyć.
Więźniom pozostaje mydło i ciepła woda.
– Preparaty do dezynfekcji są świetne i mam je w domu, jednak pierwszą rze- czą, którą robię po wejściu, jest porządne umycie rąk. Nie samo ochlapanie wodą!
Słyszałam, że mycie dłoni powinno trwać 20 sekund.
– Jestem z zawodu dentystą i często lu- dzie pytają „jak myć zęby”. Zawsze odpo- wiadam „tak, aby były czyste”. Tak samo jest z myciem rąk. Przypatrzmy się, czy mydło znajduje się na całej powierzchni dłoni, czy nadgarstki są umyte… Tu nie należy się spieszyć.
Czy przed nami kulminacja zachorowań na COVID-19?
– A któż to wie? Naszym zadaniem jest ograniczać liczbę zachorowań i spowol- nić jej przyrost. Choć w Polsce mamy mniej chorych niż w Hiszpanii, Włoszech czy Wielkiej Brytanii, to jednak nie zna- czy, że szybciej uporamy się z epidemią.
Ogniska zachorowań mogą u nas dłużej się tlić, i wszystko rozciągnie się w czasie – co będzie z korzyścią dla populacji, ale nie dla gospodarki. Szwedzi przyjęli inny model, zobaczymy, kto wygra. Często dziennikarze zadają mi pytania „ile kupić
maseczek?”, „ile kombinezonów?”. Odpo- wiadam „nie wiem”. Tyle, aby wystarczyło na bieżące potrzeby. Tydzień w tydzień należy zapasy uzupełniać. Bo nie wiemy, czy epidemia się nasili, czy nagle osłab- nie. Jednak wewnętrznie jestem o Pola- ków spokojny. Może poobijani wyjdziemy z tej walki. Ale obronną ręką.
W Światowy Dzień Zdrowia, 7 kwietnia, więźniowie dziękowali służbom me- dycznym za ich poświęcenie na froncie walki z pandemią…
– Sam złożyłem w tym dniu życzenia swoim współpracownikom. W tytule maila napisa- łem: „Szanowni koledzy i koleżanki, dzielni wojownicy!”. Tak ich traktuję. Przeżywamy teraz całkiem inne problemy, trudny czas.
Niektórzy się boją, nawet bardzo. Ale idą za mur. Wyrazy uznania i podziękowania.
zdjęcie Marek Stuba
Rady lekarza – jak nie narażać siebie i innych
1. Utrzymywać między sobą dystans dwóch metrów. Da się, nawet w wię- zieniu. Rozmawiając czy pracując z in- nymi w jednym pomieszczeniu, sie- dzieć w większej odległości.
2. Myć dokładnie ręce i dezynfekować dłonie. Często.
3. Nosić maskę na twarzy dla ochrony in- nych osób.
4. Dwa razy dziennie mierzyć sobie tem- peraturę. Chorobę można przechodzić bezobjawowo, a gorączka może być je- dynym jej objawem.
5. Być czujnym na różne sygnały choro- bowe, np. problemy żołądkowo-jelito- we czy biegunkę, suchy kaszel, a nawet wysypkę podobną do ospy – mogą zwiastować koronawirusa.
6. Nie przychodzić do pracy i nie spoty- kać się z ludźmi, jeśli podejrzewamy u siebie zakażenie. Lepiej odczekać dzień i obserwować, czy objawy choro- bowe słabną.
7. Zadzwonić do sanepidu, jeśli objawy nie mijają i podejrzewamy u siebie chorobę.
Czasem trudno się dodzwonić, spokojnie poczekajmy. Pracownik sanepidu skieru- je nas do lekarza, który może zlecić testy.
z nami
człuchowskim zaczął szyć maseczki ochronne. Kiedy młodszy chorąży prze- czytał o tym w gazecie, zadzwonił do nie- go. – Bez wahania nas wspomógł – cieszy się. – Przekazał 100 wielorazowych ma- seczek załodze naszego więzienia.
Jerzy Bajowski żartuje, że wpadł na po- mysł z maseczkami, żeby całkiem w domu nie zbzikować. – W związku z pandemią zrobiło się nagle tyle wolnego czasu, że siedząc w czterech ścianach trzeba było zacząć robić coś pożytecznego – wyjaśnia.
Jest synem krawca, usiadł więc do maszy- ny i wspólnie z najbliższymi uruchomili domową produkcję. W tamtym momencie na rynku brakowało maseczek, a zapo- trzebowanie na nie gwałtownie rosło.
– Chciałem dać odgórny sygnał mobili- zacji dla naszych mieszkańców, żeby szył kto może. I rzeczywiście ludzie „z ikrą”
– Ta maszyna bardzo nam się przydała – mówi Agnieszka Kołodziejczak, kie- rowniczka ŚDS-u. – Korzystali z niej nasi niepełnosprawni podopieczni na terapii zajęciowej w pracowni rękodzieła.
Opowiada, że kiedy z powodu pandemii ośrodek opustoszał, jego dziewięcio- osobowy personel nie usiedział długo w domu. Panie wróciły i na zmianę pro- dukują maseczki ochronne. Jedne robią wykroje z materiału, inne szyją i prasują.
Ostatnio starostwo powiatowe dostar- czyło im materiały. – Wzory są przepiękne – uśmiecha się kierowniczka. – Szyjemy urocze maseczki i akcja trwa na całego!
Zaopatrzyły już swoich podopiecznych, potem panie z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie i pracowników urzędu gminy. Kilkadziesiąt maseczek przeka- zały więziennikom z Zakładu Karnego w Czarnem. I szyją więcej.
– Rok temu Czarek przywiózł nam maszy- nę i dzięki niej dzisiaj też my możemy coś podarować – cieszy się pani Agnieszka.
Dyrektor czarneńskiej jednostki, mjr Ja- cek Chmiel, również chwali podwładne- go. – On jest motorem naszych akcji cha- rytatywnych. To wyśmienity człowiek.
Mam w zakładzie 602 funkcjonariuszy, którzy też są pozytywnie zakręceni i sprawdzają się na każdym polu.
Major Chmiel przyznaje, że choć jest na stanowisku dyrektora dopiero od lu- tego br., już zauważył, że przyszło mu pracować ze świetnymi ludźmi, którzy pomagają innym nawet w tym trudnym dla wszystkich czasie.
Wójt przy maszynie
Wójt Koczały, Jerzy Bajowski, jako pierwszy samorządowiec w powiecie
to podchwycili. Dołączali i chwalili się na stronach internetowych, co robią.
Samorządowiec wspólnie z żoną i córką pracują na zmianę przy jednej maszynie.
Na pierwsze maseczki żona wójta po- świeciła wszystkie nieużywane przeście- radła. Potem córka szperała w internecie i zamawiała materiały w różne wzory i kolory. – Teraz zwracamy się do miesz- kańców, żeby – jeśli mają – dostarczali nam materiał – przyznaje samorządo- wiec. I z uśmiechem mówi, że dzisiaj mają już taką wprawę, że szyją jak profesjona- liści.
Jerzy Bajowski rodzinnymi maseczka- mi poza więziennikami obdarował m.in.
pracowników Urzędu Gminy w Kocza- le, Domu Kultury, GOPS-u, przekazał je również do pobliskich sklepów spo- żywczych, żeby klienci mogli brać. – Teraz zamierzamy rozwozić je ze strażakami po okolicznych wsiach. Żeby zabezpie- czyć przed wirusem jak najwięcej ludzi.
My też możemy
Zastępca dyrektora Zakładu Karnego w Czarnem, kpt. Ewa Bartkowska przy- znaje, że kiedy w marcu funkcjonariusze dostali maseczki spoza więzienia, bardzo ich to zaktywizowało. – Pomyśleliśmy, że skoro ktoś uszył je dla nas, to my też mo- żemy zacząć szyć. I powstał taki łańcu- szek pomocowy na zasadzie: podaj dalej!
Usłyszała o tym szer. Beata Pik, funkcjo- nariuszka, która należy do nieformalnej grupy, tworzącej w Szczecinku inicjatywę
„Dobre rzeczy”. Już na początku pandemii członkowie tej grupy zaczęli szyć masecz-
Dla załogi czarneńskiego więzienia jako pierwszy uszył maseczki
wójt gminy Koczała, zaraz potem panie ze Środowiskowego Domu Samopomocy w Turowie. Wkrótce do łańcuszka pomocy przystąpili funkcjonariusze i osadzeni z jednostki w Czarnem. A wszystko zaczęło się od maszyny do szycia, którą rok temu podczas akcji charytatywnej turowskiemu ŚDS-owi przekazał mł. chor. Cezary Sierzputowski.
Czarne,
podaj dalej!
Agnieszka Kołodziejczak z załogą szyje maseczki także dla więzienników
z nami
ki, żeby wspomagać szczecinecki rynek medyczny. Mieli sporo materiału, którego nie byli w stanie sami przerobić i zapropo- nowali, że przekażą go w darowiźnie czar- neńskiej jednostce. Jakby z nieba spadli.
– Stworzyliśmy program readaptacyj- ny dla osadzonych pod nazwą „Tarcza”
– mówi kpt. Bartkowska. Dyrektor Ja- cek Chmiel opowiada, że kiedy powsta- ła koncepcja szycia maseczek i zaczęto rozpytywać więźniów, czy są chętni, żeby uczestniczyć w tym programie, jeszcze tego samego dnia otrzymał informację, że aż 200 skazanych jest chętnych nieod- płatnie szyć maseczki.
– Byli otwarci na bezinteresowną pomoc dla innych – podkreśla dyrektor. – Za- zwyczaj skazani są gotowi coś zrobić, jeśli mogą na tym coś dla siebie zyskać.
A tu była natychmiastowa deklaracja, że chcą produkować maseczki nieodpłatnie.
I tak się rozkręcili, że niedługo będą ich szyć 300 dziennie.
Dzieją się dobre rzeczy
W zakładzie na szwalnię przeznaczono pomieszczenia dawnego szpitala. Skaza- ni mieli na początku do dyspozycji dwie maszyny do szycia, które wcześniej były wykorzystywane na zajęciach w oddziale terapeutycznym. I uczyli się szyć masecz- ki ze starych prześcieradeł. Słysząc o tym, firma Meble Negro, kontrahent zakładu w Czarnem oraz IGB Mazovia, udostępniły im sześć profesjonalnych maszyn do szycia.
– Na użyczonych maszynach zaczęliśmy je szyć z materiału, który dostaliśmy od inicjatywy „Dobre rzeczy” – uśmiecha
się pani kapitan. – Pierwszych 150 sztuk od razu podarowaliśmy kierowniczce Ośrodka Pomocy Społecznej w Czarnem, która przekaże je najbardziej potrzebują- cym mieszkańcom miasta.
Teraz maseczki w programie „Tarcza” po- wstają z materiału zakupionego przez jednostkę. Służą funkcjonariuszom i ska- zanym, którzy wychodzą na wolność, jadą w transport, idą do lekarza czy na posie- dzenie sądu.
– Właśnie uruchomiliśmy dwa nowe punkty produkcyjne w naszych ozetach w Szczecinku i Złotowie – chlubi się pani dyrektor. – Dokupiliśmy nowe maszyny i niebawem będziemy szyć ok. 1,5 tys.
maseczek tygodniowo.
W szwalni pracuje 24 skazanych w 12-oso- bowych grupach, które wymieniają się
co trzy godziny. Są wśród nich także osa- dzeni poruszający się na wózkach i po uda- rze. Ci, którzy nie są w stanie szyć, robią wykroje albo prasują, byle tylko pomagać.
Dyr. Bartkowska widzi, jak ta nowa sytu- acja zmienia osadzonych. Jest przekonana, że chcą uczestniczyć w czynieniu dobra.
Już zapowiedzieli, że po pandemii chcieli- by szyć maskotki dla dzieci z domów dziec- ka albo legowiska dla psów ze schronisk.
– Wyzwoliła się w nich inicjatywa – pod- sumowuje pani kapitan. – Skoro już stwo- rzyliśmy taką manufakturę, to trzeba ją wykorzystać, kiedy minie pandemia. Żeby dobro czyniło dobro.
Elżbieta Szlęzak-Kawa zdjęcia Damian Kaźmierczak,
archiwum wójta Koczały i ŚDS-u w Turowie
Wójt Koczały Jerzy Bajowski z rodziną daje przykład mieszkańcom Maseczki powstają w ramach programu „Tarcza”
z kraju
Więcej rozmów
We wszystkich jednostkach osadzeni mogą częściej dzwonić do bliskich i ko- munikować się z nimi przez Skype. Samo- inkasujące aparaty tlefoniczne są regu- larnie odkażane przez personel.
zdjęcie Marlena Kubera
Drukują przyłbice
Dyrektor stargradzkiego Centrum Kształcenia Ustawicznego zakupiła trzy drukarki 3D, które są wykorzystywane do produkcji przyłbic. Proces powstawa- nia osłon jest dosyć żmudny, dziennie po- wstaje kilka sztuk. zdjęcia archiwum
Resort Sprawiedliwości Pomaga
Ponad milion maseczek ochronnych wytwarzają miesięcznie przywięzienne przedsiębiorstwa w ramach akcji Resort Sprawiedliwości Pomaga, która jest kon- tynuacją programu Praca dla więźniów.
Ponad 90 skazanych zatrudnionych w przywięziennym Państwowym Przed- siębiorstwie Odzieżowym w Sieradzu
codziennie szyje od 300 do 350 kombi- nezonów ochronnych, od tysiąca do 1,2 tys. fartuchów oraz ok. 4 tys. maseczek ochronnych. Środki ochrony szyte są dla firmy dostarczającej profesjonalne wypo- sażenie medyczne dla szpitali i placówek zdrowia.
zdjęcia archiwum
#zostań w domu
Choć sami regularnie stawiają się do słu żby, zachęcają innych do re- spektowania ograniczeń wynikających z pandemii koronawirusa. Tak załoga Aresztu Śledczego w Radomiu składała życzenia wielkanocne.
zdjęcie Joanna Karpeta
Paka dla dzieciaka
W Zakładzie Karnym w Potulicach funk- cjonariuszki zorganizowały akcję „Paka dla dzieciaka”.
Skazani ojcowie przygotowali gry dydak- tyczne dla swoich dzieci dostosowane do ich możliwości poznawczych. Każdy
osadzony mógł sam zadecydować o tym, jakie zadania pojawiają się w trakcie gry.
Zasady więźniowie tłumaczyli swoim po- ciechom przez Skype`a podczas przedłu- żonych e-widzeń.
zdjęcie Justyna Sejdowska
oprac. AŁ i IF
Ci, którzy mają działki, już na początku epidemii uciekli do swoich „daczy”, roz- palili kominek i kilka miesięcy wcześniej rozpoczęli sezon. Teraz już skopali cały ogród, wygrabili spod drzew zeszłorocz- ne liście, zaczęli sadzić kwiaty i flancować warzywa. To pierwsza, dosyć pokaźna grupa służbowych seniorów. Twierdzą, że patrząc jak wszystko rozwija się, kwitnie na ich oczach, niczego więcej do szczęścia nie potrzebują.
Marszobieg w salonie
Niektórzy, bardziej mężni, zabrali ze sobą wnuki, za którymi wytrwale biega- ją po całej działce. Wieczorem padają ze zmęczenia i usypiają razem z kurami.
„Złote rączki” robią zaległe remonty, objawiając zdolności a to glazurnika, a to parkieciarza czy hydraulika. Ukrywa- ją dumę ze swoich osiągnięć, pławiąc się w zachwytach swoich żon. Przyznają, że pandemia nie jest taka zła, bo tylu kom-
plementów w życiu nie słyszeli.
Są jeszcze emeryci sportowcy, którzy biegają maratony, pływają na długich dystansach, jeżdżą codziennie kilkadzie- siąt kilometrów na rowerze. Na szczęście parki i lasy znowu stoją przed nimi otwo- rem. Mogą wrócić do swojej aktywności fizycznej. Ale kilka tygodni musieli się bez tego obejść. Jeden z naszych sportow- ców, który z żoną i babcią odizolował się w blokowisku, pokonywał w mieszkaniu codziennie 6 km marszobiegiem, a żona wiernie mu sekundowała na balkonie dy- stans zmniejszając o połowę.
Podróżnicy, których sposobem na ży- cie jest zwiedzanie świata, polują teraz na ciekawe oferty i planują wyjazdy na cały rok. Jedną z naszych koleżanek pandemia zastała w Tajlandii. Szczęśli- wie wróciła do domu prosto na dwuty- godniową ścisłą kwarantannę. Dwa razy dziennie odwiedzali ją policjanci. Nad- robiła wszystkie zaległości w porząd-
kach i, jak twierdzi, żyła wspomnieniami ze wspaniałego wyjazdu. Rozbawiło ją hasło, które przez megafon roznosiło się na uliczkach podwarszawskiej miej- scowości: „Zostań w domu”. Podróżnicy nie tracą nadziei, że jeszcze w tym roku, może późnym latem lub jesienią wyruszą w kolejną podróż swojego życia.
Będzie dobrze
Internetowi surferzy mogą teraz bez ograniczeń oddawać się swojej pasji.
Są usprawiedliwieni: muszą coś zrobić z wolnym czasem. Jedna z naszych!
W sieci krążą filmiki i fotoreportaże z wy- jazdów, uroczystości rodzinnych, eksplo- racji przyrody, żarty sytuacyjne i politycz- ne. Portale społecznościowe, wiadomości przesyłane na WhatsAppie i Messenge- rze – łącza aż kipią. Bardziej ambitni z na- szych kolegów mają własne strony i tam zamieszczają swoją twórczość własną.
Wszystkim brakuje kontaktów z rodziną, wnukami, a Skype nie zastąpi przytule- nia. Brakuje swobody, spotkań z przyja- ciółmi. Jeden z byłych funkcjonariuszy więziennych przyznał, że teraz dopiero może przynajmniej trochę zrozumieć trudy izolacji, których doświadczają nasi podopieczni w jednostkach.
Ale będzie dobrze, wszystko się na nowo poukłada. Zatem trzymajmy się – to pod- kreślają wszyscy.
tekst i zdjęcie Jadwiga Samociuk
z kraju
Sposób na wirusa
Ograniczenia związane z pandemią koronawirusa doskwierają
wszystkim, nie tylko seniorom. Ci ostatni są bardziej cierpliwi
i wyrozumiali dla decyzji władz, ale też słabsi, bo mało przebywają
na słońcu, niewiele się poruszają, czas spędzają na kanapie z pilotem,
bombardowani złymi wiadomościami. Ponieważ wszyscy mają jakieś
towarzyszące dolegliwości, nawet drobna niedyspozycja rodzi w nich
obawę, co dalej będzie? Jak w tej sytuacji radzą sobie emeryci i renciści
Służby Więziennej?
obok nas
– wiadomo, że się zakończy. Może ona jednocześnie stanowić moment odde- chu od pędu codziennego życia i dać czas na przystosowanie się do zmieniających się obecnie błyskawicznie warunków w naszym otoczeniu. Może też – trzeba to jasno powiedzieć – budzić różne ne- gatywne emocje u osób, których bliscy, znajomi czy współpracownicy są objęci kwarantanną.
Postawy wobec chorych
Polskie Towarzystwo Psychiatryczne zaleca, aby wobec osób zakażonych za- chować postawę zrozumienia i wsparcia.
Osoby chorujące na różne schorzenia często bywają poddawane stygmatyza- cji i dyskryminacji społecznej. Oznacza to, że są one postrzegane i traktowane w sposób negatywny, gorszy niż inni ludzie, ze względu na posiadaną przez siebie, niepożądaną społecznie cechę – w tym przypadku chorobę.
Mamy w Polsce stan epidemii i każdy z nas lub naszych bliskich może jutro stać się osobą zakażoną koronawirusem – przewiduje się, że ostatecznie kontakt z koronawirusem wywołującym chorobę COVID-19 będzie miała większa część naszego społeczeństwa. Warto pamię- tać, by do osób, które zachorowały, odno- sić się w taki sposób, jaki nam samym nie W sprawie koronawirusa specjaliści mó-
wią do nas językiem fachowym, którego zaletą jest precyzja. To upraszcza komu- nikowanie się. Kiedy jednak słyszymy ko- munikaty dotyczące zdrowia lub innych ważnych spraw, które wpływają na nasze decyzje, powinniśmy być pewni, jakie jest znaczenie konkretnych sformułowań.
Kwarantanna, czyli co?
Co zatem znaczy komunikat o tym, że ktoś jest objęty kwarantanną? Dotyczy ona osób zdrowych, które miały bliski kontakt z osobami zakażonymi lub po- dejrzanymi o zakażenie koronawirusem.
Od 15 marca br. kwarantanna jest obo- wiązkowa dla wszystkich wracających z zagranicy. Osoba objęta kwarantanną zazwyczaj przebywa w swoim mieszka-
niu przez dwa tygodnie – liczone od dnia ostatniego kontaktu z zakażonym lub od dnia powrotu z regionu ryzyka. Nie wolno jej wychodzić, nawet z psem na spacer, do sklepu czy do lekarza.
To kwestia odpowiedzialności obywatel- skiej, bo ktoś taki może być nosicielem koronawirusa i zakażać, choć sam nie ma objawów.
Dla każdego z nas kwarantanna ozna- czałaby kompletną zmianę codziennego funkcjonowania, wiązałaby się ze zna- czącymi ograniczeniami. Większość lu- dzi rozumie, że jest to środek konieczny, by ograniczyć rozprzestrzenianie się zakażenia i ochronić przed nim innych, w związku z czym przestrzega wszelkich obostrzeń. W zaakceptowaniu tego sta- nu pomaga również fakt, że kwarantanna jest przejściowa i ograniczona czasowo
Zakażony
nie znaczy gorszy
Znaleźliśmy się w wyjątkowej dla nas wszystkich sytuacji realnego
zagrożenia zdrowotnego. Mamy różną zdolność adaptowania się
do nowej rzeczywistości i wielu z nas ma trudności, by sobie z nią
poradzić. Budzi to nasz niepokój i obawy tym bardziej, że zagrożenie
koronawirusem jest wciąż poza naszą kontrolą. Nie dysponujemy jeszcze
szczepionką ani leczeniem przyczynowym, a system ochrony zdrowia w
kraju jest przeciążony. Nie potrafimy przewidzieć, jak długo zagrożenie
epidemiologiczne będzie się utrzymywało.
obok nas
sprawiłby przykrości. Powinniśmy zatem unikać określeń o negatywnym nace- chowaniu emocjonalnym, czy oceniania innych ludzi. Wielu spośród zakażonych to przecież osoby, które narażając wła- sne zdrowie leczyły zainfekowanych cho- rych. Dla każdej z nich i dla ich rodzin jest to ogromnie trudna sytuacja i potrzebują one pomocy i wsparcia psychicznego.
Czasem wystarczyć może krótka rozmo- wa telefoniczna czy pomoc w załatwie- niu drobnych spraw, gdy osoba będąca w kwarantannie nie może wyjść z domu.
Starajmy się nie ignorować zwłaszcza sy- tuacji, w których druga osoba prosi nas o chwilę rozmowy.
Boimy się nieznanego
Stygmatyzacja społeczna w kontek- ście zdrowotnym polega na nadawaniu negatywnych właściwości osobom lub grupom osób, które prezentują te same, wspólne cechy i konkretną diagnozę medyczną. W przypadku nagłego wybu- chu danej choroby takie osoby mogą być etykietowane, dyskryminowane, depre- cjonowane na podstawie stereotypów, traktowane w odmienny sposób oraz/
lub w wielu przypadkach pozbawiane dotychczasowego statusu społecznego z powodu ich związku z chorobą.
Może to wpłynąć negatywnie nie tylko na osoby dotknięte chorobą, ale również na ich opiekunów, rodziny, przyjaciół i szerszą społeczność oferującą wsparcie i pomoc. Osoby, u których nie występuje dana choroba, ale prezentują wspólne cechy, w tym objawy chorobowe, mogą również doświadczać stygmatyzacji w tym samym mechanizmie.
Obecna epidemia wywołała stygmatyza- cję społeczną oraz zachowania dyskry- minujące wobec osób o określonym po- chodzeniu etnicznym, a także tych, które postrzegane są jako te, które mogły mieć kontakt z wirusem.
Stygmatyzacja społeczna obserwowana w związku z pandemią COVID-19 jest
spowodowana trzema głównymi czyn- nikami: 1) choroba jest nowa, w związku z czym istnieje wiele niewiadomych, 2) boimy się nieznanego, 3) wiążemy ten lęk z osobami spoza naszej społeczności, tzw. „innymi”.
Zrozumiałe jest poczucie zagubienia, za- grożenia i strachu pojawiające się w spo- łeczeństwie. Bywa jednak, że te czynniki podsycają szkodliwe stereotypy. Stygma- tyzacja może podważyć spójność spo- łeczną i przyspieszyć izolację wybranych grup społecznych, co w konsekwencji doprowadzi do sytuacji, w której wirus będzie miał ułatwioną drogę do rozprze- strzeniania się. Te same czynniki mogą nawet powodować zaostrzenie istnieją- cych problemów zdrowotnych i trudno- ści w kontrolowaniu przebiegu epidemii.
Dowody jednoznacznie wskazują, że stygmatyzacja i strach związane z cho- robami zakaźnymi utrudniają podję- cie odpowiednich kroków zaradczych.
Tymczasem koniecznym działaniem jest budowanie zaufania do służby zdrowia, przekazywanie właściwych i sprawdzo- nych informacji, okazywanie empatii oso- bom dotkniętym chorobą, promowanie zrozumienia samej choroby i stosowania skutecznych środków prewencyjnych w celu zapewnienia bezpieczeństwa so- bie i bliskim.
Słowa mają znaczenie
Sposób, w jaki komunikujemy się mówiąc o COVID-19, ma kluczowe znaczenie dla wsparcia społecznego w podejmowaniu skutecznych działań w celu zwalczania choroby i unikania podsycania strachu i stygmatyzacji. Należy stworzyć śro- dowisko, w którym choroba i jej wpływ mogą być omawiane i rozwiązywane w sposób otwarty, uczciwy i skuteczny.
Określone słowa, jak i cały język używany w odniesieniu do epidemii koronawirusa (np. podejrzany przypadek, izolacja…), mogą mieć negatywny wydźwięk i tym samym mogą wzmacniać istniejące po-
stawy stygmatyzujące. Język może także utrwalać obecne w dyskursie publicznym negatywne stereotypy lub błędne zało- żenia, wzmacniać fałszywe powiązania między chorobą a innymi czynnikami, wywołać powszechny strach lub odczło- wieczyć tych, którzy chorują.
Sposób mówienia o epidemii może rów- nież zniechęcać ludzi do poddania się ba- daniom kontrolnym, proponowanej tera- pii czy wymaganej kwarantannie. Istotne jest zatem, aby wszystkie kanały komu- nikacji, w tym przekazy medialne, skon- centrowały się na założeniu „człowiek przede wszystkim” i zapewniały wszyst- kim szacunek i upodmiotowienie. Słow- nictwo używane w mediach jest szcze- gólnie istotne ze względu na wpływ, jaki wywiera na kształtowanie się nawyków językowych w mowie potocznej na temat nowego koronawirusa. Komunikaty o ne- gatywnym wydźwięku mogą mieć ogrom- ny wpływ na to, jak ludzie podejrzewani o infekcję, pacjenci, ich rodziny, a także dotknięte społeczności są postrzegane i leczone.
Nie należy łączyć lokalizacji lub pocho- dzenia etnicznego osób zdiagnozowa- nych z samą chorobą. To nie jest „wirus Wuhan” ani „wirus azjatycki”, czy tym bardziej „chiński wirus”. Oficjalna nazwa choroby COVID-19 została specjalnie ustalona w sposób pozwalający uniknąć stygmatyzacji – „co” oznacza Corona, „vi”
– oznacza wirus, a „d” oznacza chorobę (ang. disease), 19 – ponieważ pojawiła się w roku 2019.
„Infodemia” dezinformacji i plotek roz- przestrzenia się szybciej niż nowy koro- nawirus wywołujący COVID-19. Przy- czynia się to do negatywnych skutków, w tym stygmatyzacji i dyskryminacji osób z obszarów dotkniętych epidemią.
Potrzebujemy zbiorowej solidarności i jasnych, rzetelnych, praktycznych infor- macji, aby wspierać społeczności i osoby dotknięte nowym wirusem.
Karolina Kozłowska zdjęcie Piotr Kochański Oryginał opracowania oraz materiały źródłowe:
https://www.who.int/docs/default-source/
coronaviruse/covid19-stigma-guide.pdf https://pacjent.gov.pl/kwarantanna-do- zor-epidemiologiczny-co-to-znaczy
Kpt. Karolina Kozłowska jest psycholo- giem, psychotraumatologiem, kierow- nikiem działu terapeutycznego Zakładu Karnego w Koronowie